Aue i Ave
19/12/2012
658 Wyświetlenia
0 Komentarze
23 minut czytania
Zapis imienia Anioła pozostawiony w jego notatkach, brzmiał Aue, które później zmieniono na zapis Ave, gdyż łacińska litera „U” była zapisywana jako „V” (np. łac. AVGVSTVS). Jedna litera, a jak wiele zmienia.
na zdjęciu; Upadły Anioł, zamek Montresor
Szanowny Pan
Grzegorz Fels
Redakcja Dwumiesięcznika „Któż jak Bóg”
Szanowny Panie!
Nie mam zamiaru dogłębnie analizować treści omawianych przez Pana tekstów dotyczących Anioła Ave, ponieważ nie mam takich kompetencji. Chciałbym jednak zwrócić Panu uwagę – nie kwestionując Pana znajomości tej problematyki – na pewien brak profesjonalizmu. Całe szczęście, że w artykule użył Szanowny Pan zwrotu „czary-mary”, a nie „hocus pocus”, które jest bluźnierstwem wobec słów Konsekracji: hoc est enim Corpus meum”.
Otóż, przeglądając stronę internetową z Orędziami Anioła Ave, znalazłem notę wstępną, iż teksty podlegają ocenie i adjustacji teologicznej ks. Adama Skwarczyńskiego. Czy nie pomyślał Pan, że przed napisaniem artykułu należało skontaktować się najpierw z tym kapłanem i dopiero, gdyby nie rozwiał on Pańskich wątpliwości, przedstawić publicznie swą argumentację? Tego rozsądnego podejścia do sprawy chyba zabrakło.
Jakkolwiek Pana argumentacja odnośnie „magii enochiańskiej” Johna Dee czy Aleistera Crowley’a, wydaje się mieć – z punktu widzenia pobieżnej oceny dotyczącej imienia „Ave” – swe uzasadnienie, to w swej istocie jest jednostronna i powierzchowna. Owszem, prawdą jest, że papież Zachariasz na Synodzie w Aix-la-Chapelle zakazał wzywania innych imion Archaniołów, poza tymi, które zostały wymienione w Biblii. Synod potępia np. modlitwę ułożoną przez szarlatana zwanego Adalbertem, co stało się m.in. przyczyną potępienia przyzywania również innych imion, np. anioła Uriela. Treść Pańskiego artykułu zdaje się podciągać te imiona pod wspólny mianownik ezoterycznego, czy wręcz magicznego, jak Pan sugeruje pochodzenia, całkowicie pomijając ich pochodzenie semickie o podłożu judeochrześcijańskim, nie mające nic wspólnego z gnozą.
Podstawowa trudność leży na samym początku, gdyż w angelologii chrześcijańskiej granica między dobrymi i złymi duchami jest oznaczona na ogół w sposób bardzo precyzyjny i wyraźny. Natomiast imiona, którymi hojnie obdarzają nas apokryfy i pisma gnostyczne – do dziś często przytaczane w teoriach ezoterycznych – mogą równie dobrze należeć do duchów dobrych, jaki i złych. Sekty ezoteryczne nie kładą bowiem nacisku na odróżnianie zła i dobra. Ten brak precyzji wynika ze świadomie założonego hermetyzmu, z pragnienia zachowania tajemnicy. W związku z tym wiadomości o duchach cechują się metaforycznością i nieoznaczonością, kontrastując z jasnym i zrozumiałym sposobem, w jaki na przestrzeni wieków przedstawia funkcje Aniołów angelologia chrześcijańska. Aniołowie w tekstach ezoterycznych są ukazani mgławicowo, tak iż nie jesteśmy w stanie odróżnić ich dobrych lub złych zamiarów wobec człowieka i świata. Ta niejasność powoduje, że np. w dzisiejszej terminologii ruchu New Age bardzo często występuje postać Archanioła Michała.
