Bez kategorii
Like

Dantejskie sceny na cmentarzu

20/09/2012
335 Wyświetlenia
0 Komentarze
12 minut czytania
no-cover

To tak, jakby prokuratura chciała przedłużać atmosferę smoleńską, atmosferę jakiegoś sowieckiego horroru [Antoni Macierewicz]

0



Piotr Czartoryski-Sziler

Środa, 19 września 2012   http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/10296,dantejskie-sceny-na-cmentarzu.html

Na warszawskich Starych Powązkach odbyła się wczoraj ekshumacja ciała znajdującego się w grobie Teresy Walewskiej -Przyjałkowskiej, wiceprezes fundacji "Golgota Wschodu", która zginęła w katastrofie smoleńskiej. 

Ciało z powązkowskiej mogiły oraz szczątki ekshumowane poprzedniej nocy z grobu Anny Walentynowicz w Gdańsku zostaną zbadane w Zakładzie Medycyny Sądowej w Krakowie. 
Wczorajszej nocy już przed godz. 5-tą pod bramą IV cmentarza Powązkowskiego w Warszawie zaczęli gromadzić się ludzie. Przyszli, aby oddać hołd ekshumowanym ofiarom katastrofy smoleńskiej oraz poznać powody przeprowadzania tych ekshumacji przez prokuraturę wojskową.

Zebrani przynieśli ze sobą transparenty z napisami "Żądamy prawdy" oraz "Smoleńsk. Nie pozwolimy zakłamać prawdy".Grupa przybyła wraz z księdzem, z którym modliła się i śpiewała religijne pieśni.


 Jestem człowiekiem "Solidarności", pamiętam Anię Walentynowicz. Według mnie, rząd się broni, ma coś do ukrycia, cały czas chodzi o Smoleńsk – powiedział "Naszemu Dziennikowi" Tadeusz Kostro z Warszawy. 

Pod bramą cmentarza

Pod murami cmentarza z nieskrywanym oburzeniem komentowano skandal związany z awarią tomografu komputerowego w Bydgoszczy, za pomocą którego miały być wykonywane badania poekshumacyjne ciała osoby z gdańskiego grobu. Ostatecznie czynności zostały przeniesione do Krakowa. Wszyscy współczuli rodzinie Anny Walentynowicz, że musi znosić takie cierpienia.

 Przed chwilą rozmawiałam z panami Januszem i Piotrem, synem i wnukiem Anny Walentynowicz. Wczorajszy dzień i dzisiejszy stanowią dla nich niewypowiedzianą mękę. Tak naprawdę nic nie wiemy, co tu się dzieje. Za dużo tych zbiegów okoliczności. Podróżowanie po Polsce ciał, które są w jakimś sensie świętością narodową – bo tak są traktowane ofiary Smoleńska – jest czymś zupełnie niezrozumiałym – słyszymy od poseł Anny Fotygi, która przyszła wczoraj na Powązki.

Jak stwierdziła, takie traumatyzowanie rodzin jest wręcz nie do pomyślenia. Zapowiedziała, że wraz z poseł Dorotą Arciszewską-Mielewczyk wykorzysta wszystkie dostępne parlamentarne możliwości, aby wykazać błędy w procedurze i zaniedbania prokuratorów.

 Będziemy odnosić się do tego, co stało się w Gdańsku, bo prokurator kłamał podczas briefingu, że nasza rozmowa z policją spowodowała opóźnienie ekshumacji, co jest oczywistą nieprawdą. Doprowadził do tego bałagan prokuratury. Nazwiska pań z inspekcji sanitarnej, które były niezbędne do tej ekshumacji – o czym prokuratura świetnie wiedziała – nie były po prostu ujęte na liście – podkreśla Fotyga.

Zarówno była minister spraw zagranicznych, jak i szef zespołu smoleńskiego Antoni Macierewicz stanowczo domagali się wczoraj od funkcjonariuszy wpuszczenia na teren cmentarza. Nikt ich jednak nie słuchał i nie chciał z nimi rozmawiać.

 Na warszawskich Powązkach dokonuje się ekshumacja bohaterów narodowych i cmentarz nie jest zamykany. Dlaczego teraz tak nie jest? Dlaczego nie możemy stać w alejce? Ja otwarcie mówiłam w mediach, że nie chcemy uczestniczyć w ekshumacji, lecz zaciągnąć wartę honorową. To niebywałe, że przy ciele Anny Walentynowicz nie ma w Krakowie warty honorowej. Ta gra nastawiona jest na zmęczenie ludzi, którzy są już przyzwyczajeni, że władzy wszystko można. Zastanawiam się też, skąd było wiadomo, że akurat to ciało na Powązkach należy ekshumować? – podnosi Anna Fotyga.

Poseł Antoni Macierewicz użył jeszcze mocniejszych słów. – Trudno zrozumieć, co się tu tak naprawdę dzieje. To tak, jakby prokuratura chciała przedłużać atmosferę smoleńską, atmosferę jakiegoś sowieckiego horroru. Z jakiej racji ludzie, którzy chcą oddać hołd Ani Walentynowicz, nie mogą podejść do tego grobu? – zaznacza parlamentarzysta. – Prokuratura jest odpowiedzialna za całą tę sytuację. Co ma do ukrycia? Niedopuszczenie prof. Michaela Badena do badań, zepsuty tomograf etc. – wszystko układa się w jakiś koszmarny ciąg. Wszystko odbywa się pod presją policji i wojska, które odgania ludzi – kwituje poseł PiS. 

