Był rok 1983, kończyłam pracę dyplomową na Wydz. Architektury Wnętrz w Krakowie, przygotowywałam się do podyplomowego Studium Scenografii, profesorowie wróżyli mi karierę wielkiego artysty. W Polsce działy się ważne rzeczy, w powietrzu wisiało jakieś zawieszenie z pytaniem; -Codalej? Niektórzy niecierpliwi pakowali manatki i uciekali z kraju. Wszyscyśmy czuli w kościach zmiany, mieliśmy nadzieję na wolność, samorealizację, szczęście. Już niedługo, powtarzaliśmy. Jak to artyści, żyliśmy, pracowaliśmy w grupach, zespołach. Akurat wtedy pracowałyśmy w trójkę z dwiema przyjaciółkami w Nowej Hucie, na "Teatralnym". Wpada któregoś dnia kolega z błaganiem, by mu wymyśleć wzory ładnych przedmiotów dla domu, szczególnie szkła, bo otwiera pierwszy w Krakowie prywatny sklep z upominkami , "Krakowskia 13". Przy kawie coś tam mu naszkicowałam na świstkach dołączając opis, bo […]
Był rok 1983, kończyłam pracę dyplomową na Wydz. Architektury Wnętrz w Krakowie, przygotowywałam się do podyplomowego Studium Scenografii, profesorowie wróżyli mi karierę wielkiego artysty. W Polsce działy się ważne rzeczy, w powietrzu wisiało jakieś zawieszenie z pytaniem; -Codalej? Niektórzy niecierpliwi pakowali manatki i uciekali z kraju. Wszyscyśmy czuli w kościach zmiany, mieliśmy nadzieję na wolność, samorealizację, szczęście. Już niedługo, powtarzaliśmy.
Jak to artyści, żyliśmy, pracowaliśmy w grupach, zespołach. Akurat wtedy pracowałyśmy w trójkę z dwiema przyjaciółkami w Nowej Hucie, na "Teatralnym". Wpada któregoś dnia kolega z błaganiem, by mu wymyśleć wzory ładnych przedmiotów dla domu, szczególnie szkła, bo otwiera pierwszy w Krakowie prywatny sklep z upominkami , "Krakowskia 13". Przy kawie coś tam mu naszkicowałam na świstkach dołączając opis, bo na poważne projekty, nie było czasu.
Jak się później okazało, kieliszki, które wtedy wymyśliłam stały się światowym hitem. Pierwsza huta która je produkowała to huta Fistka i Ostafila z Tarnowa, potem wzór ukradły huty w Krośnie- huta "Kazana" i inni. Na tym wzorze powstało całe prywatne hutnictwo szkła w Polsce, tysiące małych hut w garażach, z których dziesiątki rozwinęły się w spore huty. Przez ponad 20 lat, rynek zachodni tylko po to wysyłał tiry , a huty nie nadążały z produkcją. Zalana została cała Europa, potem Ameryka, Kanada i Australia. Wyprodukowano ich setki milionów, powstały tysiące miejsc pracy.
Nikt wtedy nie słyszał o prawie autorskim. Fistek tyle wiedział, ze projekt jest jakiejś artystki z Krakowa. Kiedy na żądanie Amerykanów w zamian za poparcie Wałęsy w wyborach powstały zalążki prawa autorskiego ( bez przepisów wykonawczych) , Fistek chciał wzór zastrzec pod swoim nazwiskiem, ale było to niemożliwe bo pomysł z niewielkimi zmianami powielali już wszyscy. Drugą przyczyną było celowo żle skonstruowane prawo, bo prywatyzujący się komuniści kradli wzory z Zachodu ( nie wiedząc jakie talenty mają u siebie). My, projektanci proponowaliśmy im współpracę, ale bylismy przyjmowani z nieufnością. W Krośnie u "Kazany" miałyśmy takie propozycje;- wy sobie tu Panie możecie u nas poeksperymentować i weźmiecie darmo te eksperymenty, a my za to, że udostępniamy wam hutę, weźmiemy sobie do produkcji te wzory, które nam się spodobają. Właściciele przeliczali naszą pracę na roboczogodzinę robotnika i tak im wychodziło. Jak proponowałyśmy projekty za pół procenta od sprzedaży sztuki, patrzyli na nas jak na oszustki, nie rozumieli, że jest to dobre przede wszystkim dla nich, bo płacą tylko za to, co chwyciło na rynku.
