Znał 🙂 dowcipy o myszkach!
Z końca szkoły podstawowej pamiętam dowcipy
O MYSZKACH… Te inteligentne stworzonka znały obce języki,
potrafiły okpić, a nawet wyłomotać KOTA. Uosabiały rodzinną
lojalność i dzielność wobec niebezpiecznego – wrogiego otoczenia…
Zbigniew Mitzner piszący pod pseudonimem Jan Szeląg
„wysyp” dowcipów O MYSZKACH odnotowuje
latem 1963 roku:
„[…] Zupełnie dorośli, poważni i poważani obywatele,
nierzadko z tytułami naukowymi, Polacy współcześni,
gdy się spotykają, wymieniają ze sobą dowcipy.
Ostatnio na przełomie czerwca i lipca modne
były dowcipy o myszkach.
Odnotowuję to dla przyszłych badaczy.
Myszka siedzi pod podłogą i boi się wyjść.
Ale oto w pokoju rozlega się głośne szczekanie.
Myszka rozumuje szybko i prawidłowo:
– Pies. Psa się nie mam co bać. A jeśli jest pies, to znaczy,
że w pobliżu nie ma kota.
Więc śmiało wysuwa się ze swojego schronienia
i zostaje schrupana przez kota.
On to bowiem udawał szczekanie psa.
Kot oblizuje wąsy i mruczy:
– Jak to dobrze znać obce języki!
Akcja drugiej historyjki dzieje się w mysim barze.
Wchodzi myszka francuska. Wypija aperitif
i wychodzi. Myszka włoska wychyla kieliszek
wermutu – i wychodzi. Myszka angielska jedną
whisky i wychodzi. Przyszła kolej na myszkę polską.
No więc jedna wódka, druga, trzecia, czwarta,
piąta…
Wreszcie nasza myszka rodzima wypręża się
i rozgląda po sali:
– No gdzie jest ten Q… kot!
Dowcip tedy w narodzie nie ginie,
a nawet przybiera formy dosadnego apologu,
nie pozbawionego mocniejszych cech krytyki
obyczajowo – społecznej. „.
– Niesforne Dziecię Gutenberga.
"- "Z wielka wprawa znajdujemy dla SIEBIE wymówki i z niezwyklym talentem zrzucamy wine na INNYCH." Laurence J. Peter"