Nie mów, co PiS powinien zrobić, aby odsunąć Platformę Obywatelską od władzy, zaproponuj w czym Ty możesz pomóc, aby to się ziściło?
W sondażach Platforma Obywatelska trzyma się mocno (choć mięśnie w nogach coraz bardziej jej drgają), komentatorzy zachodzą w głowę jak to możliwe, a niechętni Platformie rodacy radzą co zrobić, aby poparcie jej spadło. Niestety duża część zatroskanych osób nie ma czasu (a może i ochoty) na to, aby samodzielnie wcielić w życie swoje dobre rady. Ich pomysły przeważnie ograniczają się do konstatacji, że mają pomysł jak odsunąć Platformę od władzy, ale realizacja należy do PiS-u. A PiS nie ma tłumu etatowych wykonawców pomysłów wszystkich zatroskanych.
Są oczywiście osoby, które i mówią i robią. Ale jest ich mniejszość w ogromnej rzeszy osób zatroskanych. Niestety mamy licznych pomysłodawców, gorzej z wykonawcami… Niekiedy np. padają zarzuty, że w PiS-ie nie dokonuje się (lub dokonuje się za wolno) zmiana „mało aktywnych” działaczy na „bardziej aktywnych”. Kto komu broni, aby z grona kandydatów na liście wyborczej wybrać tego Waszym zdaniem najlepszego i głosowanie odbywa się po najmniejszej linii oporu? Dlaczego więc głosujecie na pierwszych z brzegu? Nawet nie będąc członkami PiS-u macie wpływ na struktury tej partii. Niemożliwe? Ależ jak najbardziej możliwe. Do Zarządów Okręgowych PiS automatycznie wchodzą radni i mają wpływ na aktywność partii w danym Okręgu (lub jej brak). Jeśli wyborcy oddają głos na pierwszych z brzegu (przecież nie zawsze najbardziej aktywnych) to też takie są struktury PiS-u. Listy kandydatów zwykle liczą kilkunastu kandydatów i zawsze znajdzie się ktoś wartościowy. Zgodzę się, że niektóre struktury PiS-u nie potrafią wyczuć wszystkich społecznych nastrojów. Ale trudno tylko PiS winić o jakość swoich kadr. Są one takie jak nasze społeczeństwo (albo wężej jak polska konserwatywna prawica). Nikt nikomu nie broni do PiS-u się zapisać i jakość kadr poprawić. Można też być zaangażowanym sympatykiem (tzn. włączyć się w prace lokalnych komitetów PiS bez konieczności formalnego zapisywania się).
Od dłuższego czasu obserwuję różne środowiska zatroskanych rodaków. Nie wątpię, że ich troska o przyszłość Polski jest autentyczna, jest jednak niewiele warta jeśli ogranicza się wyłącznie do dawania rad. Bardzo często Ci najwięksi „doradcy” sami palcem nie kiwną. Mam przed oczami takich „zatroskanych”, naburmuszonych rodaków, który po katastrofie smoleńskiej ruszyli może koniuszkiem malutkiego palca (np. podpisali się pod listą poparcia dla Jarosława Kaczyńskiego), ale pretensji do PiS-u mają co niemiara. Nigdy nie zapytają się w czym pomóc? Nie zawieszą plakatu, nie rozniosą ulotek, nie pojawią się na pikiecie. No może czasem zmarszczą brwi na widok Donalda Tuska opowiadającego androny… Są też tacy, którzy co prawda nie czynią zarzutów, nawet przychodzą na co ciekawsze organizowane przez PiS wydarzenia, jak choćby na spotkania z prawicowymi publicystami jak np. z Wildsteinem, ale też po spotkaniu ślad po nich ginie. Nie mogę wypowiadać się w imieniu PiS-u, gdyż nie mam takiego upoważnienia. Natomiast mogę wypowiedzieć się w swoim imieniu. Jestem szefem Komitetu PiS Wrocław Psie Pole. Są tacy, którzy twierdzą, że mój Komitet we Wrocławiu jest najaktywniejszy. Prowadzę też stronęhttp://www.piswroclaw.pl(wszystko to na zasadzie wolontariatu oczywiście). Z tej racji często spotykam się z ludźmi, którzy z troską odnoszą się do spraw naszej Ojczyzny (także tej małej). Niestety zdecydowana większość osób tak bardzo zatroskana nie ma czasu na to, aby samodzielnie wcielić swoje pomysły w życie. Ich pomysły przeważnie ograniczają się do konstatacji, że oni mają pomysł, ale realizacja należy do mnie lub zmitologizowanego PiS-u. PiS nie jest partią, której członkowie tylko z racji przynależności do partii są supermenami (lub superkobietami) – pewnie i tacy się zdarzają. W swojej masie to są ludzie wartościowi, ale przecież mający na swoich głowach swoje osobiste problemy i trudno od nich wymagać, aby byli na każde zawołanie. Dla wielu z nich zaangażowanie w działalność społeczną polityczną nie zaczęło się po 10 IV 2010 r. tylko znacznie wcześniej.