W okresie świetności mojego kieliszka wybrałam się z koleżanką projektantką za jej namową do Tarnowa, by zaproponować nowe wzory dla huty. Liczyłam, że z tak mocną kartą w dłoni będziemy przyjęte jak zbawienie. Kiedy powiedziałam właścicielowi, że jestem autorką kieliszka (na którym dorobił się wielkiej huty), spojrzał na mnie z chciwą wrogością, jak Bilbo na Froda dzierżącego w dłoni pierścień władzy. Uspokoiłam go, że nie przyszłam upominać się o prowizję, ale zaproponować współpracę i rozluźnił się nieco, ale powiedział, że mu się to nie opłaca, bo on włoży czas i pieniądze w eksperymenty, a mafia szklarska i tak ukradnie gotowe wzory i zaproponuje handlarzom taniej, więc on będzie musiał obnizać ceny, a jak ich pozwie, to mu spalą hutę, woli więc robić dla Włochów, którzy przyjeżdzają ze swoimi wzorami, zastrzeżonymi w Szwajcarii i z umową, że nie wolno ani jednej sztuki sprzedać na boku.. Spytałam jaką ma zyskowność na tym interesie, odpowiedział, że 4%. Mówię mu, że jak mu się partia szkła nie uda , to ponosi wielkie ryzyko, a gdyby miał własny, zastrzeżony hit, mógłby spokojnie dodać 30% ceny z tytułu własności wzoru, którego nikt nie ma, ale nic z tego nie wyszło, bo prawo autorskie ma fatalne luki, ponadto jest korupcja w sądach i wygrywa ten, kto ma lepszego adwokata. Mój rozmówca na koniec dodał znienacka, że jak zechcę go pozwać o ten wzór, to on ma lepszych adwokatów niż ja i oni mnie zniszczą. I w takiej korzennej atmosferze odbyły się nasze rozmowy. Potem dowiedziałam się, że drugi współwłaściciel zrzynał wzory od Mariana Gołogórskiego, znanego rzeźbiarza i projektanta szkła.
Wybraliśmy się więc z Marianem na UJ do Pani prof. Traple, współtwórczyni tak żle napisanego prawa autorskiego, by rozwikłać ten problem, niszczący nie tylko projektantów, ale i Polskę. Pani powiedziała swoją stawkę za 15 minut rozmowy kładąc na biurku zegarek. My, zaskoczeni horrendalną kwotą zgodziliśmy się, bo co mieliśmy robić w tej niezręcznej sytuacji. Po krótkiej rozmowie, dowiedzieliśmy się, że w świetle napisanego przez panią prawa nic się zrobić nie da, bo w przypadku "wzoru zdobniczego", legalnym jest zawłaszczenie 90% dzieła, o ile zmieni się 10%, np. rozmiar obiektu. Dodała, że mozna się sądzić i powołać ekspertów ( wtedy było ich w Polsce 4 od szkła), ale oni i tak przyznają rację silniejszym. Dodam, że z dzieła muzycznego można wykorzystać tylko 4 takty.
Spotkałam kiedyś w pociągu jednego z tych ekspertów. Jak usłyszał, że jestem autorką tego kieliszka, mało z fotela nie spadł, bo on napisał rozprawę o tym właśnie kieliszku i rozpytywał kto go wynalazł. Powiedział wtedy, że powinnam od początku zastrzec wzór jako wynalazek, nie wzór zdobniczy, bo w historii światowego szklarstwa od początków jego istnienia, jest to pierwszy i jedyny przypadek połączenia ciągnięcia z dmuchaniem. Ale skąd miałam to wtedy wiedzieć, ponadto już nie miałam do tego serca.
I tak skończyło się hutnictwo szkła w Polsce. Za kilka lat śladu po nim nie było. Dobił je "profesor" Balcerowicz i wielu innych profesorów.
Tak miałam z wieloma wzorami; z modeliną, jeszcze na studiach, z meblami, wzorami z wikliny. Kto chciał, ten powielał, jakby "siódme niekradnij" nie dotyczyło cudzej pracy. Gdyby jeszcze Polska miała z tego jakiś pożytek. Dodam, że w tej całej historii najbardziej narazili mi się żydzi, bo byli najpodlejsi. Polscy prostaczkowie czynili to z nieświadomości, nieudolnie, w małych ilościach i dla chleba. Wielki biznes powiązany z politykami, sądami, prawnikami to była bezwzględna, arogancka gmina, mająca gdzieś Polskę i Polaków. Liczyła się tylko mamona.
Tak macocha Polska traktuje swoje dzieci. Tysiące utalentowanych Polaków mogłoby odbudować tej kraj. Po to Bóg obdarzył nas talentami byśmy mu służyli. Ta banda nieodpowiedzialnych krwiopijców u władzy bawi się naszym kosztem. Niepokornym proponuje się tabletkę, elektrowstrząs, nędzę i cenzurę, by zamknąć im usta na wieki. Robią z nas wariatów i moherów. Nie wyobrażam sobie Rzeczpospolitej Obydwojga Narodów. Nie da się połączyć wody z ogniem. Niech stąd pójdą, albo zaakceptują naszą wiarę, jeśli nie chcą się nawrócić.
Nie modlę się o zemstę, ale o normalność. Boże wysłuchaj nas. Mamy prawo pracować i budować nasz kraj.
Iza Rostworowska. Crux sancta sit mihi lux / Non draco sit mihi dux Vade retro satana / Numquam suade mihi vana Sunt mala quae libas / Ipse venena bibas