Proszę wpierw zapoznać się ze znakomitą notką umieszczoną tutaj
http://gps65.nowyekran.pl/post/4568,prawa-czlowieka
Bardzo istotnym zdaniem w cytowanej notce jest poniższe:
"Otóż z punktu widzenia logiki dwa zadnia: (1) "każdy ma prawo do pracy" (2) "zakazuje się zakazywać pracować", są być może tożsame, ale potocznie nie znaczą tego samego."
O ile dobrze zrozumiałem resztę notki, jest to powód, dla którego GPS65 uważa sformułowanie "prawo do" za lewicowe. W tym punkcie się nie zgadzam.
Rozmawiałem w życiu z wieloma osobami na temat idei wolnościowych. Bardzo wielu ludziom przeregulowane państwo polskie się nie podoba. Przekonanie ich do liberalizmu nie byłoby takie trudne, gdyby nie właśnie to, że niektóre postulaty są rozumiane potocznie i opacznie, zamiast być rozumiane logicznie. Wielka w tym "zasługa" obecnej klasy politycznej, której taki stan odpowiada, bo ułatwia granie na emocjach (a grę na emocjach zawsze wygra ten, kto ma dostęp do głośniejszych mediów, co w przypadku gry na argumentach nie jest takie oczywiste).
Dlatego zdecydowanie popieram Kartezjusza, który powiedział, że naprawę państwa należy zacząć od naprawy pojęć.
Prawo człowieka do X oznacza, że nie wolno używać przemocy w celu uniemożliwienia człowiekowi realizacji tego prawa. Nie uważam, żeby tego typu prawa były bezwzględne, przemoc jako odpowiedź na przemoc uważam za dopuszczalną prawnie. Prawo do pracy oznacza, że nie wolno mi przemocą odsuwać Kowalskiego od Nowaka tylko dlatego, że Kowalski wycina Nowakowi wyrostek, choć nie ma papierów, że umie to robić, o ile Kowalski z Nowakiem dobrowolnie poszli na ten układ. Ale wolno to zrobić, jeśli wycinanie wyrostka jest wynikiem użycia przez Kowalskiego przemocy względem Nowaka. Prawo do życia oznacza, że nie wolno mi przemocą pozbawiać nikogo życia. Ale wolno mi nie reagować, gdy to życie jest zagrożone z powodu czynników niezależnych ode mnie. I te pe, i te de.
Sytuacją sporną w tej kwestii jest szantaż. Dlaczego jest to sytuacja sporna? Dlatego, że szantażowany często działa nielogicznie. Usłyszy zdanie "jeśli zapłacisz okup, puścimy Twoje dziecko żywe", i implikuje sobie "jeśli nie zapłacisz okupu, zabijemy Twoje dziecko". Tymczasem logicznie wynika jedynie implikacja w drugą stronę: jeśli nie puścimy Twojego dziecka żywcem, nie zapłacisz okupu. Powtórzmy: dlaczego jest to sytuacja sporna? Dlatego, że w tym przypadku dopuszczam sądzenie według potocznego odbioru, a nie według logicznego znaczenia słów. A dlaczego? Dlatego, że szantażysta powinien odpowiadać za efekty swoich działań. Szantażysta tworzy groźbę licząc nie na to, że ją spełni, tylko na to, że druga strona – rozumując nielogicznie – zapobiegnie jej spełnieniu. Szantażowany z kolei pod wpływem groźby przestaje myśleć logicznie, ale ponieważ dzieje się to pod wpływem groźby, karalność spada na tego, kto tej groźby użył. I tyle.
Dodać może warto, że absolutnie nie zgadzam się na prawne uznanie za szantaż groźby, którą grożący ma prawo spełnić bezwarunkowo. "Jeśli nie pójdziesz ze mną do łóżka, to Cię nie zatrudnię w mojej firmie" to nie jest żaden szantaż, bo w mojej firmie mam (a przynajmniej powinienem mieć) prawo zatrudniać kogo chcę bez tłumaczenia się komukolwiek ze swoich decyzji. To jest oferta.