Rozmowy Jarosława Gugały: z Olgierdem Annusewiczem i ze Stefanem Bratkowskim w Polsat News – klasyczny spektakl nienawiści i pogardy do Polski i Polaków.
Wieczorny program prowadzony przez Jarosława Gugałę stanowił następny wielki krok w przekraczaniu przez komercyjne media kolejnych granic zakłamania, zwykłego chamstwa i obłudy i to w wykonaniu ludzi, którzy nigdy nie tylko nie powinni stać się dziennikarzami, ale nawet nie powinni nigdy zostać wpuszczeni do żadnego studia telewizyjnego lub radiowego – choćby tylko po to, by tam posprzątać i powynosić śmieci. Tzw. próg wrażliwości odróżniania dobra od zła, prawdy od kłamstwa, uczciwości od oszustwa – najprawdopodobniej wskutek różnorakich "perturbacji" życiowych – uległ zatarciu do tego stopnia, że jad nienawiści trawiący ich umysły, może już bez przeszkód wylewać się na zewnątrz, niszcząc przy okazji kolejne umysły podatne na prymitywną propagandę.
W pierwszej odsłonie wystąpił Olgierd Annusewicz, przedstawiony przez gospodarza programu Jarosława Gugałę, jako "politolog, doktor nauk humanistycznych Uniwersytetu Warszawskiego". Jak wiadomo z innych źródeł ten pan jest także specjalistą od marketingu oraz doświadczonym trenerem i konsultantem w zakresie umiejętności społecznych menadżera oraz marketingu. Obaj panowie, jak wynikało z dalszej części rozmowy, zakontraktowani byli na dowalenie PiS-owi, ze szczególnym uwzględnieniem specyficznej roli, w jakiej znalazł się prof. Piotr Gliński, by kompletnie go zdyskredytować, jako "technicznego kandydata" na premiera. Grunt pod te tezy stworzył pan Gugała już wcześniej w rozmowie z Leszkiem Millerem z SLD, który z trudem ukrywając lisi uśmiech satysfakcji zakomunikował:
"Jestem zdziwiony, że pan profesor daje sobą tak manipulować i robi z siebie pośmiewisko … Profesor Gliński równie dobrze może być kandydatem na Miss Universum …"
W ramach zagajenia (nie chodzi tu o Gajowego z Krakowskiego Przedmieścia!) Jarosław Gugała – wielce zmartwiony psuciem polityki przez polityków – popisał się "dowcipem" wymyślając, jak to w obecnym czasie – zapewne pod wpływem absurdalnych pomysłów pisowskiej opozycji – właściwie można już ni stąd ni zowąd umówić się w jakimś towarzystwie, że jeden jest premierem, ktoś inny Prymasem … by mieć satysfakcję ze zwracania się do siebie: Panie Premierze, Jego Ekselencjo … Dr Olgierd Annusewicz bardzo chętnie wszedł w tak zaproponowaną konwencję rozmowy, rozwijając ten wątek o swoje przemyślenia na temat opozycji nie potrafiącej według niego zaproponować konkretnych rozwiązań ustawowych a fundującej w zamian igrzyska z niby kandydatami. Dodatkowym "zmartwieniem" pana doktora jest zachownie większość ludzi, którzy jak stwierdził. zajmują się oglądaniem głupawych seriali, przez co jak usłyszą, że jest jakiś premier Cymański, jakiś premier Gliński, to w to wierzą, nie przyjmując o zgrozo nawet do świadomości, że jest jeszcze – wcale nie jakiś – premier Tusk. Diagnoza doktora brzmi:
"Polska polityka jest prymitywna co do treści …"
Owszem maszerować po ulicach i debatować, to sobie można, ale przedstawiać – i to już teraz – konkretne propozycje, konkretnych kandydatów …Co to, to nie! Martwi się przy tym nadużywaniem zaufania obywateli przez polityków, poprzez wmawianie, że za chwilę będziemy mieli do czynienia z dyskusją pomiędzy premierem Cymańskim i premierem Glińskim, co nieuchronnie doprowadzić może do chaosu myślowego u zwykłych ludzi.
Ale czy można brać poważnie wynurzenia człowieka, dla którego nawet tragedia smoleńska nie jest sprawą godną uwagi?
"Raport miał pokazać, że PiS zajmuje się nie tylko katastrofą smoleńską, ale także SPRAWAMI POWAŻNYMI!