Upomnienie św. Pawła brzmi: „Badajcie duchy, czy od Boga pochodzą”. Jest ono wezwaniem do czujności, wiadomo bowiem, że szatan potrafi małpować dzieła Boże. Taktyka szatana polega czasem na prowokowaniu pewnych faktów, aby ośmieszyć zamiary Boże. W Biblii czytamy np. o bardzo zastanawiającym powodzie nagany, jakiej w VI wieku p.n.e. prorok Jeremiasz udzielił w imieniu Boga ludziom, którzy dokonywali „ohydnych” praktyk. A co takiego robili? „Synowie zbierają drewno, ojcowie rozpalają ogień, a kobiety ugniatają ciasto, by robić pieczywo ofiarne dla królowej nieba, a nadto wylewają ofiary z płynów dla obcych bogów, by Mnie obrażać.” (Jr 7,18).
„Pan nie mógł już znieść niegodziwości waszych postępków ani ohydnych czynów, jakie popełnialiście. Dlatego kraj wasz został obrócony w ruinę, w pustkowie, stał się przedmiotem klątwy. Za to, że składaliście ofiary kadzielne królowej nieba i grzeszyliście przeciw Panu, że nie słuchaliście głosu Pana i nie postępowaliście zgodnie z Jego Prawem” (Jr 44,22-23). Słowa te zostały zapisane sześć wieków przed narodzeniem matki Jezusa. O kim jest więc w nich mowa? Na pewno nie o Maryi, skoro kult królowej nieba został potępiony przez Boga. W czasach Jeremiasza, królowa niebios należała do najważniejszych bóstw starożytności. Zwano ją także matką bogów i czczono ją pod takimi imionami jak: Kali w Indiach, Aszera w Kanaanie, Izyda w Egipcie, Kybele w Azji Mniejszej, Artemida w Grecji i Diana w Rzymie.
Jednak te stare pogańskie wierzenia i tradycje jedna po drugiej wchodziły do Kościoła, gdzie nadawano im nową chrześcijańską terminologię. Na tej podstawie, nie brakuje głosów, które sugerują nam, że część chrześcijaństwa „poszła na kompromis z pogaństwem”, podczas gdy chodziło o to, aby poganie łatwiej mogli przejść na nową wiarę, gdyż nie musieli zmieniać swoich przekonań i praktyk. Na tej samej zasadzie do chrześcijaństwa wszedł także kult Diany (królowej nieba), której imię zmieniono na Maryję, objaśniając, iż chodzi o matkę Jezusa. Tym sposobem, rozpowszechniony kult Diany-Dziewicy wspomógł wprowadzenie kultu Maryi Dziewicy i w tej postaci trwa do dziś. Figury, figurki, obrazy, przydrożne kapliczki, sanktuaria i procesje poświęcone Dianie Efeskiej posłużyły wywyższeniu Maryi. Jako jeden z przykładów można podać kult Diany, który został akomodowany przy wyjaśnieniu w szerzeniu kultu Maryjnego.Nie jest też przypadkiem, że jeden z najwcześniejszych kościołów poświęconych Maryi, stanął na miejscu świątyni Diany w Rzymie. W stolicy starożytnego kultu Diany, w Efezie, sobór w 431 r. obdarzył Maryję kolejnym tytułem należącym wcześniej do Diany – Matki Boskiej (Theotokos). Na bazie tego mechanizmu do Kościoła przeniknęły też m.in.: święta Bożego Narodzenia czy niedziela jako dzień święty, oba pierwotnie poświęcone bogu słońca. (Germańskie: Sonn-tag, słowiańskie: nie-dziela, nie dzielić [działać] nie robić).
Próbując odpowiedzieć na Pańskie pytanie, czy ten sam Anioł Stróż Polski, który ukazał się na ulicach Przemyśla, to Anioł Ave w objawieniach Adama Człowieka – należy przeprowadzić analizę etymologiczną samego znaczenia imienia Ave, jak również zaznajomić Czytelników z osobą Johna Dee. Pańska sugestia porównawcza treści zawartych na blogu Adama Człowieka – zawierającym Orędzia, dawane mu przez Anioła Stróża Polski – z osobą XVI-wiecznego szarlatana i alchemika, wydaje się bowiem zupełnie nietrafiona.