Badania genetyczne

Według pełnomocnika rodziny Anny Walentynowicz mec. Stefana Hambury, sama ekshumacja na warszawskich Powązkach przebiegała bez zakłóceń.

 Ekshumacja przebiegała sprawnie, przedstawiciel sanepidu był od razu na miejscu. Jedno, co mnie zaskoczyło, to to, że po jej przeprowadzeniu zapytany przeze mnie przedstawiciel Żandarmerii Wojskowej, czy wyjedziemy z cmentarza główną bramą, odpowiedział twierdząco, po czym wyjechaliśmy nagle jakimś bocznym wyjściem. Czułem się jak uprowadzony –powiedział "Naszemu Dziennikowi" Hambura.

Mecenas dodał, że wraz z rodziną Walentynowicz będzie obecny podczas badań obydwu ekshumowanych ciał w Krakowie. – Prokuratorzy po dogłębnej analizie dokumentacji mają wątpliwości, mówiąc wprost, czy ciała te nie zostały ze sobą zamienione – powiedział na konferencji prasowej szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie płk Ireneusz Szeląg. Jak zapowiedział, badania genetyczne ekshumowanych ciał będą przeprowadzane w dwóch ośrodkach – w Bydgoszczy i we Wrocławiu; niezależnie od siebie. Czas oczekiwania na badania genetyczne został określony przez biegłych na tydzień, o wynikach najpierw mają dowiedzieć się rodziny. 

Pościg za dziennikarzem

Na Powązki przybyło wczoraj wielu dziennikarzy, jednak także oni nie zostali wpuszczeni na teren cmentarza. Wszystkie bramy zostały zamknięte i obstawione przez funkcjonariuszy policji i Żandarmerii Wojskowej. Kilka osób, ignorując zakaz wstępu, jakimś sposobem przedostało się jednak za mur cmentarny. Wśród nich była dziennikarka Ewa Stankiewicz i reżyser Grzegorz Braun.

Stankiewicz wraz z kamerzystą i fotografem szybko zostali wyprowadzeni poza teren cmentarza. Natomiast Brauna zatrzymała policja. W jego sprawie starali się interweniować zarówno Anna Fotyga, jak i Antoni Macierewicz, lecz nikt z dowódców żandarmerii czy policji, którzy sprawowali nadzór nad zabezpieczeniem prac ekshumacyjnych, nie chciał z nimi rozmawiać.

 Zgłaszaliśmy dowódcom poprzez żołnierzy i funkcjonariuszy, bo sami dowódcy nie chcą się stawić, że jesteśmy gotowi zaręczyć za pana Grzegorza Brauna, by go wypuszczono, bo nie ma żadnych podstaw do przetrzymywania go. Przecież nie jest groźnym przestępcą, tylko dziennikarzem, który miał prawo dokumentować przebieg wydarzeń, i na tym polega cała jego wina – ocenił Macierewicz.

Później akcja potoczyła się szybko. Ni stąd, ni zowąd nadjechał radiowóz policyjny, który chciał staranować zebraną przed bramą cmentarną grupę. Jak się okazało, przetrzymywany był w nim Braun, którego policja chciała najwyraźniej wywieźć ukradkiem z terenu cmentarza. Zebrani zagrodzili drogę przejazdu. Niezrażeni tym żandarmi stworzyli kordon i siłą zaczęli przesuwać warszawiaków i dziennikarzy w stronę jezdni, popychając ich i szturchając.

Dopiero interwencja posłów Fotygi i Macierewicza, którzy stanęli tuż przed maską policyjnego wozu, oraz okrzyki ludzi, że są to posłowie i nie można ich tknąć, gdyż posiadają immunitet, ostudziły nieco zapał funkcjonariuszy.

Bramę na powrót zamknięto, lecz Macierewiczowi, Fotydze i kilku innym osobom udało się znaleźć po drugiej stronie. Braun przetrzymywany był w radiowozie kilka godzin, prawdopodobnie pod zarzutem napaści na funkcjonariusza, policjanci spisali notatkę i ostatecznie go wypuścili. Gdy wydostał się z policyjnego wozu, nie krył oburzenia.

– Znalazłem się na cmentarzu w takim celu, żeby móc uczestniczyć jako obserwator w wydarzeniach, które uważam za istotne, doniosłe, historyczne, bo chodzi o postać historyczną. Zostałem zatrzymany przez funkcjonariuszy warszawskiej policji, którzy mnie poszturchiwali, popychali, a następnie ustalili, że to ja naruszyłem nietykalność osobistą jednego z nich –relacjonował Braun.

Jak dodał, po sporządzeniu notatki z zajścia policjanci poinformowali go, że w najbliższych dniach przedstawią mu dokumentację w tej sprawie. Braun zaznaczył, że policjant, który go zatrzymał, nie wylegitymował się.

 Nie do przyjęcia jest odsuwanie opinii publicznej od tych wydarzeń, które tutaj mają miejsce. Zwłaszcza że opinia publiczna ma wszelkie powody, żeby stosować zasadę ograniczonego zaufania do tych służb, tych urzędników, którzy tutaj swoje czynności prowadzą – skwitował Braun.

 

 

za:

http://dakowski.pl//index.php?option=com_content&task=view&id=7189&Itemid=100

0

Jacek

Zagladam tu i ówdzie. Czesciej oczywiscie ówdzie. Czasem cos dostane, ciekawsze rzeczy tu dam. ''Jeszcze Polska nie zginela / Isten, áldd meg a magyart'' Na zdjeciu jest Janek, z którym 15 sierpnia bylismy pod Krzyzem.

1481 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758