Bez kategorii
Like

ONI i MY – 2012

05/04/2012
446 Wyświetlenia
0 Komentarze
12 minut czytania
no-cover

Idiota na stanowisku umacnia zaufanie do Państwa.

0


 

1.

 

Pamiętam z dzieciństwa wielki napis na bocznej ścianie przychodni: ADENAUER – WRÓG NARODU NIEMIECKIEGO.

Kiedy zapytałem ojca, kto zacz ów Adenauer, usłyszałem, że to był niemiecki kanclerz.

Taki boński Gomułka.

 

2.

 

Pomyślałem wtedy, że Niemcy to głupi naród.

Jak można dać rządzić sobą wrogowi?

 

3.

 

Moje utożsamianie się z władzą ludową przybierało dość groteskowe formy.

Już nie pamiętam, co to i o co był za mecz, ale na pewno wygrała drużyna Wielkiego Brata.

– To fajnie, prawda?– powiedziałem. – Przecież to nasi!

Cisza, jaka zapadła w domu, do dzisiaj dzwoni mi w uszach.

 

4.

 

Nie tylko ja byłem taki zakręcony.

Kiedy przyszedł Grudzień, a po nim Naród usłyszał pamiętne:

– Pomożecie? – niektórzy moi kumple chodzili do kościoła i modlili się, aby Gierek…. nie zlikwidował socjalizmu!

 

5.

 

I, na szczęście dla mnie, wtedy otrzymałem panaceum

– „Przygody dobrego wojaka Szwejka podczas wojny światowej” Jarosława Haszka.

 

6.

 

Nagle odkryłem, że Szwejk tak naprawdę opisuje nie rzeczywistość c. i k. Austro- Węgier, ale jest to książka współczesna.

Bardzo szybko dostrzegłem, że panoptikum postaci z książki to tylko mocniej przerysowane osoby na co dzień spotykane przeze mnie.

Nie tylko osoby.

Sytuacje.

 

7.

 

Philips K. Dick żył w dwóch czasach.

Przynajmniej tak uważał.

Ja również miałem dwie Ojczyzny.

Jedna, to była Polska.

Ta, o której mówiło się w domu.

Ta, która była wkurzona, kiedy nasi przegrali z Sowietami.

 

8.

 

Druga nazywana była PRL.

I tam w zasadzie wszystko polegało na udawaniu.

Zupełnie tak, jakby przed każdym wystąpieniem sekretarz albo towarzysz redaktor puszczał do nas oko, leciutko przepraszając że to, co zaraz powie, to tylko taka figura stylistyczna.

 

9.

 

Coraz wyraźniejszy rozdźwięk, coraz większe poczucie wyobcowania.

Gdzieś tam ponoć jacyś tam coś tam…

A co mnie to obchodziło?

Dla mnie istotniejsze były piosenki Cohena w tłumaczeniu Karpińskiego niż jakieś tam Wolne Związki.

 

10.

 

Przed Sierpniem był lipiec.

Siedziałem w małej pakamerze Sądeckich Zakładów Elektrod Węglowych i czytałem Gazetę Krakowską.

O przerwach w pracy.

I raz jeszcze, i raz jeszcze…

Nawet stopkę redakcyjną.

Dziś mogę opowiadać, jak ktoś zechce słuchać, że te przerwy w pracy były tak niespodziewane dla mnie, że czytałem, aby utrwalić wspomnienie…

A naprawdę ja, student na praktyce, nie miałem nic do roboty, bo jeszcze coś mógłbym zepsuć.

I tylko była Gazeta Krakowska….

 

11.

 

Sierpień, choć dla mnie dopiero koniec września, to było przebudzenie.

Nagle zaczęliśmy widzieć wszystko na nowo.

Dacze, komitety budowane zamiast szpitali.

„Bratnią pomoc”, która rujnowała Polskę.

 

12.

 

To, że nagle wszystkiego zaczęło brakować, nikomu nie przeszkadzało.

A że nawet mało kto posiadał telefon (stacjonarny, komórek nie było! – wiem, że niektórym trudno uwierzyć…) to nawet stanie w kolejce miało swój urok.

 

13. 

Po co to piszę?

Po co wspominam?

Przecież wystarczy wejść w wikipedię, prawda?

Ale żadna Wiki nie pokaże zomowca w rynsztunku bojowym (wg nas wtedy wyglądał jak kosmita) który nagle przebudzony z tego matriksu, w jakim nas wszystkich trzymali, podczas obławy widząc legitymację studencką macha pałą w kierunku bramy i ryczy: – spierdalaj!

Inni, którzy mieli mniej szczęścia, błyskawicznie byli relegowani ze studiów i zasilili szeregi obrońców Ojczyzny.

