Bez kategorii
Like

Bezbronny byłem w walce o ojczyznę jednak przez … śnieg utwierdziłem się w metodzie walki :)

17/01/2012
400 Wyświetlenia
0 Komentarze
8 minut czytania
no-cover

Spory plac miałem dziś w pracy do odśnieżenia…

0


 

Gdy już zacząłem naszła mnie taka myśl, że z odśnieżaniem jest jak z walką dobrego człowieka ze złem. Jak się później okazało nie powinniśmy walczyć siłą i na siłę…

 

Bóg w moim odśnieżaniu był jak słońce, ciepło, światło – to była właściwa droga.

Zło było jak śnieg, którego ciągle przybywało jak ubity lód jak chłód i szarość.

 

Wziąłem się więc za odśnieżanie, trzydzieści kroków naprzód, pełna łopata śniegu wynoszona jest do góry i ląduje na górce w miejscu gdzie wiosną rośnie zielona łąka.

Odwracam się i kolejne 30 kroków i znowu pełna łopata śniegu ląduje na innej górce…

i tak w kółko…

Każde 30 kroków to odśnieżony pas o szerokości zaledwie trzydziestu centymetrów.

Cyklicznie powtarzam wciąż tą samą czynność. Z czasem tracę zapał i zainteresowanie tą mozolną pracą. Te negatywne odczucia potęguje co chwila podskakująca na nierównościach łopata. Trafia ona na zdecydowany opór zlodowaciałego i ubitego niegdyś śniegu, wcześniej nie odgarnianego systematycznie. Opór łopaty powoduje, że co chwila wbija mi się ona w pierś czasem jednak siła i wiara w piersi zgromadzona pokonuje lekko rozmrożone nierówności, które kiedyś tam kilka razy były przetarte łopatą.

Czasami trafiam też na fragmenty placu systematycznie odśnieżane, tam łopata przemyka beż żadnego oporu i pozwala na całkowite oczyszczenie, bardzo szybko schnie też w tych miejscach wszelka wilgoć.

Jednak po około godzinnej pracy dzieje się coś co na chwilę podcina mi nogi, coś na co nie mam kompletnie żadnego wpływu.

Otóż kiedy już prawie skończyłem odśnieżanie nadeszła… śnieżyca..

Ogarnęło mnie mnie zwątpienie, ale szybko przerodziło się ono w coś całkiem przeciwnego.

Przecież co mogłem to zrobiłem, nie siedziałem w „cieple” bez czynnie,

ubite i zlodowaciałe miejsca na nowo odśnieżyłem i pozwoliłem trochu im skruszeć,

odsłoniłem też od śniegu miejsca pozbawione lodu i choć na chwilę mogły na nowo zaczerpnąć „czystości”,

 

Wciąż padający z nieba gęsty śnieg mógłby całkiem mnie zdołować gdyby nie .. wiara.

Można by było nawet pomyśleć, że to co złe spadło na mnie z nieba, ale przecież ile to razy diabeł zakradał się do mnie pod postacią dobra. Dlatego pełen ufności Bogu i wdzięczności za czas w którym mogłem się wykazać zacząłem iść w kierunku budynku bo nic więcej zrobić nie byłem w stanie. Trzydzieści kroków skierowanych do odwrotu, pod obszczałem grubych i gęstych płatów. Można by pomyśleć niszczących mój dorobek. Ostatnie 10 kroków stawiałem już w dwu centymetrowej warstwie śniegu.

 

Jednak w sercu panował pokój, bo wywiązałem się z powierzonego mi zadania. Miałem też dużo zaufania do Boga, że skoro nic więcej zrobić nie mogę tzn. że całą resztę powinienem zostawić Jemu. Zresztą wiele już razy odśnieżałem i po jakimś czasie znowu dosypywało…

 

Ostatni krok przed wejściem do budynku kiedy to nie jeden mógłby stracić wszelką nadzieję plując też przy tym Bogu w twarz stało się coś dziwnego.

 

Coś co uradowało moją duszę mimo, iż wcale na to nie liczyłem.

 

Otóż z nieba nieśmiało spomiędzy rozbitych, ciężkich śniegowych chmur zaczęło przedzierać się słońce. Również opady śniegu systematycznie traciły na swej intensywności. Oparłem łopatę o budynek.

 

 

Po chwili z nieba nieśmiałe spadały już tylko pojedyncze płatki śniegu,  w końcu całkowicie zanikając. Słońce z coraz większą mocą zaczęło przebijać się przez chmury.

 

Najciekawsza rzecz zaczęła dziać się na placu.

 

Systematycznie odśnieżane fragmenty bardzo szybko się odsłoniły i wszelka wilgoć zaczęła z nich ustępować.

Miejsca z ubitym lub zlodowaciałym śniegiem również się odsłoniły i powoli zaczęły puszczać.

Po jakimś czasie gdy Słońce zrobiło już swoje postanowiłem pomóc tym biedniejszym fragmentom placu.

Wziąłem znowu łopatę i zebrałem resztki ubitego śniegu i lodu. Teraz cały plac był już czysty. Byłem szczęśliwy jednak wiedziałem, że moje wysiłki były by niczym gdyby nie siła słońca, które w końcu pokazało kto tutaj rządzi 🙂

Virtus Askesis

 

 

Przed odśnieżaniem przypadkiem oglądałem jedno z przemówień Jana Pawła II. Zaintrygowały mnie pewne słowa, gryzło mnie też uczucie bezradności i zwątpienia w odniesieniu do tego co dzieje się w naszym kraju w Polsce.

 

Oto słowa „ ..dzisiejsze więcej być młodego człowieka, to odwaga trwania pulsującego świadectwem wiary i nadziei. Więcej być to na pewno nie ucieczka od trudnych sytuacji.. „

 

 

A tutaj filmik

 


 

 

 

Całe to wydarzenie uświadomiło mi w jaki sposób można walczyć jeśli walką można to nazwać, bo raczej jest to rodzaj postawy wobec złego, a nie walka sama w sobie.

 

 

„ ..Miłość wygrała, miłość zawsze wygrywa, choć czasami wobec konkretnych wydarzeń lub sytuacji może wydawać się nam nie skuteczna.. ”

 

 

 


 

 

 

 

"Bóg zawsze może więcej niż nam się wydaje"   Jan Paweł II

 

 

 

 

POZDRAWIAM GORĄCO 🙂

0

Prochtejziemi

16 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758