Radek Sikorski: Jeśli pojawi się polski Breivik chcący ukarać „zdrajców” i „pomścić” prezydenta, to Jarosław Kaczyński będzie musiał wziąć tego odpowiedzialność. A wraz z nim wszyscy jego mniejsi i więksi przyboczni, którzy przyklaskują jego działaniom i pomagają mu w podsycaniu nienawiści(…)W Polsce nie brak ludzi myślących tak jak Behring Breivik, który strzelał do rodaków, by obalić rząd, ponieważ uważa, że jest on pozbawiony prawnego i politycznego tytułu do rządzenia”.
Stanisław Koziej: „Wszędzie może pojawić się polski Anders Breivik. Niekoniecznie na prawicy. Nie trzeba delegalizować ONR i Młodzieży Wszechpolskiej” – powiedział parę dni temu Stanisław Koziej.
Biorąc pod uwagę tylko te dwie wypowiedzi, w zasadzie należało się spodziewać, iż pojawienie się „polskiego Breivika, jest tylko kwestią czasu. Czyżby dobrotliwy generał z prezydenckiego BBN, wypowiadający się 15 listopada br. miał dar przewidywania, czy też dostał tajny komunikat od Premiera, który wiedział o sprawie od kilkunastu dni? No ale wszak „sytuacja w Polsce ma swoje zagrożenia i napięcia, z których na co dzień sobie czasami nie zdajemy sprawy”, rzekł Pan Grupiński. Jako żywo znów jakieś wrogie interesom siły , które „wytwarzają atmosferę zaszczuwania całych grup społecznych” – posługując się słowami z raportu posła Kalisza.
Co to za grupy, z którymi nie da się żyć w jednym państwie? Ano wiadomo – faszysty. Wiadomo, że delegalizacja nieco nie wypaliła, bo pojawiły się pewne subtelne wątpliwości, co do zasadności takich idei, tym bardziej, iż trzeba by m.in. zastanowić się nad zlikwidowaniem działającej legalnie Komunistycznej Partii Polski, jak również pochylić się na działalnością Krytyki Politycznej i jej duchowego przywódcy. Skoro nie wypaliła do końca sprawa „faszystów”, a Kaczafi bezczelnie jeszcze się od nich odciął, no zostawało wyciągniecie jakiegoś „frustrata” – wedle oceny gen. Polko – który postanowił zrobić sobie „zamach terrorystyczny na konstytucyjny organy RP”. Taksówkarz Ryszard Cyba od długiego czasu siedział cierniem w głowach speców od PRu i w końcu jest – voila! Odnosi się czasem niejasne wrażenie, iż władze państwowe z utęsknieniem wydarzenie, jak również ich adherenci, co pokazuje notka blogera Wicińskiego.
Jednak nie patrzeć, groza wydarzenia jakoś nie jest szczególnie przejmująca, podobnie jak doniesienia o zamachu w czasie Euro, gdy na rzece Bug (nieopodal Wlodawy!) znaleziono „bombę” w planami Stadionu Narodowego. I tak jak wówczas, tak i dziś sprawę powierzono niezłomnej ABW. Co prawda od tamtego czasu nie poznano zostały fakty na temat niedoszłych zamachowców ani realnego zagrożenia. Być może w ferworze Euro Rządowy Zespół Zarządzania Kryzysowego, który oczywiście się zebrał, a o którym mało kto słyszał, dał sobie spokój z terrorystami, gdy już się okazało, ze Solidarność i Duda nie zablokują ulic na czas „wielkiego święta Polaków”.
Teraz jednak jest gorzej, bo jak skarzył się Sewek Blumsztajn oskarżył uczestników Marszu Niepodległości „ukradli nam święto, chcą zabrać Polskę”. Nie bardzo wiadomo, co zaimek „nam” oznacza w ustach pana B., ale trzeba przyjąć, iż chodzi o zdrową o niefaszystowską część narodu. No więc w takiej sytuacji trzeba powrócić do Brejvika. No i się doczekaliśmy. No ale znów coś nie wyszło.
Troche za bardzo hollywoodzko. Nie wiadomo w koncu, ile w sumie "organów" chciał pozabijać – Prezydenta, czy także Premiera? Do konca nie wiadomo, co to znaczy, że zamachowiec był "antypaństwowcem", ale na wszelki wypadek zrobiono go bezpartyjnym. Zamach urządza człowiek wykształcony – a nawet może doktor – wiadomo, ze publika głupka nie łyknie w takich okolicznościach. Głupki ładują się tylko samochodem w tłum ludzi na Krakowskim Przedmieściu. No naturalnie musiał ów diaboliczny inteligent przez długi czas obserwować miejsce przyszłej kaźni – czyli Sejm i Prezydenta. Tylko że jakoś te akcje ABW nie pasują. No bo jakże to: Istniała obawa, że mężczyzna zaatakuje w czasie obchodów Święta Niepodległości, a tymczasem jednak spokojnie dano człowiekowi nadal spokojnie chodzić i sprawdzać sobie okolice Sejmu i miejsce pochodu Prezydenta? No ale z drugiej strony co dziwić: policja i ABW nie są brutalnymi siłami porządkowymi, żeby nękali ludzi bez powodu. Nie chodzą po cywilnemu na marsze i nie leją ludzi, a subtelnie zawiadamiają – ot obywatelu jutro o 6 rano zjawimy się z kolegami. Kawkę by pan przygotował, a my rzecz jasna buty wypastujemy, bo nienabrudzić.. Kto weżmnie jednak za dzialania zamachowca "odpowiedzialność"? To pokaze dopiero Komisja Sejmowa z najbardziej niezłomnym K. Miodowiczem.
Państwo znów zdało egzamin. Czekamy na nowy stan wojenny. Przeciez zamachowiec formował "grupę zbrojną".