Bez kategorii
Like

O co walczymy

09/05/2012
621 Wyświetlenia
0 Komentarze
16 minut czytania
no-cover

O co tak na prawdę walczymy

0


  Zawziętość, z jaką toczy się w Polsce walka polityczna może robić wrażenie, że jest to śmiertelny bój o władanie, w którym zwycięska strona bierze wszystko, czyli nie tylko przejmuje ster rządów, ale przede wszystkim trwałe elementy władzy: -resorty siłowe, pieniądze, media i kontrolę nad ludzkimi zachowaniami. Najwyraźniej gra toczy się nie o jedną czy dwie kadencje rządowe, ale o panowanie na przestrzeni wielu lat.



Demokratyczne instytucje w postaci wyborów stanowią jedynie sztafaż gdyż ten, kto dysponuje monopolem informacyjnym, środkami administracyjnymi, pieniędzmi, a nade wszystko posiada tych, którzy „liczą głosy”, ma niemal zapewnione zwycięstwo.





Z drugiej strony bezstronny obserwator może uznać, że cała ta zawzięta walka jest grą pozorów i zmierza tylko do zmiany warty w tym samym układzie nie zmieniając jego istoty. Klasycznym przykładem może służyć doświadczenie z AWS, która podjęła walkę o dokonanie zasadniczych zmian i uzyskała stosowne poparcie, ale nie na tyle żeby samodzielnie objąć rządy i dlatego natychmiast zawarła koalicję z Unią Wolności – partią, której program był najbardziej sprzeczny z programem AWS ze wszystkich partii wówczas posiadających parlamentarne przedstawicielstwa.



Takie podejrzenia mają swoje uzasadnienie w przyjętej konwencji walki politycznej, toczącej się wokół stołków i posad, a nie idei i programów.





W ostatnim moim wpisie w „niezależnej” dotyczącym rocznic majowych użyłem sformułowania o konieczności akcji oporu przeciwko istniejącemu stanowi w Polsce, a nie tylko „opozycji” w stosunku do rządu, który jest tylko żałosnym wykonawcą obcych dyrektyw.





Przypomina to nieco stosunki w PRL gdzie istniała „demokratyczne opozycja” w stosunku do reżimu. Używanie tej nazwy zapożyczonej z ustrojów demokratycznych gdzie opozycja miała swoją pozycję ustrojową i w każdej chwili mogła legalnie zastąpić istniejący rząd, było za czasów PRL oczywistym nieporozumieniem.



W walce z bolszewicką dominacją liczył się ruch oporu przyjmujące różne postacie począwszy od walki zbrojnej aż po próby stworzenia reprezentacji politycznej.



Pojęcie „demokratycznej opozycji” zostało stworzone celowo na użytek własnej frakcji partyjnej, która w nomenklaturze oficjalnej nazywana była „rewizjonistami”, a która zmierzała do objęcia władzy pod hasłem „socjalizmu z ludzkim obliczem”. Faktycznie to „ludzkie oblicze” sprowadzało się do usadowienia przy władzy własnych oblicz.





Pojęcie ruchu oporu jest odbiciem terminologii używanej przez okupantów niemieckich w czasie wojny.



Wszyscy, którzy walczyli z niemiecką okupacją byli traktowani, jako „Widerstand bewegung”, sam pamiętam, że miałem taką pieczątkę na moich aktach w czasie więzienia przez Gestapo.



Jest to pojęcie dostatecznie pojemne ażeby zdefiniować walkę z reżimem, ale ciągle niedostateczne dla sformułowania celu, o jaki się walczy.



W naszych warunkach jedynym celem, o który warto podjąć nawet najostrzejszą walkę i, co najważniejsze, sięgnąć po środki skuteczne, chociaż częstokroć nie mieszczące się w istniejącej konwencji „prawomyślnych działań”, – jest odzyskanie pełnej niepodległości.





Przypominam, że jednym z pierwszych moich wpisów w „niezależnej” był artykuł „Sprawa niepodległości” zamieszczony 1 grudnia 2010 roku, przytoczyłem wówczas mój uprzedni apel o stworzenie porozumienia tych organizacji i osób, które uznają, że walka o niepodległość Polski jest w dalszym ciągu najwyższym nakazem Polaków.



