Dziś krótko, świątecznie i optymistycznie. Zero polityki. Chociaż śmigus-dyngus przydałby się niejednemu…
Najechały mnie moje dzieci. I piętnastomiesięczny wnuk, Teoś (imię dostał w spadku po moim dziadku Teofilu, hardym i niepokornym ułanie-legioniście).
Wybaczcie, ale nie mam dziś czasu na jakieś tam blogowania! Na szczęście jest pod ręką hymn powitalny, który nagrałem w 1999r na cześć JP II pt. „Wielka Radość”.
Przeżyjmy to jeszcze raz…
Lech Makowiecki
P.S. Byłbym zapomniał: ZDROWYCH I POGODNYCH!!!
Inzynier z wyksztalcenia, songwriter i grajek z wyboru. Niepoprawny romantyk, milosnik Historii - oceanu wiedzy o tym, co nas moze spotkac. Fan Mickiewicza i Pilsudskiego - ostatnich Wielkich Polaków majacych mega-wizje bez udzialu dopalaczy...