Dzięki wykładom na uczelniach całej Europy, John Dee przestawał z awangardą ówczesnej nauki. Interesował się również alchemią i astrologią. I chociaż twierdzono, że działalność okultystyczna służyła mu za kamuflaż – zajmował się bowiem szpiegostwem na rzecz Korony Brytyjskiej – jest mało prawdopodobne, aby chodziło wyłącznie o tzw. przykrywkę. Nie ulega natomiast wątpliwości, że używając kryptonimu „007” (sic!), w latach 1552-1555 był na usługach Williama Cecila, twórcy elżbietańskiej siatki szpiegowskiej. W roku 1581 Dee miał niezwykłego gościa. Była to istota „nie z tego świata” – anioł. Podczas seansu wróżebnego posłaniec ów zjawił się w czarnym lustrze, które Dee odnalazł wśród artefaktów przywiezionych przez żeglarzy z Meksyku. Było ono okrągłe i wykonane z obsydianu – wulkanicznego szkliwa, którego „magiczne” właściwości doceniali już Aztekowie. Anioł zapowiedział, że wpatrując się w zwierciadło, alchemik będzie mógł oglądać inne światy i nawiązywać kontakt z ich mieszkańcami. Trudno dziś ustalić, czy „magiczne lustro” rzeczywiście okrywała jakaś tajemnica. Natomiast faktem jest, że angielski mag całkowicie podporządkował mu swe życie. Zapis imienia Anioła pozostawiony w jego notatkach, brzmiał Aue [1], które później zmieniono na zapis Ave, gdyż łacińska litera „U” była zapisywana jako „V” (np. łac. AVGVSTVS). Jedna litera, a jak wiele zmienia. „Zaprawdę bowiem powiadam wam: Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie, aż się wszystko spełni" (Mt 5,17) A zatem, ten przewrotny sposób może być użyty przez złego ducha, dla zmylenia i zwiedzenia! W Heptarchia Mystica Johna Dee oprócz anioła Aue występują również Uriel, Michael, Raphael, prince Hagonel, prince Befafel i inni. Szanowny Panie proszę zwrócić na oryginalną transkrypcje literową: „This work shall haue relation to tyme present, and present use. To mysteries far exceading it: And finally to a purpose & Intent: whereby the Maiestie and Name of God, shall and may, and, of force, must appeare with the Apparition of his wunders, and mervayles yet unhard of. Dixi -K. Camara, Nouemb.19,) De Heptarchia mystica (Diuinis, ipsius Creationis, stabilis legibus) Collectaneorum Liber primus.Cap. 1. [2]
Jeśli zaś chodzi o imię Ave, to chociaż brzmi ono znajomo z łaciny i oznacza pozdrowienie, to jednak jego pochodzenie jest punicko-semickie. Występuje w kabale żydowskiej jako Awa-el, lecz jego źródłosłów pochodzi od słowa Haw, czyli życie, stąd hebrajskie słowo Eva lub Heva – czyli „dająca życie”. W łacińskiej formie modlitwy Salve Regina czytamy: „ad te clamamus exsules filii Hevæ”. Zatem, ten Anioł noszący w objawieniach Adama Człowieka imię Ave, odnosi się do nowej Ewy – Maryi i nic dziwnego, że mówi o sobie jako o jednym z Aniołów Maryjnych, co koreluje z tak bogatą pobożnością Maryjną w Polsce.
Włoski franciszkanin o. prof. Emanuele Festa ze Studium Biblicum Franciscanum w Jerozolimie, opracował ponad 520 imion Aniołów, które pochodzą z objawień prywatnych (wśród których znajduje się także imię Ave). Stwierdził on, że wszystkie te imiona mają rzeczywiste i autentyczne pochodzenie semickie. Książka prof. Emanuele Testas została przyjęta przez Kongregację Nauki Wiary, jako absolutnie kompetentna. (Prof. Emanuele Festa „Nomi personali semitici” Edizioni Porziunkula, Assisi, Między innymi autor pisze, że ten Anioł Ave nosi w sobie pragnienie, które się spełnia, wiarę w rzeczy, które się wydarzą. „Ave è l’Angelo dei desideri che Si attueranno: fede in cose che succederanno” (Theologisches Wörterbuch des Alten Testamentes Jenni-Watermann, I, 65-67, 1978).