Pozwalam sobie zatem przytoczyć treść ówczesnych publikacji.









„Sprawa niepodległości Polski



Tak się w mym życiu złożyło, że począwszy od wybuchu wojny w 1939 roku stale byłem w służbie Niepodległej Polski i do dziś staram się ją kontynuować. Nie jestem w tym odosobniony, wielu z mego pokolenia, którym udało się dożyć dnia dzisiejszego podobnie traktują swoją rolę, jeżeli nie chce się użyć wzniosłego słowa – posłannictwa. Uznajemy, że niepodległość jest pojęciem zdefiniowanym i że temu pojęciu odpowiada formacja państwa polskiego powstałego w listopadzie 1918 roku. Obowiązująca w tym państwie konstytucja z 23 kwietnia 1935 roku określiła wyraźnie warunki, jakie musi spełniać państwo polskie dla zachowania jego niepodległości. Warunki te zostały naruszone przez stworzenie tworów nielegalnych w postaci tzw. „rządu jedności narodowej” w 1945 roku, a całkowicie zburzone przez sfałszowane wybory w roku 1947 i utworzeniem PRL. Przez cały czas istnienia PRL depozytariuszem niepodległej Polski był prezydent RP na uchodźstwie ustanowiony zgodnie z wymaganiami obowiązującej konstytucji. Po roku 1989 zaistniały warunki dla kontynuowania polskiej państwowości, jako państwa niepodległego i osadzonego na prawowitym gruncie konstytucji z 23 kwietnia 1935 roku. W ten sposób zostałaby zapewniona ciągłość państwa ze wszystkimi wynikającymi z tego tytułu prawami, a ponadto dałoby to podstawę dla właściwego ustosunkowania się do działań PRL, a co najważniejsze nie przejmowania odpowiedzialności za jej bezeceństwa. Na skutek przyjętej przez organizatorów „III Rzeczpospolitej” zasady ciągłości z PRL potwierdzonej konstytucją z 1997 roku mamy do czynienia z odmianą państwowości zapisanej w stalinowskiej konstytucji, czyli tworu z definicji niesuwerennego.



W tych okolicznościach głoszenie przez beneficjentów spisku „okrągłostołowego”, że w dniu 4 czerwca 1989 roku odzyskaliśmy niepodległość jest najłagodniej mówiąc nadużyciem. Ten fałsz jest instynktownie odczuwany przez naród, który w znacznej mierze odmawia w nim udziału. Najlepszym tego wyrazem jest uczestnictwo w wyborach przeważnie około 40% elektoratu, a przecież w pierwszych wyborach Polski niepodległej w 1919 roku mimo nieporównywalnie gorszych warunków uczestnictwo osiągnęło 80%. Świadomym odczuciom tego stanu dali wyraz uczestnicy „marszu niepodległości i manifestacji pod pałacem prezydenckim śpiewający „Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie”. Stało się to pod wpływem ostatnich wydarzeń jaskrawo obrazujących zależność naszych rządów od obcych wpływów, ale przecież dzieje się tak od wielu lat.



Szerzenie społecznej świadomości stanu naszej państwowości jest w tej chwili najważniejszym zadaniem rzeczywistych polskich elit. W tym celu zaproponowałem w swoim czasie wydanie wspólnego oświadczenia organizacji i osób indywidualnych głoszące potrzebę walki o niepodległość, gdyż taki zbiorowy apel może mieć istotny wpływ na budzenie społecznej świadomości Polaków. Sięgając do doświadczeń historycznych można przytoczyć fakt skonfederowania stronnictw niepodległościowych w Krakowie w roku 1913, ale także powołać się na apel Jana Pawła II głoszący, że „wolność Polski nie jest nam dana, ale zadana”, co się oczywiście odnosi do naszej niepodległości państwowej.

