Państwo bez_praw(i)a. Co ma wisieć nie utonie!
Obudziło mnie gwałtowne pukanie do drzwi. Odruchowo spojrzałem na zegarek – za pięć szósta. No tak przyszli po mnie, pomyślałem i zacząłem sprawnie wkładać do podróżnej torby bieliznę na zmianę: kilka par skarpet, lżejsze i cieplejsze odzienie i dwie czapki, jedna zimowa druga akurat na cieplejszy okres – nie wiadomo jak długo będą mnie trzymać.
Na kolejne walenie do drzwi odkrzyknąłem: chwila – już idę.
Spojrzałem przez okno – taki widok kurna, a tu trzeba … Zamknąłem i w drodze do przedpokoju z regału wziąłem trzy książki, kilka gazet w tym Playboya i Sens i zdjęcia moich bliskich. Wszystko wrzuciłem do torby.
Pukanie do drzwi zagłuszało walenie serca w klatce z piersiami. – Nie wiem ile dostanę 25 lat, czy może dadzą dożywocie!!!???
Po co mi to było, kur..a!? – po co ja wtedy pomagałem pchać ten pieprzony samochód? Albo, po co urywałem gałązki brzozowe w procesji Bożego Ciała!?
Teraz mam za swoje i dobrze mi tak. Oni dotarli do moich odcisków palców, mają zdjęcia i wszystko będzie na mnie. Dostanę za głównego psa i za Smoleńsk! I Bóg wie co jeszcze nawyrabiałem.
Blady ze strachu z sercem wypadłym prawie z klatki przekręcam klucz w zamku – otwieram i gwałtownie odsuwam się od drzwi, aby na domiar złego nie oberwać klamką.
Zamykam oczy. Czekam. A tu nic. Otwieram oczy i widzę sąsiadkę z piętra wyżej – Dzień dobry…, przepraszam, że pana obudziłam, ale widzę, że pan i tak już nie spał. Ranny z pana ptaszek…
Mam do pana wielką prośbę – pożyczyłby mi pań do ostatniego parę groszy? Dziecko jedzie na wycieczkę z klasą i dopiero dziś mi smarkacz powiedział, że jednak trzeba zapłacić. A wie pan u nas się nie przelewa, nie licząc ostatniej awarii, kiedy zlew się zapchał i kran zostawiłam otwarty. O tam – palcem pokazuje na mój sufit – to ta plama z wtedy, prawda? Prawda – odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
Ile? – Przepraszam, co ile? – Ile pani potrzebuje pieniędzy?
Zamknąłem drzwi, portfel odłożyłem na lodówce w kuchni i wróciłem do pokoju. Otworzyłem szeroko okno. Wziąłem głęboki oddech. Próbowałem uciszyć serce: łzom szczęścia pozwoliłem płynąć swobodnie. No dobrze, pomyślałem, teraz muszę sobie spokojnie przypomnieć wszystko, dzień po dniu, całe swoje życie. Gdzie, kiedy i z kim byłem. Gdzie i dlaczego opierałem się o tę, czy tamtą szybę samochodu, jubilera, bankomat – z kim żartowałem na sprawy poważne i dlaczego robiłem mądrą minę do głupiej gry.