Nie chciałbym w tym miejscu rozwijać tematu dotyczącego patronatu Aniołów nad narodami ani innych kwestii związanych z angelologią. Jednak na koniec – raz jeszcze podkreślając podwójność, która występuje w świecie ducha i często jest wykorzystywana przez siły ciemności (- „Nie toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw Zwierzchnościom, przeciw Władzom, przeciw rządcom świata tych ciemności, przeciw pierwiastkom duchowym zła na wyżynach niebieskich. (Ef. 6,12) – muszę wyrazić ubolewanie, że Szanowny Pan nie postarał się zgłębić treści Orędzi, jedynie konkludując, że są one wyrazem poglądów politycznych Adama Człowieka, próbującego uwiarygodnić je przez postać Anioła. A szkoda, bo wtedy doszedłby Pan do wniosku, że Anioł Aue ukazujący się w czarnym lustrze Johna Dee, w żadnym razie nie jest Aniołem Stróżem Polski. Zaś z punktu widzenia psychologicznego, autor spisujący Orędzia – gdyby wzorem dzisiejszych pseudowizjonerów szukał rozgłosu, nosząc w sercu ukryte zamiary względem Kościoła – co zdaje się Pan sugerować – z pewnością nie używałby od tylu lat skromnego imienia Adam Człowiek, nie próbując na wierzących oddziaływać w żaden inny sposób, niż poprzez otrzymywany przekaz, do tego zawsze zadjustowany pod względem teologicznym przez szanowanych w Polsce kapłanów. Osobiście nie znalazłem w tekstach ze strony internetowej wątków o Eonach (nomen omen wyrażenie używane w teologii katolickiej!), sefirotach, Demiurgu, itp. a jedynie powtarzające się wezwanie do polskiej narodowej modlitwy. Demon jest przebiegły, ale nie doskonały i z pewnością, gdyby to był anioł ciemności Johna Dee, to dało by się wyczuć specyfikę myślenia i języka enochiańskiego, którego anioł ten miał jakoby nauczyć angielskiego szarlatana. Przecież Anioł Ave występujący u Adama-Człowieka nawet nie wspomina o wzywaniu czy adorowaniu jego imienia, lecz jest mowa jedynie o jego pośrednictwie! (orationis intercessionis). Czy to nie przeszło Panu przez myśl?
Kwestia wypowiedzi na temat tzw. intronizacji, a także – jak Pan raczył zauważyć – braku pochlebstw wobec polskich biskupów, należy pozostawić ogólnej sytuacji Kościoła w Pańskim kraju i na całym świecie, o których jakże często głośno wypowiada się papież Benedykt XVI, mówiąc o wielu nadużyciach.
Słusznie postępuje Kościół, który zaleca „zachować powściągliwość w spekulacjach na temat liczby, rodzajów, hierarchii aniołów. Niemniej, z drugiej strony, musimy zdawać sobie wciąż sprawę, że rzeczywistość jest daleko większa i głębsza, niż wyobraża to sobie pseudoracjonalny krytycyzm” (Katolicki Katechizm, s.170). Bardzo wskazana jest zasada, aby „unikać wszystkiego, co ma choćby pozór zła” (1 Tes 5,22), lecz aby to uczynić, trzeba je rozeznać, a co dobre zachować.
Dla Pana i Czytelników wiadomości chcę wyjaśnić, że nie jest moim zamiarem promowanie ani ocenianie tych Orędzi, do tego są inne kompetentne władze kościelne, jednakże chciałem Panu zwrócić uwagę na niebezpieczeństwa pochopnej oceny w obliczu tak wielu zagrożeń w kwestii dwuznaczności pojęć. W ujęciu dualizmu i pomieszania pojęć mamy dzisiaj bowiem Boga, który jest Światłością, i światłość, którą nazywa się bogiem.
Z poważaniem,
Rolf Dittemer, Monachium
[1]
[2]
Wyrażam moją głęboką nadzieję, na opublikowanie mojego listu na łamach czasopisma „Któż jak Bóg”, z uwagi na moją próbę odpowiedzi na zadane pytania przez Autora artykułu.
Do wiadomości:
- Redakcja Dwumiesięcznika „Któż jak Bóg”
- ks. dr Adam Skwarczyński
- administracja strony anioł-ave.blogspot.com
aniol-ave.blogspot.com/