Przy okazji pozwalam sobie przytoczyć projekt tekstu proponowanego oświadczenia:







                                             O Ś W I A D C Z E N I E



My niżej podpisani przedstawiciele ugrupowań politycznych i społecznych walczących o niepodległy byt naszej Ojczyzny Polski niniejszym oświadczamy:



– Niepodległe Państwo Polskie odrodzone w 1918 roku zwane obecnie wbrew stanowi prawnemu i historycznemu „II Rzeczpospolitą” nie przestało istnieć gdyż Jego ciągłość trwania zapewnia Konstytucja uchwalona 23 kwietnia 1935 roku a szczególnie artykuł 24 nakazujący Prezydentowi Rzeczpospolitej ogłoszenie wyborów następcy w okresie trzech miesięcy od chwili zawarcia pokoju. Do dnia dzisiejszego pokój między Polska a III Rzeszą Niemiecką nie został zawarty, a zatem przekazanie władzy prezydenckiej, a tym samym zapewnienie ciągłości istnienia niepodległego Państwa Polskiego mogło się odbyć jedynie w trybie przewidzianym wspomnianą Konstytucją Stwierdzamy, że taki akt do chwili obecnej nie nastąpił.





– Powołanie państwa polskiego pod nazwą „III Rzeczpospolita” stanowi naruszenie prawa i nie zapewnia ciągłości istnienia Niepodległego Państwa Polskiego, a wybory parlamentarne 4 czerwca 1989 roku zostały dokonane z pogwałceniem podstawowych praw demokratycznych w formie obrażającej godność narodową i dla tej przyczyny nie mogą być uznane, jako podstawa prawna dla organizacji polskiej państwowości. Do dnia dzisiejszego skutkują brakiem właściwej reprezentacji Narodu Polskiego we wszystkich organach władzy.



Obecnie stosowana konstytucja z kwietnia 1997 roku stanowi zarówno z litery prawa jak i ze swej treści kontynuację PRL tworu bezprawnego powołanego przez sowieckich okupantów dla realizacji zaborczego celu podporządkowania sobie Polski i narzucenia Jej wrogiego ustroju bolszewickiego.



Wszystkie przeżywane obecnie szczególnie dotkliwie przez Naród Polski krzywdy i niedogodności wynikają z ułomności ustrojowej obecnej formy państwowości uznawanej wprawdzie przez układy międzynarodowe, ale nie służącej należycie Polskiemu Narodowi.





Mając na względzie przedstawiony powyżej stan polskiej państwowości a szczególnie brak suwerenności państwa, niedostatek rozwoju materialnego i duchowego narodu postanawiamy, co następuje:



– Walka o restytucję Niepodległego Państwa Polskiego nie została zakończona i naszym wspólnym obowiązkiem narodowym jest jej kontynuacja w celu przywrócenia pełnej ciągłości istnienia Rzeczpospolitej Polski Odrodzonej w 1918 roku zgodnie z zapisami obydwu przedwojennych konstytucji.



Musi być dokonana weryfikacja obowiązującego prawa zarówno w odniesieniu do jego zgodności z Konstytucją Rzeczpospolitej Polski jak i z szeroko pojętym interesem narodowym, a szczególnie unieważniona obecna konstytucja.



Państwo Polskie musi być tworzone zarówno w poszanowaniu najświetniejszej polskiej tradycji narodowej jak i w nawiązaniu ciągłości prawnej, gdyż tylko takie państwo będzie w stanie właściwie reprezentować naród i zapewnić mu godny byt, wszechstronny rozwój oraz wolność i niezawisłość.





Walkę o Niepodległą Polskę musi podjąć cały Naród Polski możliwie w trybie pokojowym wykorzystując narzędzia istniejące w obecnym systemie politycznym, a w przypadku niemożności zrealizowania celu tymi środkami również środkami dostępnymi poza granicami obecnego prawa.





Jesteśmy gotowi do wszelkich poświęceń dla dobra sprawy przywrócenia Polsce należnej jej Niepodległości, dobrobytu i wolności Jej obywateli oraz poszanowania i godnej Jej pozycji na forum międzynarodowym.



Apelujemy o współdziałanie w tym dziele wszystkich Rodaków w kraju i zagranicą a szczególnie organizacji i instytucji reprezentujących prawdziwie polską postawę narodową.





W ślad za tego rodzaju odezwą powinien iść program tworzenia niepodległego państwa polskiego, postaram się napisać o tym w kolejnym artykule.”





