Bez kategorii
Like

Norweski magazyn Vi Menn o Smoleńsku.

23/03/2011
405 Wyświetlenia
0 Komentarze
11 minut czytania
no-cover

Kiedy dziś rano skontaktowałem się telefonicznie z Andrzejem Melakiem, by wyrazić swoje obawy po wczorajszym spotkaniu w ramach „Stowarzyszenia Katyń 2010” nie przypuszczałem, że będzie to dzień, w którym zapałam chęcią zemsty na wszystkich „hienach smoleńskich”. Co mnie tak zbulwersowało? Niby nic nadzwyczajnego zwykła lektura tłumaczenia z norweskiego pisma Vi Menn nr 11 z 20011 roku, gdzie opublikowano artykuł opisujący jak to….. Nie nie nie! Rozum nie daje rady tego znieść by opisać, co tam nabazgrolone zostało nie może mi to przez gardło przejść, a tłumaczenie tego, co w tym szmatławym g… jest napisane …. nie wiem nawet jak to nazwać. Zresztą, co ja będę komentował pozwolę sobie Państwu przytoczyć w całości robocze tłumaczenie, jakie otrzymałem od Andrzeja Melaka. Niech i was trochę uwierać zacznie ten piiiiiiiiii piiiiiiii

0


 

Tragedia w kokpicie

Ostatni lot prezydencki

Doprowadzeni do smierci, przez pijanego generała

 

Tytuł artykułu: Pilot zmuszony do lotu śmierci(Polski prezydent chciał wylądować za wszelka cenę)
 

Prezydent i lekko wstawiony generał wpłynęli na pilota, by ten lądował z polską elitą władzy w Smoleńsku rok temu.
Gęsta mgła, lotniska wojskowe bez przyrządów wspomagających lądowanie, dodatkowo niedoświadczona i źle wyszkolona załoga , były przyczynami bardzo ryzykownego lądowania, kiedy polski samolot prezydencki leciał z Warszawy do Smoleńska w zachodniej Rosji 10 kwietnia rok temu.
Ale głównym powodem, który spowodował katastrofę, gdzie wszyscy (96 osób) zginęli, była silna chęć kapitana złamać wszystkie reguły bezpieczeństwa i wylądować we mgle.
Prezydent Polski Lech Kaczyński należał do grupy państwowych liderów ze swoim własnym Air Force One. Samolot prezydencki, TU-154 o nazwie Polski Air Force 101, z właśnie wyremontowanym elektronicznym kokpitem wg standardów zachodnich i VIPowskim luksusowym wyposażeniem jak np. mahoniowy stół i głębokie fotele skórzane dla pasażerów.

Pojednanie

Tego wiosennego dnia samolot prezydencki miał zawieźć polską delegację na obchody 70 rocznicy masakry w Katyniu, gdzie Józef Stalin rozkazał wymordować 22000 oficerów i cywilów po inwazji na Polsce w 1940
Te polsko – rosyjskie obchody miały symbolizować pojednanie obu krajów. Poza prezydentem byli również polscy przedstawiciele sił zbrojnych, członkowie rządu i rodziny ofiar z Katynia.
 

Autorytarny pasażer

W śród pilotów szwadronu VIPowskiego polskich sił powietrznych miał prezydent Kaczyński opinie wymagającego. Kapitan Arkadiusz Protasiuk i drugi pilot Robert Grzywna pamiętali dobrze lot sprzed dwóch lat, gdzie lecieli jako drugi pilot i nawigator. Tuż przed wylotem prezydent wskazał nowe miejsce lądowania, co uczynili jeszcze raz już w trakcie lotu. Samolot prezydencki nie miał mapy lotu ani planu lotu do nowego miejsca lądowania i kapitan odmówił lądowania z powodów bezpieczeństwa. Był potem oskarżony o niewykonanie rozkazu, ale uznany niewinnym przez prokuratora krajowego. Nie latał on później z prezydentem. Leciał z polskim premierem do smoleńska trzy dni wcześniej ale został skreślony z listy załogi na katastrofalny lot.
Jak na samolot prezydencki załoga była zaskakująco niedoświadczona i źle wyszkolona. Protasiuk nie przeszedł szkolenia na instrumentach lądowania w złej widoczności przez pół roku. Przed spóźnionym wylotem nie mieli informacji o pogodzie w Smoleńsku Kiedy dolatywali na miejsce, okazało się że jest źle i mgła była coraz gęściejsza.
 

Mgła

Na nagraniu z czarnych skrzynek, które rosyjskie władze właśnie upubliczniły razem z raportem MAK, można usłyszeć jak kontrolerzy lotu ze Smoleńska mówią o mgle i są pytani o zapasowe lotniska, na które on Protasiuk mógłby polecieć. Jednocześnie łączy się ona z samolotem Jak, którzy wylądował z dziennikarzami pół godziny wcześniej. Otrzymuje wiadomość że pogoda jest mglista z widocznością 50 m i mieli szczęście, że wylądowali. Mała kulka w zaladku Protasiuka zaczęła rosnąc ( To takie norweskie wyrażenia – mieć kulkę w zaladku – denerwować się). Dziennikarze i komitet powitalny stał już na lotnisku i czekali. Jeśli nie wylądują, obchody będą prawdopodobnie odwołane.
Nad jego ramieniem wisi sam szef sił lotniczych, generał Błasik, który oczekuje, że pilot rozwiąże problem. Późniejsza obdukcja wykaże że miał 0,6 promila. MAK zapewnia, że stał obok pilota, kiedy doszło do wypadku.
Teraz jest również szef prezydenckiego protokołu w kokpicie i prosi w imieniu zniecierpliwionego prezydenta o informacje jak wygląda sprawa lądowania
 

