Bez kategorii
Like

Dlaczego Gruza jest lepszy od Barei

13/07/2011
410 Wyświetlenia
0 Komentarze
9 minut czytania
no-cover

Bohaterowie Gruzy, mimo pewnego ześwirowania byli w porządku.

0


 Kiedy byłem dzieckiem nie rozumiałem, że „Czterdziestolatek” to komedia. Myślałem, że to film serio, bo ludzie w nim występujący zachowywali się normalnie, bez wygłupów i przejaskrawień. Wyjątek stanowiła Kwiatkowska, ale jej rola nie dziwiła mnie wcale, bo znałem na naszej ulicy kilka osób, które na co dzień wyprawiały ciekawsze rzeczy. Nie było więc o czym gadać. Kwiatkowska mogła być pokazywana w poważnym filmie. Czterdziestolatek też wyglądał w miarę normalnie, jego kolega lekarz także, ale najnormalniej wyglądał pan Walendziak z klatki obok i Maliniak z budowy. To były postacie, które mógłbym bez trudu odnaleźć w swoim otoczeniu. Mój stryj i ojciec chrzestny w jednej osobie bił zaś malowniczością na głowę całego tego czterdziestolatka, wszystkich aktorów razem wziętych i całą ekipę zdjęciową, a był to i jest nadal człowiek ze wszech miar poważny, nie miałem więc powodu by przypuszczać, że serial Gruzy to jakaś naciągana fikcja.

 

Szczególnie podobało mi się to, że Gruza dosyć ciepło traktował tych swoich bohaterów. Ja wiem, że on ma różne rzeczy za uszami i nie raz widziałem go w towarzystwie dziewcząt młodszych o dobre 30 lat, co niektórych może pewnie oburzać. Ja myślę sobie jednak – a niech tam – nie się facet nacieszy. Co mu w końcu pozostaje. Nic już przecież poza jakimś badziewiem nie nakręci.

 

Bohaterowie Gruzy, mimo pewnego ześwirowania byli w porządku. Szczególnie zaś ci, którzy mieli mało życiowych szans. Taki Walendziak, mimo, że awanturny, był w gruncie rzeczy sympatyczny. To samo z kapusiem Maliniakiem. Karwowski go tępił, ale co tam, Maliniak się nie przejmował, był niezniszczalny. I przez to wielki.

 

Najsympatyczniej wspominam szwagra, który miał fermę królików na prowincji, a do Warszawy przyjeżdżał kupować samochody. Była to postać nie dość, że prawdziwa to jeszcze tragiczna. Facet kombinował jak mógł, płacił łapówy na prawo i lewo, żeby tylko jakoś przetrwać, trafiła mu się żona kretynka z chorymi ambicjami i szwagier gołodupiec co zrobił w mieście karierę inżyniera. Najpiękniejszą sceną w całym serialu jest ta, kiedy to obaj panowie rozmawiają na kurzej czy króliczej fermie, a Stefan chce poprosić szwagra o pożyczkę. Chodzi i chodzi i wozi się z tym pytaniem. W końcu coś bąka. Szwagier przeczuwając kłopoty, próbuje się wymigać, mówi, że on ma pieniądze, ale jego pieniądze to zabudowania, ziemia, maszyny itp. – Ile – pyta w końcu.

  • 20 tysięcy – Stefan na to.

  • 20 tysięcy czego?

  • 20 tysięcy złotych

  • Ale Stefan, co ty gadasz, 20 tysięcy to ja mam przy sobie.

Potem wyciąga z kieszeni pomięte 20 tysięcy i daje ogłupiałemu Karwowskiemu. Prawa psychologiczna tej sceny jest druzgocąca. Prawda o ludziach i czasach także. I nic tu nie trzeba dodawać.