/PS. artykuł w tej sprawie został zamieszczony w „niezależnej” 2 grudnia 2010 r/

0

Bez kategorii
Like

O co walczymy?

16/04/2012
0 Wyświetlenia
0 Komentarze
14 minut czytania
no-cover

Polska chce renegocjacji Pakietu Klimatycznego, ponieważ politycy zdali sobie sprawę, że uwikłali się w realizację interesów gospodarczych obcych państw i w obecnej formie jest on zabójczy dla gospodarki.

0


Polska jako jedyny kraj nie zgodziła się na zaostrzenie kryteriów Pakietu Klimatycznego przez prezydencję duńską. Duńczycy zaproponowali 80 proc. redukcję emisji gazów cieplarnianych oraz zakaz używania paliw kopalnych w energetyce. Byłoby to destrukcyjne nie tylko dla polskiej gospodarki, ale dla poszczególnych gospodarek krajów europejskich. Aby dokładnie zrozumieć motywy naszego kraju, a także determinację krajów, które próbują narzucić odgórne i radykalne cele ekologiczne, trzeba zdać sobie sprawę, jakie interesy i jakie racje stoją za stanowiskami konkretnych krajów Unii Europejskiej.

Rola węgla w energetyce

Według World Energy Council zasoby węgla kamiennego na świecie szacowane są na 860 mld ton, z czego ponad 272 mld ton przypada na Europę i Eurazję. Największe pokłady węgla znajdują się w Stanach Zjednoczonych – 27 proc. i Rosji – 17 proc., a w Europie – na Ukrainie – 3 proc. i w Polsce, gdzie leży 2 proc. globalnych zasobów węgla. Zasoby węgla kamiennego i węgla brunatnego wystarczą na ok. 250 lat, czego nie można powiedzieć o ropie naftowej i gazie ziemnych, których może zabraknąć już za pół wieku.


Według World Coal Institute Polska, obok RPA, należy do najbardziej uzależnionych od węgla krajów świata. Ze spalania paliw kopalnych uzyskuje się ponad 90 proc. energii elektrycznej. Niewiele mniej od węgla zależne są Chiny, Australia, a także Kazachstan, Indie, Izrael czy Czechy. Globalną potęgą węglową są więc Chiny, gdzie produkcja węgla w ciągu ostatniego półwiecza zwiększyła się stukrotnie. Europa jest trzecim po Chinach i Stanach Zjednoczonych największym rynkiem węgla na świecie, co trzeba zaznaczyć, coraz bardziej zależnym od importu tego surowca.


Polska jest największym w Europie i 9. na świecie producentem węgla. Według danych Ministerstwa Gospodarki w 2010 r. wydobycie wyniosło 76 Mt. To prawie trzykrotnie mniej od Rosji i 38 razy mniej od Chin. Rosjanie, obok Indonezji i Australii są największymi eksporterami surowca, a największymi importerami w Europie są Niemcy i Wielka Brytania. Polska stała się także importerem węgla – głównie z Rosji, ale ze względu na coraz bardziej skomplikowane warunki wydobycia, rosyjski przemysł węglowy jest w dużej mierze zależny od importu polskich maszyn górniczych.


Węgiel po ropie naftowej jest drugim pod względem ważności surowcem energetycznym świata. Jednak jak donosi Financial Times, popyt na energie wytwarzaną z węgla jest równie sumy popytu na energię pochodzącą z innych źródeł – gazu, ropy naftowej, atomu i zasobów odnawialnych. Według Międzynarodowej Agencji Energetycznej, mimo przyjętych założeń, popyt na węgiel w Europie nie będzie malał, ani w krótkiej, ani w średniej pespektywie czasowej.

Polska nie zrezygnuje z węgla i gazu

Jest jasne, że dla takiego kraju jak Polska, zredukowanie zależności energetycznej od węgla z 90 proc. do nawet 20 proc. w 2050 r. jest po prostu niemożliwe. Oznaczałoby to zapaść całej gospodarki – drastyczny spadek PKB, horrendalną podwyżkę cen energii, a rezultacie bankructwo wielu przedsiębiorstw, masowe bezrobocie, zwiększone wydatki socjalne państwa, co mogłoby prowadzić do scenariusza znanego z Grecji. Już teraz wskutek rosnących cen energii, wiele polskich rodzin nie stać na płacenie rachunków za prąd czy gaz. Realnie rzecz biorąc możliwa jest natomiast stopniowa dywersyfikacja wytwarzania energii. Trzeba jednak powiedzieć jasno – polityka Unii Europejskiej, bazująca na dogmacie walki ze zmianami klimatu i zmuszająca kraje członkowskie do podporządkowania się dyrektywom wymyślanym w Brukseli jest błędna i szkodliwa dla gospodarek wszystkich krajów członkowskich.


