Włodzimierz Czerzasty na swoim blogu: Do Agnieszki Kublik Droga Agnieszko, Pozwalam sobie na tę poufałość, bo przecież znamy się. Poznaliśmy się pod koniec lat osiemdziesiątych w Centrum Badania Opinii Społecznej, które, jak pamiętasz, pracowało między innymi na rzecz generała Jaruzelskiego. Ty, wtedy młoda obiecująca i zaangażowana, pracowałaś w tej firmie, ja byłem mężem Twojej koleżanki z pracy, działaczem Zrzeszenia Studentów Polskich. Jak pamiętam, byłaś tak samo aktywna we wspieraniu poczynań pułkownika S.Kwiatkowskiego, ówczesnego szefa CBOS-u, jak teraz jesteś aktywna w oczernianiu jego syna, Roberta. Pewnie nazwisko przypadło ci do gustu – oni na „K” i ty na tę samą literę. Potem zostałaś dziennikarką. W wolnych chwilach zawsze szczerze Ci współczułem, bo przecież nie taką, jak twoja przyjaciółka, Monika Olejnik. Nie […]
Włodzimierz Czerzasty na swoim blogu:
Droga Agnieszko,
Pozwalam sobie na tę poufałość, bo przecież znamy się. Poznaliśmy się pod koniec lat osiemdziesiątych w Centrum Badania Opinii Społecznej, które, jak pamiętasz, pracowało między innymi na rzecz generała Jaruzelskiego. Ty, wtedy młoda obiecująca i zaangażowana, pracowałaś w tej firmie, ja byłem mężem Twojej koleżanki z pracy, działaczem Zrzeszenia Studentów Polskich. Jak pamiętam, byłaś tak samo aktywna we wspieraniu poczynań pułkownika S.Kwiatkowskiego, ówczesnego szefa CBOS-u, jak teraz jesteś aktywna w oczernianiu jego syna, Roberta. Pewnie nazwisko przypadło ci do gustu – oni na „K” i ty na tę samą literę. Potem zostałaś dziennikarką. W wolnych chwilach zawsze szczerze Ci współczułem, bo przecież nie taką, jak twoja przyjaciółka, Monika Olejnik. Nie pokazujesz codziennie w TVN twarzy, ani nawet butów. Dla ambitnej kobiety to musi być przykre. Masz za to fobie – mnie, Roberta Kwiatkowskiego i Ordynacką. Dzięki nam żyjesz. Jakby nas nie było, nie miałabyś o czym pisać. Więc jesteśmy. Dla Ciebie. Nie tylko my jednak, co stwierdzam z niejaką zazdrością. Wielu przede mną przywoływało Cię do porządku, dawało po łapach. Na przykład za twoje notoryczne manipulacje faktami związanymi z Lwem Rywinem i telewizji publiczną, Leszek Miller pisze o tobie „per „kłamczucha” i strofuje jak niechlujną uczennicę: „Agnieszka Kublik potwierdza istnienie teorii psa Pawłowa. Kiedy tylko spojrzy w kierunku telewizji na ulicy Woronicza, od razu wietrzy knowania SLD, mroczny świat lewicowych układów oraz skradające się cienie Roberta Kwiatkowskiego i Włodzimierza Czarzastego. (…) Z niesmakiem podkreśla [że] jego nazwisko – jak zresztą moje – figuruje w raporcie sejmowej komisji śledczej ds. afery Rywina w składzie tzw. Grupy Trzymającej Władzę. Redaktor Kublik zwyczajnie kłamie. (…) Wspomniana komisja uznała, że Lew Rywin nie został wysłany do Agory w imieniu jakiejkolwiek grupy lub osoby, instytucji lub partii politycznej oraz że nie istniał związek między jego korupcyjną propozycją a procesem legislacyjnym ustawy o radiofonii i telewizji. Istnienia grupy trzymającej władzę nie potwierdziła nawet prokuratura w Białymstoku, która działając na zlecenie swego ulubionego ministra Ziobry starała się jak mogła. (…) Równie rzeczowo reagował na Twoje, droga Agnieszko, publikacje, Tomasz T. Terlikowski, człowiek z przeciwległego bieguna politycznego niż Miller, czy ja. Znalazł się bowiem w gronie osób, o których napisałaś (do spółki z kolegą z redakcji): „Pracę w mediach publicznych dostali nie za swój standard dziennikarski, ale dlatego, że ich poglądy odpowiadały PiS-owi, a przede wszystkim prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiemu”. W tym krótkim akapicie Terlikowski wytyka Ci aż dwa kłamstwa: nie dostał pracy w TVP za rządów PiS, tylko wcześniej, po drugie twierdzi, że w żadnym z programów, które współredagował, nie prezentował poglądów politycznych Jarosława Kaczyńskiego. Terlikowski uznał Twoje pisanie za narzędzie do wypchnięcia pewnych ludzi z zawodu, a nawet odebrania im moralnego prawa do jego wykonywania. Jako człowiek, w którego wielokrotnie kierowałaś lufę swojego colta naciskając cyngiel, mogę tę konstatację Terlikowskiego potwierdzić. Może jeszcze Jan Pospieszalski, którego publicystyki nie cenię za jej jednostronność, co jednak nie znaczy, że nie uznaję jego prawa do pisania o nim prawdy. Otóż o nim też napisałaś, że dostał się do TVP za PiSu. Co na to Pospieszalski: „Program >>Warto rozmawiać<< jest na antenie TVP nie od pięciu, a od siedmiu lat. Trwa nie godzinę, a 37 minut. (…) W telewizji publicznej pojawiłem się w 1994 roku i nie pamiętam, co wtedy robił Kaczyński, (…) ale na pewno nie miał mocy, by decydować, kto pracuje w telewizji. To było po raz pierwszy. Po raz drugi pojawiłem się w TVP w kwietniu 2004 roku, w czasach, gdy prezesem był Jan Dworak, kojarzony mocno z Platformą Obywatelską. Decyzję zaś o umieszczeniu programu w ramówce podjęła Nina Terentiew, raczej daleka od bycia dyspozycyjnym żołnierzem Jarosława Kaczyńskiego”… Czyż to nie pyszne echo słynnego dowcipu o rozdawaniu rowerów na Placu Czerwonym w Moskwie? Mógłbym jeszcze przytoczyć całą masę pretensji kierowanych pod twoim adresem, za to, że kłamiesz, ale i tych wystarczy, żeby Cię w jakiś sposób wyróżnić. Zgłaszam Cię więc niniejszym do miana „Dziennikarskiej Hieny roku 2010”. Wiem, że wygrasz. Twoje kłamstwa są wyjątkowe. Kłam, kręć, konfabuluj, zmyślaj… A o mnie pisz, co tylko chcesz. Moja Hieno. Włodek Czarzasty |