 

Najbardziej jednak lubię ten odcinek kiedy Karwowski zostaje dyrektorem, a jego żonie Madzi odbija całkowicie i zaczyna aspirować do wielkiego świata peerelowskich dyrektorów i prezesów. Świat ten jest pokazany w tym odcinku w barwach bardzo jaskrawych. I Gruza, który przecież był częścią tego świata, tej nędzny i aspiracyjnej żenady, pokazał to w sposób szyderczy, dramatyczny i odzierający tych ludzi właściwie ze wszystkiego. U Gruzy komedia jest tym czym powinna być; sposobem na to, by biedni i pokrzywdzeni mogli pośmiać się z nadętych buców rządzących wielkim przemysłem w epoce Gierka. Obejrzyjcie ten odcinek. Panie ubrane jak na bal maskowy dla rasowych psów fundowany przez burmistrza Palm Beach. Kolekcje śmiecia z podrzędnych bazarów, nędzne mieszkania i tragiczne maniery, a wszystko to sadzi się na wielki świat. I Gruza to pokazuje. Pokazuje to wprost. I nic. Nic się nie dzieje. Być może dlatego, że Gruza był pupilkiem systemu, ale być może dlatego, że system nie zrozumiał szyderstwa Gruzy. Bo przecież szyderstwo to było dla tych ludzi niewidoczne. Oni tak się zachowywali na co dzień i taki sposób bycia uważali za właściwy.

 

Bareja, którego wielbi pół Polski odwrócił zasadę komedii. Mogę się mylić, ale chyba zrobił to pierwszy w polskim filmie. I nie ma tu znaczenia ani intencja dla której to zrobił, ani domniemania dotyczące jego uległości wobec czynników decyzyjnych. Bareja pokazał beznadzieję życia w blokowisku, jego nędzę i bezradność ludzi wobec władzy. Okrasił to kilkoma wstawkami dotyczącymi bolesnych momentów w historii i tyle. To miało ludzi rozśmieszyć i natchnąć nadzieją jednocześnie. Przepraszam, ale mnie nie natchnęło ani nie rozśmieszyło. Myślę, że zamiar Stanisława Barei był szczery, ale intencja władz, które na realizację tych filmów wydała zgodę taka nie była. Ludzie oglądając filmy Barei uważają, że to prawda o ich życiu. Nic z tego. To prawda o życiu władzy, która mogła wszystko. Nawet wstawić dwóch ludzi o podobnie brzmiących nazwiskach w jednym lokalu. I nic z tym się nie dało zrobić. Człowiekiem – jedynym – który w serialu „Alterantywy 4” nie został wyszydzony, był Jan Winnicki. Pokazanie, że nie jest on w swych sądach konsekwentny niczego nie zmieniło, podkreśliło jedynie bezradność zbiorowości.

 

Koniec zaś serialu tylko tę moją teorię potwierdza. Bareja pokazywał nędzę biedaków, którzy nic nie mogą i kazał innym biedakom śmiać się z tego. Władza u Barei nie była śmieszna. Anioł to karykatura, ale wylatuje w końcu gdzieś wysoko, a jego zastępcą zostaje Cichocki. I kimże jest ten Cichocki? Cieciem po prostu. Nic nie rozumie i nie ma nawet tyle charyzmy ile Anioł miał brudu za paznokciami. Kiedy sprząta ludzie nie boją się wyjść na klatkę i strzepywać popiół na podłogę. Dlaczego? Bo nowa władza jest do dupy. A ten rzekomo biedny, uciskany i cierpiący naród to banda chamów, która nie szanuje cudzej pracy. Gdyby znów wróciła prawdziwa władza inaczej by to wyglądało. Taka jest wymowa ostatnich scen tego filmu. Przykro mi to stwierdzić, ale tak to tam wszystko jest pokazane.

 

Wszystkich oczywiście zapraszam na stronę www.coryllus.pl i zachęcam do kupna moich książek. Wkrótce w księgarni coryllusa znajdzie się także książka Toyaha, już niebawem. Wielka rzecz. Ponad 400 stron. Same najlepsze kawałki. Czekajcie cierpliwie i zaglądajcie na www.coryllus.pl

0

coryllus

swiatlo szelesci, zmawiaja sie liscie na basn co lasem jak niedzwiedz sie toczy

510 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758