Próba lądowania

Kapitan Protasiuk wie, że lądowanie na tak źle wyposażonym lotnisku w takich warunkach pogodowych grozi śmiercią. Jedyne co jest gorsze, to nie wylądować z prezydentem i gośćmi na lotnisku Smoleńsk Przez radio przekazuje on wieży, że wykona próbne lądowanie. Otrzymuje zgodę, z informacją by przerwać jeśli nie zobaczą ziemi ze 100 m. Kiedy samolot skręca do lądowania, przerywa nawigator – on (prezydent) będzie wściekły jeśli…… Dwie minuty później włącza się sygnalizator ziemi po raz pierwszy. Stary samolot wojskowy nie ma oprzyrządowania do wspomagania lądowania lecz korzysta z dwóch wież radiowych i radaru, które są o wiele mniej dokładne.
Konkluzja MAK jest taka, że pilot planował zejść nisko by zobaczyć ziemie bez względu na wysokość i śledzić ją aż do płyty, co niosło ze sobą ogromne ryzyko. Ta wola ryzyka i szereg poważnych błędów pilota w ostatnich minutach przypieczętowały los samolotu.
 

Widoczność tunelowa(? Nie wiem, nie znam terminologii, tłumaczenie dosłowne -przypis tłumacza)
 

Kapitan w końcu odkrywa na 10 km przed płytą lotniska, że jest za wysoko. Przestawia ponownie prędkość na luz (?) i zaczyna opadanie 8 metrów na sekundę, dwa razy szybciej niż normalnie. Żeby wyłączyć wyjący sygnalizator ziemi (tu pewnie chodzi o TAWS), pomiar wysokości ustawia 170 m za dużo. I ciągle opada.
Na wysokości 300m zaczyna nawigator głośno podawać wysokość. Nie wie, że płyta lotniska leży na krawędzi doliny, którą leci samolot. Na wysokości 200 m silniki nadal pracują na luzie. „Point of no return” jest już niebezpiecznie blisko, ponieważ praca turbin jest taka, że potrzebuje dużo więcej czasu by podnieść samolot w razie potrzeby.
Ale Protasiuk prawdopodobnie zaczął widzieć tunel (nie rozumiem do końca o co autorowi chodzi więc tłumaczę dosłownie -przypis tłumacza). Zwraca uwagę tylko na fragmenty tego co się w kokpicie dzieje i nie uwzględnia sygnałów niebezpieczeństwa z oprzyrządowania. Po tym jak wypuścił podwozie, nic nie mówi, wypatruje tylko płyty lotniska we mgle.
180 m. Najniższa wysokość została przekroczona. Sygnalizator ziemi znowu zaczyna wyć „Terrain ahead” pomimo to pilot nic nie robi.
100m sekundę później wyje sygnalizator ziemi Pull-up-pull-up! i tak bez przerwy. Oznacza to, że zderzenie z ziemią jest bliskie. Najpierw na 60 m krzyczy drugi pilot że powinni przerwać i odlecieć. Ale próba się nie udaje bo autopilot nie daje się wyłączyć. To była ostatnia szansa na uratowanie samolotu.
 

Uderzył w drzewo

Na 50 m również radar lotniskowy zauważył co może się stać. Kontrolerzy wykrzykują ostrzeżenia. Kiedy samolot trafia w czubek 20 m wysokości brzozy. Protasiuk rozumie, że jest za nisko, za nisko, ale już jest za późno. Z uwagi na dolinę, znajduje się 15 m poniżej lotniska.
Ostatnie sekundy kiedy samolot przecina las z prędkością 300 km/h i wszystko dzieje się szybko.
Na nagraniu ze skrzynek słyszy się już dźwięki łamiących się drzew.
Protasiuk ciągnie ster słyszy się już dźwięki łamiących się drzew.
Protasiuk ciągnie ster w pełnej panice jak tylko się da. Ale jest już za późno. Lewe skrzydło trafia brzozę tak nisko, że sześć m skrzydła zostaje urwanych.
To powoduje, że samolot leci niekontrolowanie na lewo, a pasażerowie są wciskani plecami podłogę, a kokpit wypełnia się krzykiem strachu po czym następuje słowo –„kurwa”. I tu nagranie zatrzymuje się.
Skrzydło trafiło w ziemie, następnie czubek samolotu by w końcu samolot roztrzaskał się silnie na ziemi że nikt nie przeżył. Nowa polska tragedia stała się faktem w lesie koło Katynia, jedynie 200 m od płyty lotniska.

I tak półmilionowa rzesza czytelników owego pisma przyjęła kłamstwa smoleńskie, jako objawioną prawdę w sprawie katastrowy z 10 kwietnia 2010 r.
P.S. Poszukuję pomocy w dostępie do oryginalnej wersji tego artykułu. Chcę go przetłumaczyć porządnie i na tej podstawie podjąć dalsze działanie by kłamstwa smoleńskie nie były szansą na robienie pieniędzy.


 Tu można przeczytać tłumaczenie całego artykułu zrobione przez tłumacza przysięgłego.  

 

0

stanzag

Jak przystalo na chlopa ze wsi Warszawa uprawiam role i mysle inaczej niz obecna wiekszosc wyborców.

12 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758