Bronisław Komorowski wspomina w „Fakcie” tragiczny dzień 10 kwietnia. – Nie cenię sobie ludzi, którzy w obliczu tak wielkiego dramatu czy zagrożenia wpadają w panikę, albo roztkliwiają się na pokaz przed kamerami – powiedział Komorowski.
Jest sobotni poranek 10 kwietnia. Gdzie Pana – jeszcze jako Marszałka Sejmu – zastaje wiadomość o tym, że rozbił się samolot z prezydentem RP na pokładzie?
– Informację dostałem od ministra Radosława Sikorskiego. On zapewne jako pierwszy w Polsce otrzymał tę tragiczną wiadomość bezpośrednio od ambasadora polskiego w Moskwie, który był w tym momencie na lotnisku w Smoleńsku i czekał na przylot prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Należałem więc do grona pierwszych osób, które dowiedziały się o katastrofie. Wbrew różnym dziwnym twierdzeniom, dowiedziałem się z najważniejszego polskiego źródła. Sugestie, że powinienem szukać potwierdzenia u Rosjan uważam za przejaw politycznego obłędu.
Gdzie pan wtedy był?
– Byłem na wsi poza Warszawą.
A konkretnie?
– Jak już wspomniałem, ta wiadomość dotarła do mnie kiedy byłem poza stolicą, ale część rozmów prowadziłem po powrocie, w domu. Musiałem dostać się tam bocznym wejściem, bo przed bramą kłębił się już tłum dziennikarzy.
Wypominano Panu, choćby kamienną twarz w czasie orędzia tuż po katastrofie.
– Nie cenię sobie ludzi, którzy w obliczu tak wielkiego dramatu czy zagrożenia wpadają w panikę, albo roztkliwiają się na pokaz przed kamerami. Państwo polskie jest zbyt poważną sprawą, aby móc sobie pozwolić tylko i wyłącznie na okazywanie emocji. Trzeba było działać. Więc działania zostały podjęte bardzo szybko, w zgodzie z konstytucją i w poczuciu odpowiedzialności za los państwa.
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,page,2,title,Kaczynski-nie-jest-atrakcyjna-panna-na-wydaniu,wid,13291169,wiadomosc_prasa.html
Jak widać prezydent z Ruskiej Budy nagabywany przez dziennikarza z uporem maniaka uchyla się od wymienienia tej nazwy. Pamiętamy też dziwną trasę powrotu do Warszawy mającą sugerować, że wracał z Gdańska, aby ta nazwa kojarząca się z Rosją przypadkiem się gdzieś nie pojawiła.
Co do osób, które wpadły w panikę po katastrofie i roztkliwiały się na pokaz przed kamerami, to mimo, że nie wymienił nazwiska, ani chybi chodzi mu o Tuska, bo nikt lepiej do tego opisu nie pasuje.
Prywatny przedsiebiorca z filozoficznym nastawieniem do zycia.