Wśród żołnierzy rzymskich, faryzeuszy, saduceuszy, uczniów, zdrajców, donosicieli, tych co się go zaparli, lub bali dać świadectwo, tej garstki, która trwała przy Nim i go opłakiwała, a może tych,
po cichu wspomagali go swoim majątkiem, albo męczenników za prawdę? Może by cię to w ogóle nie interesowało i uważałbyś go za jeszcze jednego z wielu nawiedzonych?
W której grupie widzisz Pana Oparę, ŁŁ, Kaczyńskiego, który dziś przemawiał, a kiedyś odrzucił arcybiskupa jako nieprzydatnego ideologicznie hierarchę, Tuska, blogerów, siebie?
A po Ukrzyżowaniu? W jakiej grupie znalazłbyś się Ty? Wśród tych, którzy byli zawiedzeni i odeszli? Wśród tych, którzy śmiali się, że dali sie tak nabrać? Wśród tych, którzy szczerze rozpaczali, ale nie tracili nadziei oddając się Bogu ufni w Jego Moc i Plany?
PRZERWA W OBRAZACH PASYJNYCH
PRZEZ POJAWIENIE SIĘ ŚWIĘTEGO OPIEKUNA JÓZEFA W POSTACI DZIECIĘCIA
opowiada Klemens Brentano, który spisywał widzenia
Opowiedziane dotychczas widzenia pasyjne miała świątobliwa Anna Katarzyna począwszy od wieczora 18 lutego 1823 (wtorek po pierwszej niedzieli Postu) aż do 8 marca, tj. do soboty przed niedzielą śródpostną. Odczuwała przy tym widziane cierpienia duchowo i cieleśnie. Bez świadomości zewnętrznej, pogrążona w tych rozmyślaniach, płakała i jęczała, jak torturowane dziecko.
Wstrząsana nerwowymi drganiami rzucała się, jęcząc, po posłaniu. Na obliczu jej wyryte było cierpienie człowieka konającego w mękach. Krwawy pot występował jej parę razy na piersi i plecy; w ogóle pociła się często, a właściwie ciągle, w tak niezwykły sposób, że wszystko dokoła ociekało wodą, a pot przesiąkał na wskroś przez poduszki. Zarazem cierpiała takie pragnienie, że wyglądała jak człowiek, ginący na puszczy z braku wody. Usta jej były nieraz rano zupełnie wysuszone, język skurczony i jakby zaschły, tak, że tylko na migi, lub niewyraźnymi dźwięki mogła prosić o pomoc. Mękom tym towarzyszyła codziennie febra, a może też była ich następstwem. Oprócz tego trwały bez przerwy zwykłe jej cierpienia i te, które odczuwała i przyjmowała na siebie. Z trudem tylko i po uporczywym wypoczynku była w stanie opowiadać widzenia pasyjne, lecz i to nie co dzień dokładnie; wiele szczegółów musiała kilka razy powtarzać i uzupełniać.
Właśnie w sobotę wieczorem 8 marca 1823, umęczona w najwyższym stopniu, opowiedziała biczowanie Jezusa, widziane minionej nocy, a które, jak się zdaje, za dnia jeszcze się powtarzało. Dopiero z zachodem, słońca nastała przerwa w tych rozpamiętywaniach pasyjnych. Przytaczamy ją tutaj, bo pozwala nam ona przypatrzeć się bliżej życiu wewnętrznemu, duchowemu, tej niezwykłej istoty, a zarazem stanowić będzie dla czytelników tej książki jakby chwilę wypoczynku w rozpamiętywaniu tych wzruszających obrazów. Doświadczyliśmy sami na sobie, jak to słaby człowiek łatwo się nuży rozpamiętywaniem, jak i opisywaniem tych mąk bolesnych, mimo że za niego to Syn Boży je cierpiał.
Życie duchowe i cielesne świątobliwej Katarzyny pozostawało w jak najściślejszym związku z codziennym wewnętrznym i zewnętrznym życiem Kościoła na ziemi. Z dziwną godnością wyższą może niż ta, która czyni zależnym życie zmysłowe i materialne zwyczajnego człowieka od wpływów przyrodniczych, pór roku i dnia, słońca, księżyca, klimatu, pogody z większą, powiadam, koniecznością i dokładnością było jej życic ciągłym, koniem odzwierciedlaniem istoty i znaczenia wszystkich tajemnic i świąt, stanowiących ważniejsze epoki w życiu wewnętrznym i zewnętrznym Kościoła. Życie jej rozwijało się tak wiernie i równomiernie z życiem Kościoła, że np. gdy zachodził wieczór tak zwana wigilia przed każdym świętem kościelnym, już zmieniała się zupełnie wewnętrznie i zewnętrznie na duszy i na ciele. Jak wierna gwiazdka, zaraz zaczynała się obracać po zajściu dzisiejszej uroczystości koło duchownego słońca nadchodzącego święta, starała się ogrzać w świetle, rosie i cieple szczególnej łaski święta nowego, wszystkie swe modlitwy, cierpienia, zasługi i działalność swą całodzienną do niego zastosować.
Jednak nie wtenczas ściśle następowała ta zmiana, gdy dzwony kościelne, wzywając wieczorem na "Anioł Pański", oznajmiały rozpoczęcie się nowego święta kościelnego, bo dzwonienie to czy przez opieszałość, czy przez nieświadomość odbywa się czasem to za wcześnie, to znowu za późno. Ona zdawała się mieć przed oczyma jakiś, dla innych niewidzialny zegar, wybijający wieczności godziny i gdy w odwiecznym porządku rzeczy nadeszła właściwa pora rozpoczęcia się święta wtedy i ona zmieniała się do głębi. Podczas gdy przez cały dzień rzeczywiście i istotnie współ obchodziła święto żałobne Kościoła z uciskiem niezmiernym, wycieńczona współ cierpieniem na ciele i duszy, to jednak wieczorem z rozpoczęciem nowego święta radosnej dla Kościoła pamiątki, ożywiała się natychmiast ta przygnębiona oblubienica Chrystusowa, jakby pokrzepiona rosą nowej łaski, podnosiła się na ciele i na duchu, i skrywszy cierpienia gdzieś w głębinie serca, obchodziła to święto w cichej radości i pogodzie ducha, dając świadectwo jego wewnętrznej, odwiecznej prawdzie i znaczeniu. ….
http://pasja.wg.emmerich.fm.interia.pl/zycie_jezusa120.htm
http://pasja.wg.emmerich.fm.interia.pl/menu_zycie_jezusa012.htm
Iza Rostworowska. Crux sancta sit mihi lux / Non draco sit mihi dux Vade retro satana / Numquam suade mihi vana Sunt mala quae libas / Ipse venena bibas