Złamana tajemnica adwokacka, przejęcie danych klientów – tak działały ABW i prokuratura. Sprawę opisuje „Rzeczpospolita”.
Służby i prokuratura, które w aferze Amber Gold objawiły swoją niemoc, w sprawie radcy prawnego z Wrocławia Tomasza Tuczapskiego wykazały się niezwykłą gorliwością.
Tuczapski usłyszał w kwietniu zarzut niekorzystnego rozporządzenia mieniem na co najmniej 12 mln 884 tys zł. Miał je, zdaniem wrocławskiej prokuratury, wyprowadzić z Południowo-Zachodniej SKOK we Wrocławiu, w której w 2008 r. odpowiadał za obsługę prawną.
O możliwości popełnienia przestępstwa zawiadomiły prokuraturę władze SKOK.
– Prowadziłem normalne działania prawne i biznesowe. Mam wrażenie, że sprawa ma drugie dno – mówi nam Tuczapski.
„Rz" nie przesądza, czy radca jest winny czy nie.
Radca został zatrzymany w listopadzie 2009 r. Trafił do aresztu na sześć miesięcy. Jak ustaliła „Rz" i dziennikarze Polsatu, krótko przed zatrzymaniem skontaktował się z nim funkcjonariusz ABW przedstawiający się jako Janusz Koreń. Tuczapski dysponuje nagraniem, w którym funkcjonariusz namawia go na spotkanie oraz rozmowę o interesach i klientach.
Już po wyjściu z aresztu Tuczapski o sprawie zawiadomił prokuraturę. Ta wszczęła śledztwo. Postępowanie szybko jednak umorzono z powodu niewykrycia sprawcy. Dlaczego? – ABW odmówiła ujawnienia osoby posługującej się danymi „Janusz Koreń" – poinformowała prokurator Ścierzyńska.
Jak już informowała „Rz", podczas przesłuchania prowadzący wówczas śledztwo prokurator Robert Mielczarek miał złożyć Tuczapskiemu propozycję nie do odrzucenia. – Usłyszałem, że jeżeli zeznam coś na Marcina Dubienieckiego (zięcia prezydenta Lecha Kaczyńskiego – red.) i Roberta Drabę (ówczesnego ministra w Kancelarii Prezydenta – red.), z którymi współpracowałem, moja sytuacja diametralnie się zmieni – opowiada Tuczapski.
Prokuratura i służby posunęły się jednak jeszcze dalej. Jeszcze zanim radca prawny usłyszał jakiekolwiek zarzuty, na polecenie prokuratury z jego kancelarii wyniesiono dokumenty, w tym również stanowiące tajemnicę adwokacką.
W listopadzie 2010 r. działania prokuratury zmiażdżył wrocławski Sąd Apelacyjny. „Prokurator nie podjął nawet próby uwiarygodnienia, że zatrzymane dokumenty zawierają okoliczności faktyczne związane z popełnieniem czynu zabronionego zarzucanego podejrzanemu" – uznał sąd i nakazał je zwrócić.
Tak się stało. Ale, jak ustaliliśmy, zanim materiały zostały zwrócone Tuczapskiemu, część z nich skopiowano. Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu Małgorzata Klaus w rozmowie z dziennikarzem Polsatu przekonywała, że oparto się na „stosownych przepisach". I odmówiła wyjaśnień.
Więcej: http://www.rp.pl/artykul/90217,931175-Radca-na-celowniku-sluzb.html