Panie „Fryzjer” telefon do pana – prezes chce wiedzieć jak obstawiać…
Ci którzy dziś mówią, że my (nie wiem kogo mają na myśli mówiąc „my”) już wygraliśmy Euro 2012 najnormalniej w świecie kłamią, albo, jeśli posłużymy się tutaj technikami białego wywiadu, dają do zrozumienia prokuraturze, że tyle nakradli, że teraz już nie ma odwrotu i trzeba jakoś wspólnie płynąć dalej, aby do tamtego brzegu*. I stąd na barki całego społeczeństwa wrzuca się ów zlepek „my”.
Ja bynajmniej nie zaliczam się (i nie chciałbym, aby ktokolwiek inny za mnie to robił) do tej reklamowanej drużyny narodowej. Uściślając, dopowiem, że przynajmniej do tej „drużyny narodowej”, którą reprezentuje ten rząd i przeróżni oficjele i reklamodawcy wszelakiego szajsu w płynie i pastach i pastylkach, a też inni biznesmeni „wygrywający przetargi” na szosy i autostrady i budowę nowego pałacu dla PZPN.
Wszyscy wymienieni, w biały dzień i śnieżno białych rękawiczkach, okradli ten naród, a teraz, przy pomocy obezwładniacza jakiegoś procentowego wynalazku, próbują to zamieść pod sterty butelek i opakowań w które udało się wcisnąć chmielu_podobne wiązanie chemiczne – coś na wzór popularnej już soli, suszu jajecznego, mięsa i ryb mrożonych, którym termin przydatności minął pół wieku temu.
Że niby co, że słucham, proszę? Że pijanym narodem łatwiej się rządzi?
No tak, to prawda, ale wszystko do czasu. A tak na marginesie. Moja drużyna nordowa, to (być może) będzie ta, którą niebawem ulica powoła.**
Utknąłem w konwencji językowych przypuszczeń, to raz jeszcze w tym klimacie i temperaturze pozwolę sobie.
Być może pan Janek jest nazbyt dosłowny, za dużo prawdy mówi, której nie da się tak na sucho przełknąć (bez popicia) naraz. Ale idąc dalej tropem pana Janka, i jego tokiem myślenia, zapytam.
Co, do cholery jaśnistej, wspólnego z Polską ma flaga z piłką i Tuskiem, pardon, Tyskie(m) i numerem cycków nie wiadomo, której panny Krysi i napisem POLSKA? No co? Może ktoś mi odpowie? Nie? To nie, sam sobie odpowiem – szmal z reklamy i nic więcej. No może jeszcze szmal z mandatów, kasa z ekspres sądów stadionowych, z lewej wódy, papierosów i narkotyków, itp.. zapytałem tych z bramy, gdzie flag owych wisi kilka – mówią, że piękna, że Mucha nie siada. Ci z bramy pod szóstką wiedzą najlepiej, i mówią: oj będzie się działo…
W normalny weekend panowie w białych czapkach zatrzymują około 2,5 tysiąca nietrzeźwych – znaczy się zatrzymują tych, którzy są tak nawaleni, że nie wiedzą, że „lodziarze” też ludzie i trzeba dorzucić się do skromnej pensji „pana z suszarką” na drodze. A ilu naprawdę jeździ po pijaku?
Trudna praca. Jeszcze trudniejsza prokuratora, który łapie za telefon najczęściej w budce lub jakiś inny zwykły stacjonarny i mówi: Tyy, Grzechu, ty się kurwa opamiętaj, ty przestań! Ja tych przewałek sam nie dam rady przykryć…ludzie gadają i wszystko zaczyna pękać…tylko patrzeć jak nas po całości wyłoży… ty wiesz pieprzone podsłuchy, wszędzie każdy ma dojście, i ten je – piiii internet…
Ciężkie czasy, ciężkie i coraz cięższe pieniądze na przykrywanie tych wszystkich czystych, jak bokserki menela, po ostrej tygodniówce na winach marki wino na melinie u ślepej Mańki.
