A jednak się kręci… – miał mruknąć Galileusz, a widząc, co się dzieje w moim emigranckim grajdołku mruknę i ja. Otrzepała się ta najnowsza emigracja z paprochów i raptem przestała być sztandarowym zapleczem Platformy Obywatelskiej. Mało tego – w Dublinie i Londynie ludzie zrzeszają się pod hasłami jednoznacznie niepodległościowymi, co mnie cieszy, bo dowodzi tezy, że z dystansu (vide Polonia w USA) widać ostrzej i że w Irlandii też szumowina opadła. Ale powoli… Początek maja 2004: Szwecja, Irlandia i Wielka Brytania otwierają swoje rynki pracy dla Polaków. Wg różnych szacunków na Wyspy w przeciągu dwóch lat trafia milion Polaków. A może i dwa miliony. W najmniejszej, zabitej dechami irlandzkiej dziurze słychać język polski. Na budowie czy w sklepie. […]
A jednak się kręci… – miał mruknąć Galileusz, a widząc, co się dzieje w moim emigranckim grajdołku mruknę i ja. Otrzepała się ta najnowsza emigracja z paprochów i raptem przestała być sztandarowym zapleczem Platformy Obywatelskiej. Mało tego – w Dublinie i Londynie ludzie zrzeszają się pod hasłami jednoznacznie niepodległościowymi, co mnie cieszy, bo dowodzi tezy, że z dystansu (vide Polonia w USA) widać ostrzej i że w Irlandii też szumowina opadła. Ale powoli…
Początek maja 2004: Szwecja, Irlandia i Wielka Brytania otwierają swoje rynki pracy dla Polaków. Wg różnych szacunków na Wyspy w przeciągu dwóch lat trafia milion Polaków. A może i dwa miliony. W najmniejszej, zabitej dechami irlandzkiej dziurze słychać język polski. Na budowie czy w sklepie. Albo w szpitalu. Albo w knajpie. Albo gdzie tylko sobie wymyślicie. Dostają 8 euro na godzinę (7.95 – ówczesne minimum zarobkowe poza budowlanką) pozwala…, zresztą policzcie sami. Na budowie minimum to było chyba 13 euro na godzinę. Irlandia rośnie w siłę!
W mediach w Polsce Irlandia staje się tematem. Ziemią Obiecaną, Wyspą Szczęścia i co tam jeszcze zdołali wymyślić dziennikarze. Staje się też smakołykiem propagandowym dla polityków. Wtedy to padają słowa Tuska o budowie drugiej Irlandii w Polsce i o dostępnym na wyciągnięcie ręki cudzie gospodarczym. Polska w zachwycie. Irlandzcy Polacy też. Doceniono ich, rękę politycy wyciągają. W eter idzie wrzutka (i żyje do dzisiaj), że Lech Kaczyński nazwał emigrantów „nieudacznikami”.
Kiedy w lutym 2007 roku z oficjalną wizytą na zaproszenie pani prezydent Irlandii Mary McAlesee na Wyspę przyjeżdża prezydent Lech Kaczyński przed „polskim” kościołem czeka na niego grupa aktywistów z transparentem: „Nieudacznicy witają…”. Podchodzę. Pytam, czy wiedzą, że to przekłamanie i że nigdy się tak nie wyraził. Jedna z obecnych tam dziewczyn, dziennikarka zresztą, mówi mi, że wiedzą, ale napisali, co napisali… I że nie zmienią.
Zarzut „nieudaczników” pada ponownie tego samego dnia wieczorem, na „konferencji prasowej”, w której bierze udział może z 15 osób. Kaczyński wysłuchawszy perory dziennikarza o nieudacznikach nawet się nie irytuje – prosi go jedynie o wskazanie źródła tej dziennikarskiej wiedzy. Na tym w zasadzie rzecz się kończy, dziennikarz spełniony, Kaczyński bez emocji, ale zapewne gorzko myślący o skuteczności propagandy.
