Zarówno w roku 2011 jak i 2012 Minister Rostowski regularnie przejmuje część środków Funduszu Pracy i przeznacza je na zmniejszenie poziomu deficytu sektora finansów publicznych.
1. Po wyjątkowo trudnej sytuacji na rynku pracy w roku 2011 spowodowanej drastycznym ograniczeniem środków z Funduszu Pracy na aktywne formy ograniczania bezrobocia, samorządy powiatowe liczyły, że rok 2012 będzie pod tym względem lepszy od poprzedniego.
Nic takiego się nie stało, środki na ten cel będą zaledwie o 0,2 mld zł większe i wyniosą około 3,4 mld zł, co oznacza, że w dalszym ciągu aktywne formy ograniczania bezrobocia będą finansowane na poziomie 50% wydatków na ten cel w roku 2010.
Przypomnę tylko, że w zarówno w roku 2011 jak i 2012 Minister Rostowski regularnie przejmuje część środków Funduszu Pracy i przeznacza je na zmniejszenie poziomu deficytu sektora finansów publicznych. W roku 2011 była to kwota ponad 3 mld zł w roku 2012 będzie to kwota powyżej 2 mld zł.
Mimo tego, że protestują pracodawcy (złożona skarga do Trybunału Konstytucyjnego), którzy odprowadzają na Fundusz Pracy 2,45% podstawy wymiaru od wynagrodzenia każdego zatrudnionego przez siebie pracownika, że pieniądze są wykorzystywane niezgodnie z celem na który zostały wpłacone, szef resortu finansów nic sobie z tego nie robi.
2. Przy tym regularnym ograbianiu Funduszu Pracy przez Ministra Rostowskiego, gwałtownie pogarsza się sytuacja na rynku pracy. Bezrobocie w styczniu 2012 roku wzrośnie według prognoz o około 140 tysięcy i przekroczy 2,1 mln osób. Stopa bezrobocia wyniesie przynajmniej 13,2 %, a w miesiącu lutym osiągnie poziom 13,5%, a bezrobocie w liczbach bezwzględnych zbliży się do 2,2 mln osób.
Te dramatyczne procesy na rynku pracy mają miejsce przy wzroście gospodarczym, który w roku 2011 wyniósł aż 4% PKB a w roku 2012 ma sięgać 3% PKB, a Polska jest jednym niewielu krajów UE, w którym ten wzrost jest wyraźny.
Jeżeli dołożymy do tego informację, że rządząca koalicja PO-PSL właśnie przeforsowała w Sejmie ustawę o wzroście składki rentowej po stronie pracodawców o 2 punkty procentowe, co powiększa tzw. klin podatkowy i czyni zatrudnienie jeszcze droższym niż do tej pory, to ta informacja dopełnia tylko czary goryczy.
Wprawdzie rządzący zakładają, że na koniec roku bezrobocie ma być wyraźnie niższe ale nic nie zapowiada aby taki proces wyraźnego zmniejszania poziomu bezrobocia w roku 2012 mógł mieć miejsce.
Spowolnienie gospodarcze a w szczególności zakończenie przygotowań do Euro 2012 spowoduje gwałtownie ograniczanie procesów inwestycyjnych (szczególnie przy budowie dróg), a to może mieć tylko negatywny wpływ na sytuację na rynku pracy.
3. Źle to wróży wszystkim funduszom zależnym, od wielkości zatrudnienia i wysokości funduszu płac. Zarówno wpływy do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, Narodowego Funduszu Ochrony Zdrowia, czy Funduszu Pracy zależą właśnie od ilości zatrudnionych w gospodarce.
Im jest ich więcej tym wyższe wpływy do tych funduszy, im jest ich mniej tym wpływy są mniejsze. Co więcej za bezrobotnych składki do tych funduszy musi odprowadzać budżet państwa co powoduje powiększenie wydatków budżetowych, a w konsekwencji i deficytu budżetowego.
Nie najlepiej wróży to także nastrojom społecznym. Wypowiedzi Premiera Tuska i Ministra Rostowskiego o tym, „że kryzys przeszliśmy suchą nogą” czy że „jesteśmy zieloną wyspą” powodują określone oczekiwania społeczne.
Ci, którzy w ciągu ostatniego roku stracili pracę, spodziewają się, że już za chwilę odblokuje się rynek pracy i będzie można znaleźć pracę stosunkowo szybko. Nic bardziej błędnego, jak wynika z prognozy przygotowanej przez rząd nowych miejsc pracy będzie jak na lekarstwo.
Może to spowodować kolejną falę emigracji zarobkowej szczególnie młodych ludzi wchodzących na rynek pracy tak jak to było zaraz po naszym członkostwie w Unii Europejskiej. Pewnie już nie tak wielką jak wtedy ale wręcz dramatycznie niekorzystną dla przyszłości naszego kraju.