Patrzę na niektóre ulice Wrocławia i widzę, że turniej tuż tuż – wszędzie te flagi z piwem, numerem miseczki w rozmiarze pięć (to działa, ponoć już po paru piwach) i fragmentem piłki na białym tle.
Potrafię doskonale czuć się, a czasem i też parszywie, bez znieczulaczy płynnych wlewanych w siebie i sypkich wciąganych nosem, czy wstrzykiwanych w niebieskie autostrady żył..
Co nie znaczy, że nie znam smaku alkoholu – było minęło, przygoda jak wiele, wyrosłem, dojrzałem i zrozumiałem, że to nawet nie ścieżka do celu, że wolę iść normalnie, prostą i wygodną drogą tam, gdzie ja sam zechcę, a nie gdzie mnie za nos zawlecze woń alkoholu i rubaszny śmiech pieprzonych bab…
Próba otrzymania odpowiedzi na pytanie, dlaczego ważni politycy są macherami/przestępcami w białych rękawiczkach zmierza w tym samym kierunku jakim jest uzyskanie odpowiedzi na inne pytanie: dlaczego muchy lubią, przepraszam, gówna.
Zanim "wydrukuję" wyniki spotkań biało-czerwonych z Grecją, Rosją i Czechami podzielę się swoją obawą, która dotyczy wytrzymałości serca naszego pana Janka. Jakiś wewnętrzny niepokój mi towarzyszy, kiedy słyszę to co słyszę, jak pan Janek otwarcie mówi o tej zgrai.
I przyznać muszę – lękam się, że nam padnie, jak Gruszka, podczas oglądania meczu z Grecją, albo z Rosją, co jeszcze dodałoby pikanterii w tym dramatycznym pejzażu.
Panie Janku, niech się pan na miły Bóg trzyma, i niech pan nie da się otruć.
Polska – Grecja 0-2
Rosja – Polska 0-3
Polska – Czechy 1-2
Ale nie o wynik sportowy w tym turnieju chodzi. Ważniejsze to to, kto na tym (i ile) zarobił.
Cicho sza, cicho-sza… itp.,itd., et cetera.
To nie będzie normalny weekend, to będzie coś więcej, i nie chodzi o to, kto kogo rozgromi i kto kogo na murawie ogra. Chodzi o coś znacznie więcej. O to, co będzie potem, i po której stronie będą podniesione ręce w zaciśnięte pięści…
Bo gra dopiero wtedy naprawdę się zacznie, kiedy kurtyna opadanie i lud zobaczy, że „król z królową” są bez majtek i gorszą sceną bardziej, niźli trzynasta księga Pana Tadeusza.
Tu i ówdzie słyszę czasem, że rząd to je…ne kutasy.
Pozwalam wyobraźni zatem pójść jeszcze kawałek i na tę scenę raz jeszcze wrócić i ujrzeć, a nawet zobaczyć, widok (jak już opadnie kurtyna i opadną gacie) kto z nich obrzezańcem, kto złodziejem skurwysynem. I nikt mi więcej nie powie, żem antysemita nazywając Żydem Żyda.
Mój optymizm już dawno okopał się na pozycji uważnej obserwacji i zanim ryknę za innymi huraaa! To wpierw się rozejrzę, spojrzę jak zareaguje sędzia główny, jaki gest wykona jak wzrokiem zapyta liniowych, co zrobić w tej sprawie i zanim odgwiżdże spalonego, karnego lub gola, to przez tych sekund kilka trwa ceremoniał.
Ten turniej przypomina mi inny, też w piłkę kopaną, w Korei. Wtedy podobnie – najlepsze były reklamy i szmal, jaki wpadł do piłkarzy, do ich kieszeni, jeszcze przez mistrzostwami. Boniek wtedy i Zbyszek dziś – w promocji piłki na trzeźwo inaczej. Jeszcze tylko Edyty do kompletu trzeba i ktoś powie z boku patrząc: graliśmy jak nigdy przedtem…