Lenin nie wróci. Napis ten zostanie pocięty i sprzedany na złom, a pieniądze uzyskane w ten sposób przekażemy na cele charytatywne – mówi Piotr Duda, szef „Solidarności”, w rozmowie z Mariuszem Kamienieckim z „Naszego Dziennika”.
Tak źle jak obecnie chyba jeszcze nie było. Jaka jest dzisiaj sytuacja ludzi pracy w Polsce?
– Ponad 4 miliony osób pracuje na tzw. umowach śmieciowych, 27 proc. pracujących zatrudnionych jest na czas określony i tu jesteśmy rekordzistami w Europie. Ponad 12 proc. ludzi w Polsce, pracując na pełen etat, bieduje i jest zmuszona korzystać z pomocy społecznej, bo nie jest w stanie utrzymać swoich rodzin mimo ciężkiej pracy. Przykłady tego typu możemy mnożyć. Sytuacja jest dramatyczna, a rządzący mówią o jeszcze większej elastyczności pracy. Jak to rozumieć, skoro w Polsce mamy już wszystkie możliwe formy zatrudnienia, począwszy od umowy na czas określony poprzez umowy-zlecenia, umowy o dzieło, samozatrudnienie po telepracę, ale za tym wszystkim nie idzie bezpieczeństwo pracownika. Wszystko wskazuje na to, że rządzący chcą doprowadzić do sytuacji, kiedy pracownicy będą traktowani niczym bezduszne automaty do tworzenia dóbr, z których skorzystają tylko nieliczni. Jako związek zawodowy będziemy z tym walczyć.
Słowem, bieda coraz bardziej zagląda nam w oczy?
– To niestety smutna rzeczywistość. Mam nadzieję, że cała Polska się w końcu obudzi, ale przede wszystkim, że obudzi się polski pracownik. Jeżeli bowiem sami nie zadbamy o nasze sprawy pracownicze, to nikt za nas tego nie zrobi. Władza funduje nam liberalizację praw pracowniczych, co w konsekwencji doprowadzi do uprzedmiotowienia pracownika w zakładach pracy. Na to zgody "Solidarności" nie ma i nie będzie.
(…)
Wspomniał Pan o reperkusjach związanych z usunięciem napisu z Bramy Stoczni Lenina. Czy napis ten wróci, jak chcą władze Gdańska?
– Lenin nie wróci, bo jak ostrzegałem prezydenta Adamowicza, napis ten zostanie pocięty i sprzedany na złom, a pieniądze uzyskane w ten sposób przekażemy na cele charytatywne. Jednak najbardziej zdumiewająca w tym wszystkim jest hipokryzja prezydenta Gdańska i jego środowiska. Bo jak rozumieć fakt, że człowiek, który nie konsultuje swoich decyzji ze społeczeństwem i przywraca pamięć Lenina – osoby jednoznacznie źle kojarzonej, otrzymuje podczas ostatniego Forum Ekonomicznego w Krynicy nagrodę dla lokalnego przywódcy rozumnego dialogu? Mało tego, przyjmując nagrodę, wypowiada następujące słowa: "Moją ideą jest, żeby mieszkańcy Gdańska akceptowali nasze decyzje, nie dlatego, że wydała je władza, ale dlatego, że są do nich przekonani. Myślę, że na tym polega nowoczesne przywództwo". Hipokryzja sięga zenitu.
(…)
Rząd premiera Tuska to rząd antypracowniczy?
– Mówiłem o tym na Jasnej Górze i poprosiłem koleżanki i kolegów, żeby zabrali tę wiedzę do swoich rodzin, środowisk, zakładów pracy, żeby na każdym kroku mówili, że rząd premiera Tuska jest rządem antypracowniczym, bo takie są fakty. Jednocześnie żeby pamiętali, że my jako NSZZ "Solidarność" nie poddajemy się i będziemy walczyć, aby w Polsce warunki pracy, zwłaszcza młodych ludzi, którzy dopiero wkraczają w wiek zawodowy, były upodmiotowione, a nie traktowane w sposób przedmiotowy.
Sejm przyjął większość poprawek Senatu do noweli Prawa o zgromadzeniach ograniczającego wolność manifestowania. Czy te zmiany wystarczą?
– Nikt w ogóle nie powinien manipulować przy tej ustawie. Tymczasem prezydent Komorowski, chcąc zaistnieć, przeforsował swoją nowelizację Prawa o zgromadzeniach. Przypomnę, że podczas Euro 2012 "Solidarność" chciała zorganizować 8 czerwca demonstrację, ale prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz nie wyraziła zgody, podtrzymał to wojewoda mazowiecki, a więc o czym tu w ogóle mówić. Jak związki zawodowe uwierają, to niech premier Tusk i prezydent Komorowski je zdelegalizują, wówczas będą mieli święty spokój. Nikt nie będzie im krzyczał za oknami, nie będzie demonstracji, ale nie będzie to już państwo demokratyczne. Na razie władza musi liczyć się ze społeczeństwem.
Cały wywiad: http://naszdziennik.pl/polska-kraj/10295,lenin-nie-wroci.html