PiS teraz chce zrzucić z siebie maskę Mściciela Smoleńskiego!"
normalny.nowyekran.pl/post/9731,niektore-choroby-sa-nieuleczalne
Wypowiedzi obu panów – nie tylko doktora Annusewicza – tym bardziej należy uznać za niepoważne, za zwykły, suto opłacony cyrk medialny lub jak kto woli, za kabaret, jeśli się zauważy te wszystkie niedomówienia, udawanie nieświadomych, że praktycznie wszystkie "argumenty" (w rodzaju "premiera Cymańskiego"), których używali przy próbie dyskredytowania przedsięwzięć opozycji, w tym głównie PiS-u, były na bieżąco wymysłem ich lub ich kolegów, podających się jak i oni, za dziennikarzy, politologów … To nie prezes Jarosław Kaczyński, nie Adam Hofman lub Mariusz Błaszczak mówi o premierze Glińskim, Cymańskim … lecz hunwejbini Platformy wymyślają kolejne bzdurne określenia, kolejne niestworzone teorie, zgodne z "przekazami dnia" obowiązującymi w Platformie!
W drugiej odsłonie tego samego spektaklu, jego reżyser Jarosław Gugała szumnie przedstawił swego kolejnego gościa:
"Zaprosiłem do siebie byłego prezesa Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, dziennikarza z ogromnym doświadczeniem, o ogromnym autorytecie, który działał w czasach, gdy niezależność dziennikarską trudno było zachować… Stefana Bratkowskiego".
(Wprost chciałoby się zakrzyknąć: I kto to mówi!!!)
Zaproszony gość skorzystał z okazji, by na wstępie pochwalić się swoją dawną aktywnością w Komitecie Obywatelskim przy Lechu Wałęsie, kiedy to wygrali wybory i by od razu zapewnić:
"… wtedy wziąłem rozbrat z polityką …"
Nie wiem w jakim celu o tym wspomniał, bo nawet nie poinformował, czy wziął wtedy ten "rozbrat z polityką" na tydzień czy może (aż) na dwa tygodnie – przecież cała jego późniejsza aktywność na scenie politycznej zadaje kłam tamtym jego zapewnieniom! Czyżby chciał uświadomić widzom, że przeszedł taką samą drogę jak Wałęsa i to nie tylko w przeszłości, ale i teraz, czyli drogę od "rozmów" na komendzie milicji aż po obecne nawoływanie do pałowania ludzi z "Solidarności"? I wcale nie byłoby to dziwne, szczególnie w przypadku pana Bratkowskiego, wszak osobiście zasłynął jako nieustraszony aPOlityczny poszukiwacz „faszystowskich źródeł publicznej działalności Jarosława Kaczyńskiego”, dokonując przy tym równie "apolitycznego" epokowego odkrycia a mianowicie: ODRADZANIA SIĘ w Polsce hitlerowskiego faszyzmu
toyah1.blogspot.com/2011/04/jak-zostaem-faszysta.html
Prawdopodobnie Stefan Bratkowski zbytnio zapatrzył się w poczynania swojej córki Katarzyny. Zauważył jak czerpie ona pełnymi garściami z domowego źródła, kontynuując dzieło swego ojca a przeoczył z kolei filozoficzny problem niemożliwości odrodzenia się czegoś co się nie narodziło!
Przy okazji wyjaśniło się, dlaczego Jarosław Gugała witając drugiego gościa nie nawiązał do poprzedniego swego dowcipu z przebieraniem się w szaty biskupie po to, by być traktowanym jak "Jego Eminencja". Pewnie zdawał sobie doskonale sprawę, że córka pana Bratkowskiego ma już ten etap za sobą a gość z pewnością nie będzie miał ochoty wspominać "okresu błędów i wypaczeń" w swojej rodzinie::
"… w takim momencie pojawia się poważny problem: Jak obrzezać Katarzynę Bratkowską, która zamiast kondoma od Palikota , nałożyła na siebie szaty biskupie? No i wtedy pojawia się kolejny dylemat: Czy oni po obrzezaniu tak samo nienawidzą Polaków i wszystko co jest z nimi związane, ich tradycję, wartości – jak i przed obrzezaniem? Chyba błędem byłoby łudzenie się, że córka nie pójdzie w ślady ojca … nawet, jak dowcipnie zmieni się w członka …"
normalny.nowyekran.pl/post/55855,czy-cipka-moze-zamienic-sie-w-czlonka
W tym momencie – jeszcze przed przejściem do opisania interakcji do jakiej doszło pomiędzy dwoma panami "dziennikarzami" – warto przypomieć, że i ten drugi z nich również położył wielkie zasługi na polu dziennikarskich kłamstw i manipulacji, skierowanych głównie w stronę "przebrzydłych pisowców, kaczystów …"
normalny.nowyekran.pl/post/29059,notoryczny-klamca-jaroslaw-gugala
Jak z tego wynika, obaj panowie mogli więc rozmawiać ze sobą jak równy z równym. Dodatkowego smaczku dodaje fakt, że ten który rości sobie prawo do pouczania innych, sam dał popis wyjątkowej podłości, udając obiektywnego dziennikarza:
"Jeśli Igor Janke mówił o końcu dziennikarstwa po rozmowie Tomasza Lisa z Kaczyńskim to się grubo mylił.