Odniosę się jeszcze do internetowych fighterów (fighterek). Zapewne w większości są bojowi całkiem uczciwie, i w sposób nieudawany. Nawet w realu są bojowi. Jeden taki osobnik w moim wieku począł w lutym 2011 r. wtajemniczać mnie w jego pomysły na obalenie rządu PO. Odpowiedziałem mu, że ja w obalanie komuny zaangażowałem się już w 1985 r. i jako tako jestem zorientowany jak się to i owo obala. Wtedy usłyszałem w odpowiedzi: acha! Bo on to się (jak szczerze przyznał) „przebudził” po 10 IV 2010 r. Wtedy to ja powiedziałem: acha. Są to ludzie mający „power”, ale ich prawicowość jest utopijna. Chętnie posługują się retoryką „patriotyzm”, „Naród”, itp., ale są to pojęcia, które łatwo wypowiedzieć, ale niezmiernie trudno je zrealizować tak, aby pociągnąć tłumy za samą (pustą) retoryką. Owe tłumy mają inne sprawy na głowie. Nawet jeśli mają prawicowe poglądy, to robienie rewolucji ich po prostu nie kręci. Niedawno we Wrocławiu miało miejsce spotkanie z B. Wildsteinem. Przyszło jakieś 250 osób. Może nawet 300. Super. Tyyyle ludzi. Na spotkanie z T. Sakiewiczem podobnie. No, ale jeśli się to zestawi z ilością mieszkańców Wrocławia – ponad 600 tys. (+ studenci) to jest to garstka. W dużej mierze ci sami uczestnicy. A informacja i zaproszenia "szły" do ludzi wielotorowo. I co na to Ci fighterzy? Tu pojawi się odpowiedź: „bo PiS nic nie robi”. A Wy mocni w gębie co robicie w realu?
Podzielę się jeszcze z jednym spostrzeżeniem. Zauważyłem, że często ci co są bardzo zaangażowani w sieci, z kolei w realu są już znacznie mniej aktywni. I na odwrót. Aktywność internetowa jest niekiedy bardzo pożyteczna. Jeśli ogranicza się jedynie do zrzędzenia lub nawet poszczekiwania niczym mały kundelek, to wtedy już jest inaczej.
Scenka z życia wzięta (wybory prezydenckie 2010 r., ale podobnie jest i w czasie innych wyborów) choć i tak optymistyczna:
RP: Pomożesz roznosić ulotki?
„Zatroskany”: Tak! Jak najbardziej! No musimy im pokazać!
RP: No to SUPER!!! Ile weźmiesz?
„Zatroskany”: 5!
RP: (w myślach) te pięć ulotek to sobie możesz… (na głos, nie chcąc zrażać „zatroskanego”) jak to dobrze, że mogę na Ciebie liczyć…
Tytuł tego posta jest oczywiście przewrotny. Gdybym wiedział i potrafił jak odsunąć od władzy rząd Donalda Tuska, to Platformy z całą pewnością u władzy by już nie było. Ale staram się. Jednak zwłaszcza Wy, którzy znacznie lepiej wiecie jak to zrobić ruszcie swoje cztery litery i cokolwiek ze swoich wspaniałych rad próbujcie samodzielnie zrealizować. Nie mów, co PiS powinien zrobić, aby odsunąć Platformę Obywatelską od władzy, zaproponuj w czym Ty możesz pomóc, aby to się ziściło? Do tego nie potrzeba kolejnych doradców, potrzebni są za to ludzie dobrej woli, którzy nad urną wyborczą pokażą Platformie czerwoną kartkę i odeślą ją na zieloną trawkę… Tam jest wszak jej ulubione miejsce.
Przy okazji zapraszam wszystkich w dniu 15 kwietnia 2011 r. na otwarte spotkanie Komitetu PiS Wrocław Psie Pole, pt. Testament polityczny Lecha Kaczyńskiego Prezydenta Rzeczypospolitej z udziałem redaktora Łukasza Warzechy autora książki Lech Kaczyński – ostatni wywiad (więcej szczegółów o tym spotkaniu tu:
http://www.piswroclaw.pl/main.php?page=informacje&action=read&id=487)