Dotychczas energia wytwarzana ze spalania węgla kamiennego należała do najtańszych. Tymczasem unijna „dekarbonizacja” energetyki oznacza dla naszego kraju nakładanie nowych podatków na przemysł wydobywczy i konsumentów. Od stycznia bieżącego roku obowiązuje akcyza na węgiel i koks do celów opałowych, co zwiększy koszt konsumpcji węgla o ok. 10 dolarów za tonę.


Według przyjętej strategii, dywersyfikacja koszyka energii w Polsce będzie dryfować w stronę nowych siłowni korzystających z gazu ziemnego, co najmniej dwóch elektrowni jądrowych oraz elektrowniach bazujących na źródłach odnawialnych. Nie może być mowy jednak o jakiejkolwiek rewolucji czy rezygnacji z węgla. Radykalna zmiana zasilania energią całej gospodarki, z przyczyn praktycznych i ekonomicznych, nie może przebiegać tak, jak życzyłaby sobie tego Unia Europejska.


Bardzo duże nadzieje wiązane są w Polsce z wydobyciem gazu ziemnego i ropy naftowej ze źródeł niekonwencjonalnych. W Stanach Zjednoczonych, dzięki eksploatacji gazu łupkowego ceny cen gazu spadły o 85 proc. od roku 2005, a kraj stopniowo uzyskuje suwerenność energetyczną. Według koncernu BP USA osiągną samowystarczalność w zakresie wytwarzania energii już w 2030 r.


Tym samym torem chce iść Polska. Najnowsze badania Państwowego Instytutu Geologicznego ukazują realne zasoby gazu z łupków bitumicznych w Polsce na blisko dwa biliony metrów sześciennych. Mimo, że poprzednie prognozy były dużo bardziej optymistyczne, obecne zasoby wystarczyłyby nawet na 200 lat produkcji przy niezmienionym poziomie konsumpcji.

Dlaczego Unia naciska?

Mimo, że zarówno spalanie gazu, jak i siłownie jądrowe gwarantują znaczne obniżenie emisji dwutlenku węgla do atmosfery, czego tak usilnie domaga się Bruksela, poszczególne kraje – głównie Niemcy oraz Francja, protestują przeciwko budowie elektrowni jądrowych w Polsce oraz starają się wszelkimi drogami prawnymi zablokować eksploatacje gazu łupkowego w Europie.


Lęk przed energią atomową podsycany jest niedawną katastrofą w Fukushimie. Podobnie przeciwko gazowi łupkowemu wysuwane są argumenty ekologiczne. Jednak, aby poznać prawdziwe tło narzucania Polsce przejścia z energetyki węglowej na energetykę odnawialną, należy poznać interesy ekonomiczne krajów o najsilniejszej pozycji politycznej w UE.


Polityka klimatyczna jest forsowana przez kraje, które są liderami w dziedzinie technologii energetyki odnawialnej. Wyjątkiem jest Francja, gdzie ponad 78 proc. energii wytwarzają siłownie jądrowe.
Według Eurostatu produkcja energii z biomasy w 2010 to ok. 230 TWh. Jednak zwiększenie udziału tego typu surowców w koszyku energii jest już niemal wyłącznie możliwie przy zagwarantowaniu stabilnego importu, co kłóci się z europejską polityką zrównoważonego rozwoju – bowiem nie można efektywnie kontrolować wszystkich upraw, co prowadzi do częstych sporów z partnerami handlowymi, głównie z Azji (np. kontrowersyjne ograniczanie importu olejów palmowych).