Dzisiaj to Jarosław Gugała dał dopiero popalić w programie "Gość Wydarzeń w POLSAT NEWS. Program wprawdzie niszowy ale naprawdę warto obejrzeć – powtórka o godzinie 23.30. Naprawdę polecam!!!!
Czegoś takiego jeszcze nie widziałem. Gościem był Adam Hofman z PiSu, człowiek, którego nie da się łatwo wyprowadzić z równowagi – i też się nie dał. Za to wyczyny Gugały powinno się nagrać i pokazywać jako negatywny wzorzec na uczelniach. Frontalny atak na polityka, ciągłe przerywanie oraz nieustanna manipulacja. Mało ze skóry nie wyskoczył – czekałem aż dojdzie do rękoczynów.
W normalnym kraju po takim występie dziennikarz powinien być skończony.
Obejrzyjcie koniecznie!!! Lis przy Gugale to mały pikuś."
citisus.salon24.pl/350238,lis-to-byl-pikus-gugala-to-dal-dopiero-popalic
Po tym "wstępie" czas poznać temat rozważań, dla którego spotkali sie panowie Gugała i Bratkowski. Otóż mieli oni rozstrzygnąć, czy Krzysztof Skowroński jest jeszcze prezesem Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich czy już tylko politykiem PiS-u, bo podobno nadszarpnął znacznie swoją reputację dziennikarską prowadząc debatę ekonomiczną zorganizowaną przez PiS w sali Polskiej Akademii Nauk.
Niczym mentor dziennikarstwa, Jarosław Gugała wygłosił sentencję:
"Prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich nie może uczestniczyć w TEGO RODZAJU przedsięwzięciach!!!"
Już o jaki rodzaj przedsięwzięć chodzi, nie starczyło (intelektualnych?) sił Jarosławowi Gugale, by to objaśnić tej mniej pojętnej części telewidzów – zgodnie z chwilę wcześniej ukutą teorią: … otumanionych (Kiepskimi …) serialami …
– bo chyba nie TAKIE "apolityczne" przedsięwzięcia miał na myśli, w których sam brał udział:
???
lecz takie:
Krytykę postępowania prezesa SDP, Jarosław Gugała pozwolił sobie nawet uogólnić, wielce UBOLEwając – podobnie jak w poprzedniej rozmowie – że w Polsce nastały teraz takie okropne dla dziennikarzy czasy, kiedy to zasady dziennikarskie są ciągle wystawiane na próbę. W jakich próbach sam uczestniczył – do tego na ochotnika – i na jakie oceny wtedy zdawał te egzaminy, już niestety nie chciał zdradzić.
We wszystkim poparł go oczywiście zaproszony gość, Stefan Bratkowski, skarżac się jak wielki zawód sprawił mu Krzysztof Skowroński, którego dotąd tak niesłychanie cenił. Dodatkowo, UBOLewając nad fatalnym stanem polskiej nauki i szkolnictwa oraz mediów, zwrócił uwagę, że
"Nie mamy wielkich uczonych, wielkich ludzi w mediach, gazetach … Nie ma działów popularnonaukowych, nie ma wielkich zwycięzców w konkursach o charakterze intelektualnym …"
Słysząc te słowa, chciałoby się powiedzieć za Kononowiczem:
"Nie ma nic i nie będzie niczego"
a z kolei patrząc na obecność w mediach głównie takich ludzi jak Jarosław Gugała, Stefan Bratkowski … można dodać, że:
Nie mamy wielkich dziennikarzy …
co kolejny raz potwierdza tezę, że "niektóre choroby są nieuleczalne" … zwłaszcza, jeśli w PObliżu "płacjentów" pobłyskują jakieś profity, osiągalne niewielkim wysiłkiem … intelektualnym!
Na szczęście, jeśli popatrzymy w inną stronę, na takich jak choćby wcześniej tu wymieniany Krzysztof Skowroński, jawi nam się zupełnie inny obraz nie tylko dziennikarstwa …
Link do zdjęcia wprowadzającego:
www.eostroleka.pl/luba/dane/pliki/obrazy/jaroslaw_gugala.jpg
Nie musisz komentować. Wystarczy, że przeczytasz ... i za to Ci również dziękuję.