Bóg, który mnie miłosiernie opuścił, ukazał twarz trwogi i grozy. Mówi: nie, nie. Nie pójdziesz tą drogą. Dość już nagrzeszyłeś. Dość urosłeś. Dość rozpalania marzeń wśród pożóg.
Bóg, który mnie opuścił, nie rozmawia ze mną. Milczy. Gniew Jego srogi smaga mą twarz biczami pokus. Pokuszenie, wciąż to samo za maskami, żarzy się jak węgiel pokuty. Pokuszenie, by znów upaść i powrócić do teatru, który w wyobraźni kreuje wielkie role.
Bóg, który mnie opuścił, przysłał nowych przewodników, którzy martwią się o mnie, tulą do snu, kołyszą w kołyskach troski, karmią. Czuję się jak niemowlę w pieluchach nocy.