„Ujawnienie przeszłości spowoduje, że zrozumiemy teraźniejszość. (…) Źródło dzisiejszych decyzji tkwi w przeszłości tych, którzy je podejmują. I dotyczy to nie tylko polityków czy dziennikarzy” – mówił „Rzeczpospolitej” Bogdan Rymanowski.
Rozmowa, którą przeprowadził Robert Mazurek dotyczyła wydanej właśnie przez Rymanowskiego książki "Ubek" opisującej kulisy 7-letniej pracy dla Służby Bezpieczeństwa Janusza Molki, opozycjonisty, który stał się donosicielem, a następnie został ukadrowiony. Jako funkcjonariusz SB zatrudniony na etacie niejawnionym od 1984 r. inwigiliował "Solidarność".
Są jeszcze w polskiej przeszłości nieodkryte karty
Z pewnością – i trzeba je odkryć, żeby zrozumieć współczesność.
Czego nie rozumiemy?
Ujawnienie przeszłości spowoduje, że zrozumiemy teraźniejszość, pojmiemy, kto i dlaczego postępuje tak, a nie inaczej. Źródło dzisiejszych decyzji tkwi w przeszłości tych, którzy je podejmują. I dotyczy to nie tylko polityków czy dziennikarzy. Potrafię sobie wyobrazić agenta SB, który dał się przewerbować przez UOP, by jego teczka nie wyszła na jaw, a dziś sprawdza się świetnie w roli dziennikarza i od dawna jest martwym kontaktem nowych służb.
(…)
Czego nie powiedział ci Janusz Molka?
Na pewno wielu rzeczy.
Ciekawych?
O tym, jak głęboka jest jego wiedza, świadczą rzucane niby mimochodem nazwiska bardzo znanych autorytetów ze świata polityki czy mediów, które były współpracownikami SB, ale kupiły sobie nietykalność, idąc na współpracę z UOP.
Znasz te elektryzujące nazwiska?
Nie wszystkie, ale i tak nigdy ich nie ujawnię. Bardzo przepraszam, ale nie jestem szaleńcem.
(…) Jednocześnie on mi mówi, że gdyby w 1990 roku poszedł na współpracę z UOP, to dziś sam chodziłby od studia do studia telewizyjnego i pouczał: „Rymanowski, wy prowadzicie kraj ku przepaści!", tak jak kilku innych.
Wierzysz mu w to?
Że są tacy agenci? Oczywiście, tak samo jak oczywiste jest, iż nie opublikuję ich nazwisk. Powtórzę: każdy proces bym przegrał.
Są pytania, których nie mogę ci zadać, bo tak się umówiliśmy…
Rymanowski zauważa, jak SB po złamaniu Molki umożliwiła dotychczasowemu średnio utalentowanemu spiskowcowi karierę:
Przewoził bibułę na trasie Warszawa – Gdańsk, a po zwerbowaniu czuł się bezpieczny, nikt go nie zatrzymywał, nie wpadał, a potrafił wracać do Trójmiasta z wielkim plecakiem wypchanym książkami. Sam miał zresztą gigantyczną bibliotekę literatury niezależnej, był inteligentny, oczytany, a do tego sprawny i skuteczny, więc znajomi z podziemia kupili go jako konspiratora. A ponieważ miał coraz więcej coraz ważniejszych znajomych, to robił karierę także w strukturach SB. Oni szybko zobaczyli, że to perła, diament, facet, który ma predyspozycje, żeby być ubekiem.
Więcej: http://wsieci.rp.pl/artykul/891378,948637-Rymanowski-do-Mazurka–Nie-ujawnie-nazwisk–Nie-jestem-szalencem.html