Bez kategorii
Like

Ulice hańby

24/09/2012
414 Wyświetlenia
0 Komentarze
5 minut czytania
no-cover

Duracz, Świerczewski, Ferst, Kacpura, Brun, Ciszewski… Niemal ćwierć wieku po upadku komunizmu tylko w samej Warszawie patronami kilkudziesięciu ulic w dalszym ciągu są aktywni działacze Komunistycznej Partii Polski

0


czy Polskiej Partii Robotniczej, aparatczycy zaangażowani w realizowanie stalinowskiej polityki wrogiej interesom państwa polskiego, wśród nich agenci sowieckiego wywiadu.

 Sprawa dotyczy nie tylko konkretnych osób. Kilka warszawskich ulic swymi nazwami czci i legitymizuje również organizacje, które już dawno powinny zostać uznane za przestępcze.

 Najbardziej jaskrawym tego przykładem jest al. Armii Ludowej, swą nazwą patronująca odcinkowi jednej z głównych arterii stolicy – Trasy Łazienkowskiej.

– To wstyd dla nas wszystkich, hańba dla stołecznych urzędników i szyderczy chichot historii, by mianem Armii Ludowej honorować ulicę Warszawy – mówi dr Piotr Gontarczyk, historyk IPN. – Wywodząca się z Gwardii Ludowej AL była organizacją zbrojną, będącą de facto ekspozyturą Armii Czerwonej na terenie okupowanej Polski i wykonującą rozkazy płynące prosto z Moskwy. Dość przypomnieć, że jej dowódcą był Michał Żymierski „Rola”, przedwojenny generał WP, który w 1927 r. za łapownictwo został zdegradowany, wydalony z wojska i prawomocnym wyrokiem sądu skazany na pięć lat więzienia. Po odbyciu kary Żymierski został cennym pracownikiem sowieckiego wywiadu wojskowego, dostarczającym Rosjanom informacji dotyczących m.in. stanu uzbrojenia armii II RP czy działań polskiego wywiadu we Francji. Wyolbrzymiana przez peerelowskich dziejopisów rola AL w walce z niemieckim okupantem była oczywistym fałszowaniem historii. W rzeczywistości organizacja ta – co udowodnili już wielokrotnie po 1989 r. historycy – zajmowała się przede wszystkim zwalczaniem polskiego podziemia niepodległościowego, pospolitym bandytyzmem i w kilku przypadkach współpracą z gestapo. Szkoliła kadry dla przyszłego tzw. ludowego Wojska Polskiego. Była kuźnią funkcjonariuszy aparatu komunistycznego terroru. Armia Ludowa z rozkazu Stalina była jednym z głównych narzędzi podporządkowywania Polski ZSRS. Nie miała nic wspólnego z walką o niepodległość – kończy dr Gontarczyk.

 Haniebnej nazwie ulicy towarzyszy kuriozalny fakt, że al. Armii Ludowej bierze początek na skrzyżowaniu z… al. Niepodległości, by po przekroczeniu Wisły przejść w al. Stanów Zjednoczonych.

 Wśród gomułkowskich bloków na warszawskim Słodowcu ul. Teodora Duracza ociera się swą północno-zachodnią stroną o park im. Zbigniewa Herberta. Pytam przygodnego młodzieńca spacerującego z psem po parkowych uliczkach, czy wie, kim był Teodor Duracz. Odpowiada, że nie ma zielonego pojęcia. Kilka kolejnych osób również nie wie, choć na ulicy, której Duracz patronuje, mieszkają nawet od kilkunastu lat. Dopiero mężczyzna w podeszłym wieku wie, z kim mamy do czynienia. – Przecież na piekarni powiesili nawet tablicę, by uhonorować tego komunistę – kończy wypowiedź, wyraźnie zniesmaczony. Rzeczywiście, tablicę powiesili, napisali nawet, że był adwokatem, członkiem PPS, KPP, PPR i że zastępował (razem z Wandą Wasilewską) przewodniczącego Ligi Obrony Praw Człowieka. Zapomnieli jedynie dodać, że po rewolucji październikowej był członkiem władz bolszewickich na terenie Ukrainy, a w późniejszym okresie jego warszawska kancelaria prawna była punktem kontaktowym KPRP i Międzynarodowej Organizacji Pomocy Rewolucjonistom (MOPR). Sam Teodor Duracz był aktywnym członkiem sowieckiej siatki szpiegowskiej działającej na terenie Rzeczypospolitej. Po 1939 r. pozostał w Warszawie, gdzie od 1941 r. działał w komunistycznej grupie konspiracyjnej „Proletariusz”. Jego warszawskie mieszkanie stało się punktem kontaktowym tzw. grupy inicjatywnej nasłanej z Moskwy z zadaniem utworzenia na terenie Generalnego Gubernatorstwa Polskiej Partii Robotniczej realizującej zadania stawiane przez Stalina. Teodor Duracz był faktycznie szefem wywiadu PPR i członkiem komitetu centralnego tej wrogiej Polsce partii. W marcu 1943 r. został aresztowany przez Niemców i stracony. Jego imieniem tuż po zakończeniu wojny nazwano m.in. tzw. Centralną Szkołę Prawniczą prowadzącą ekspresowe szkolenia dla quasi-prawników zasilających stalinowskie składy orzekające w procesach przeciwko polskim patriotom w latach 1948–1953. Do kwietnia 2011 r. był też patronem Szkoły Podstawowej nr 69 przy ul. Wiktorskiej na Mokotowie.

Całość artykułu w tygodniku “Gazeta Polska”

 

za:

http://niezalezna.pl/33148-ulice-hanby

0

Jacek

Zagladam tu i ówdzie. Czesciej oczywiscie ówdzie. Czasem cos dostane, ciekawsze rzeczy tu dam. ''Jeszcze Polska nie zginela / Isten, áldd meg a magyart'' Na zdjeciu jest Janek, z którym 15 sierpnia bylismy pod Krzyzem.

1481 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758