Jak dostać pracę w TVP?
10/03/2011
459 Wyświetlenia
0 Komentarze
3 minut czytania
Najlepiej przez prezydenta – pomyślał sobie młody, wykształcony, z dużego miasta, sympatyk PO. Nie, „to nie je bajka” – to faktyczny fakt. Bohater nazywa się Paweł Miter, lat 25, politolog z Wrocławia. Miter załatwił sobie własny program w TVP, trzymiesięczny kontrakt na 39 tysięcy zł i przychylność szefów TVP – podaję za www.onet.pl. Ale jak? Miter skorzystał ze strony internetowej, z której wysyła się e-maile, wpisując jako nadawcę kogo się chce. Pomysłowy politolog wybrał adres jacek.michałowski@prezydent.pl i już jako szef kancelarii prezydenta współczesny Nikoś wysłał do szefa TVP list polecający. Numer się udał i z dnia na dzień Miter został redaktorem TV, hołubionym przez szefów, jako ten człowiek, który ma dojście do prezydenta. W zasadzie byłoby to […]
Najlepiej przez prezydenta – pomyślał sobie młody, wykształcony, z dużego miasta, sympatyk PO. Nie, „to nie je bajka” – to faktyczny fakt. Bohater nazywa się Paweł Miter, lat 25, politolog z Wrocławia.
Miter załatwił sobie własny program w TVP, trzymiesięczny kontrakt na 39 tysięcy zł i przychylność szefów TVP – podaję za www.onet.pl. Ale jak? Miter skorzystał ze strony internetowej, z której wysyła się e-maile, wpisując jako nadawcę kogo się chce. Pomysłowy politolog wybrał adres
i już jako szef kancelarii prezydenta współczesny Nikoś wysłał do szefa TVP list polecający. Numer się udał i z dnia na dzień Miter został redaktorem TV, hołubionym przez szefów, jako ten człowiek, który ma dojście do prezydenta. W zasadzie byłoby to śmieszne, gdyby nie to, że
miernoty z TVP
uznały rekomendację za wystarczający powód zatrudnienia – na polityczne zlecenie! Kłaniają się czasy PRL I, kiedy to żony partyjnych notabli dostawały posadki w wydawnictwach, tygodnikach, w radiu i telewizji. Nic się, jak widać, w PRL II nie zmieniło. Ponieważ
KRRiT
to twierdza towarzyszy z SLD (dawniej PZPR) i koalicji PO/PSL to i metody pracy przypominają etos Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Tak wtedy, jak i dziś, demokratycznej opozycji nie ma w KRRiT – są tam sami swoi. A w PE nikt nie zakleja sobie ust taśmą na znak protestu.
Post scriptum: młody, wykształcony, z dużego miasta politolog Paweł Miter już raz popadł w konflikt z prawem. Można zatem bez obaw stwierdzić, że należał do grona wyborców p. prezydenta, na którego się powołał: wszak kryminaliści głosowali zarówno na PO w wyborach do Sejmu, jak i na p. Komorowskiego. Skąd zatem to oburzenie?!
TVP to stróż demokracji, transparencji i pierwszy szereg walki z korupcją. Oczywiście zagranicą.
Oznacza to, że gdyby list, przesłany ze wspomnianego wyżej adresu, był prawdziwy, to protegowany p. prezydenta umowę by dostał. A o aferze nikt by się nie dowiedział. I na tym polega prawdziwy skandal.