Internetowe polskie fora w Irlandii przez najbliższe półrocze tłuką w zasadzie w kółko jedno: Kaczory to obciach, zmieniajmy Polskę. Powstają inicjatywy, spotkania, kluby dyskusyjne, ale rzec mi trudno o powodzeniu i ich zasięgu, bo akurat nie bywam. Internet jednak nie pęka, internet łyka wszystko.
Tuż przed wyborami ekstaza: do Dublina zjeżdża Donald Tusk z Radkiem Sikorskim. Zgromadzonym w sali Związków Zawodowych SIPTU prezentują ni mniej ni więcej tylko platformiany: „Narodowy Program Powrót do Domu”. Tak właśnie to się nazywało. Ludzie wniebowzięci wizytą, bo ktoś docenił. Nikogo oczywiście ów Program w najmniejszym nawet stopniu nie zwilża, bo przecież dopiero co z Polski wyjechali i wiedzą, że programem się nie najedzą. Ale posłuchać miło.
Podczas wyborów parlamentarnych w październiku roku 2007 kolejka pod polską ambasadą na Ballsbridge „wystaje za róg”. Ludzie porwani platformianą propagandą stoją po trzy-cztery godziny, by zdeklarować się po stronie PO i przede wszystkim okazać nieufność Kaczorom, którzy oczywiście nazwali emigrantów „nieudacznikami”. Na tzw. frontgardenie ambasady rozlokowały się coś ze trzy ekipy telewizyjne, zapamiętuję uroczo uśmiechniętą dziewczynę deklarującą w stronę kamery TVN: „Panie premierze, zadanie wykonane!”. Pozamiatane, PiS odchodzi w niebyt, nastaje Platforma. Dzięki nam, również dzięki nam!
Już w 2008 polityczne napięcie siada. Rysuje się kryzys i pierwsi „polscy młodzi fachowcy, którzy posiedli standardy zachodnie i wracają do Polski zakładać własne interesy” ponownie pojawiają się w Irlandii. „Wolę tu na zasiłku niż w Polsce za 1000 złotych miesięcznie” – można znaleźć wpisy na forum. I że w Polsce się nie da założyć firmy, że żyć się nie da, że standardy nie przystają… Ale pracy, która dotychczas w Irlandii rosła na drzewach – już nie ma. Kuku. Polityka schodzi na plan dalszy, no bo o czym tu mówić.
Rok 2010 to już Irlandia oczyszczona; Polacy pracujący i Polacy zasiłkowcy. Reszta znika, rozprasza się po Polsce czy Europie. Na moje oko w Irlandii nie ma dziś nawet 80-ciu tysięcy Polaków. Rok 2010 to również Smoleńsk. W kilka dni po katastrofie główną ulicą Dublina przechodzi Marsz Pamięci, pod GPO (tu zaczęło się Powstanie Wielkanocne) odczytany jest apel poległych, później setki Polaków kierują się ku Ogrodowi Pamięci, a wcześniej i później spotykają się u polskich dominikanów.
Obecnie w Dublinie i Londynie powstały Kluby Gazety Polskiej. Na spotkaniach po mszach spotykają się różni ludzie; nie brak tych, którym z red. Sakiewiczem nie po drodze. To jednak nie ma znaczenia – obecnie tylko tu „coś się dzieje”. Na 10 kwietnia planowany jest przemarsz przez centrum irlandzkiej stolicy. Z flagami, balonami, kwiatami.
Czy Platforma zdecyduje się wizytować Dublin ponownie przed nadchodzącymi wyborami? Czy ma dla Polaków w Irlandii jakiś kolejny Program? Czy odpowie, co stało się z programem: „Powroty do Domu”? Nie znam odpowiedzi na te pytania, ale nieszczególnie nawet mnie one interesują. Jak i coraz liczniejszą ekipę spod znaku zaangażowania w sprawy Polski.