Jeśli chodzi o energię pozyskiwaną z farm wiatrowych czy za pomocą ogniw fotowoltaicznych, to praktycznie w takich krajach jak Dania, Holandia czy Niemcy, kurczą się tereny, gdzie takie nowe elektrownie mogłyby powstawać. Pozyskiwanie ziemi pod farmy staje się coraz droższe – w Danii od 2003 r. nie udało się dokonać większych przyrostów mocy z elektrowni wiatrowych zlokalizowanych na lądzie. Podobny regres obserwuje się w Niemczech, gdzie z kolei zbyt słabe okazały się warunki wiatrowe i wiele inwestycji rozczarowało.
Wskutek powyższego, czołowe europejskie firmy – do niedawna najwięksi w świecie producenci turbin wiatrowych i ogniw fotowoltaicznych muszą szukać nowych rynków zbytu. Największym i najbardziej obiecującym dla nich rynkiem jest Polska. Według Urzędu Regulacji Energetyki liczba zainstalowanych mocy elektrowni wiatrowych przekroczyła w ubiegłym roku 1000 MW. Widząc potencjał rynku, wielu producentów uruchomiło w naszym kraju zakłady produkcyjne elementów wież i turbin wiatrowych.

Postęp opłacany z kieszeni podatnika

Powody, dla którego niemieckie, duńskie i hiszpańskie firmy zainteresowane są Polską jako rynkiem zbytu dla ich technologii, są właściwie dwa. Pierwszy to przymusowa realizacja przez nasz kraj unijnej polityki wobec zmian klimatu, zawartej w Pakiecie Klimatycznym. Kolejny to rządowe wsparcie dla projektów ekologicznych, czyli innymi słowy wspieranie zbytu zachodnich producentów pieniędzmi z kieszeni podatników.


Zyskują na tym największe światowe koncerny – producenci turbin wiatrowych z Niemiec, Danii i Hiszpanii, których można wymienić z nazwy. Opór przed sztucznie nakręcanym popytem wymuszany przez Unię Europejską, kosztem dobrobytu milionów polskich rodzin, musi budzić zrozumienie.


Jest jeszcze jeden aspekt, który uzasadnia determinację Niemiec czy Danii w zmuszaniu polskich podatników do zakupu produktów pochodzących z tych krajów oraz niewycofywanie się Unii Europejskiej z coraz bardziej skompromitowanej polityki klimatycznej.


Unia Europejska powoli zostaje wypierana z globalnego rynku energii odnawialnej przez firmy azjatyckie. Według raportu „Energetyka wiatrowa w Polsce, Europie i na świecie”, firmowanego przez Polską Agencję Inwestycji Zagranicznych, największym producentem energii z wiatru są Chiny, gdzie łączna moc elektrowni wiatrowych wynosi 44,7 GW, co stanowi 22,7 proc. światowego udziału. Tym samym firmom z Europy po piętach depczą już tacy giganci jak chińskie Sinovel, Goldwind, Dongfang Energy czy indyjski Suzlon. W 2010 r. Chińczycy zanotowali prawie 50 proc. wzrost przyrostu mocy z farm wiatrowych, podczas, gdy w Danii wyniósł on zaledwie 1,6 proc., w Hiszpanii 4 proc., a w Niemczech 5,6 proc. Powyższe całkowicie wyjaśnia desperacką postawę tych krajów wobec politycznego oporu Polski wobec Pakietu Klimatycznego.


Nadszedł więc czas na rewizję polityki klimatycznej Unii Europejskiej nie tylko dla Polski, ale także dla wszystkich krajów Europy, które w dobie kryzysu finansowego, muszą się zmagać z nieodpowiedzialnym narzucaniem wyśrubowanych strategii ekologicznych państwom narodowym.


Obecnie należy domagać się pełnej odpowiedzi na forum publicznym na następujące pytania: na jakich postawach naukowych formułowana jest polityka wobec zmian klimatu, jakie efekty przyniosła dotychczasowa polityka klimatyczna oraz jakie skutki gospodarcze wynikają z jej wdrażania.


Tylko odpowiedź na te trzy pytania pozwoli poznać prawdę i rzeczywiste motywacje, którymi kierują się politycy.

Artykuł ukazał się w "Najwyższym Czasie!"

0

Tomasz Teluk

europose

20 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
343758