W tzw. wojskach rakietowych, czyli łopata, ziemia, powietrze.

Najczęściej przy układaniu torów.

Całe dwa lata.

14.

 

A potem władza wzięła się za reformy.

I etap, II etap…

Hiperinflacja i brak wszystkiego.

 

15.

 

Wałęsa vs. Miodowicz, Nasz Premier, Ich prezydent… .

Gazeta Wyborcza – Nie ma wolności bez Solidarności.

  

16.

 

Wmawianie, że musimy teraz zacisnąć pasa, a już za kilka lat będzie lepiej.

Normalnie.

Pamiętacie chyba, prawda?

 

17.

 

Obywatel miał prawo.

Z zasady państwa prawnego Trybunał Konstytucyjny wywiódł, że obywatel ma prawo ufać nie tylko prawu, ale i organom państwa.

Rok 1993 – NSA stwierdza, że „wprowadzenie w błąd obywateli przez przedstawiciela władzy państwowej (…) nie jest do pogodzenia z zasadami zaufania obywatela do państwa i zaufania do prawa”(wyrok z dnia 20 lipca 1993 roku, sgnSA/Wr 301/93).

 

18.

 

Sądowe wyroki jeszcze tak bardzo nie dziwią.

Choć już widać, że są zwierzęta równiejsze od innych.

Oto jeden z internowanych działaczy Solidarności dostaje za okres pobytu w „internacie" ponad 50.000,- zł.

Ktoś inny, sterany życiem inwalida, za dwa lata pobytu w stalinowskim więzieniu dostaje dwa tysiące. Bo sąd uznał, że jak był w pierdlu, to nie wydawał na wikt i opierunek.

A więc oszczędził!

I te oszczędności odjął od kwoty zadośćuczynienia… .

 

19.

 

Ba, jeszcze na początku lat 1990-tych sądy i prokuratury broniły przywileju windykacyjnego komorników.

Każdy, kto tylko usiłował zająć się tą dziedziną, padał ofiarą oskarżeń o oszustwo.

Bo przecież dłużnik nie chciał oddawać długu, a więc sprzedaż wierzytelności do jego kontrahenta stanowiła oszustwo.

Tak samo zapłata długiem.

Nawet sam Sąd Najwyższy pozwolił sobie na wybryk w takiej sprawie i ogłosił, że zamiar stanowi oświadczenie woli.

Prawnicy do tej pory płaczą ze śmiechu…

Nie wstydzi się pan tego wyroku, panie sędzio – profesorze Piotrze Hoffmański?

 

 

20.

 

 

Dalsze absurdy naszej rzeczywistości.

Dyrektor Izby Skarbowej w Katowicach uznaje, że podatnicy zebrali się w lokalu gastronomicznym 7 miesięcy przed rozpoczęciem jego budowy.

I 20 miesięcy przed jego otwarciem.

I nic.

Podnoszenie tego przed sądem jest bezcelowe.

Sąd uznaje racje dyrektora.

Ba, nawet zarzut wydania decyzji pomimo braku wszczęcia postępowania sąd kwituje krótkim – bo taka była praktyka organu!

O innych już pisałem.

Choćby tutaj:

http://obserwatorium.nowyekran.pl/post/45726,czas

 

21.

 

Już nie incydentalne wpadki, ale wpadkowość jako zasada działania, swoisty paradygmat polskiego wymiaru sprawiedliwości.

Przestają dziwić wyroki głupie.

Teraz tylko mądre zaskakują.

A jak na dodatek są jeszcze sprawiedliwe, to zaskakuja podwójnie.

 

22. 

 

Rok 2012.

Sąd Apelacyjny w Katowicach (sgn III AUa 1026/11) już bez ogródek daje przyzwolenie urzędnikowi na to, aby robił w przysłowiowego ciula obywatela.

Bo, jak prześwietni sędziowie twierdzą, wypowiedzi takie nie są źródłem prawa.

A więc nie może być mowy o tym, że naruszona została zasada zaufania do Państwa.

Po 19 latach okazuje się, że urzędnik może pitolić bez żadnych konsekwencji.

Czy to samo dotyczy wyroków sądowych?

Czy powoływanie się na wyroki sądów apelacyjnych lub samego Sądu Najwyższego dowodzi debilizmu strony?

Wszak wyroki te nie są źródłami prawa, a więc mogą być całkowicie durnowate.

Idiotyzmy sądowe nie naruszają zasady zaufania do Państwa i jego organów.

Tak wynika z waszych wypowiedzi, nadobywatele  Kolonko, Nowakowski i Bzibziak!

 

23.

 

Bzibziak i spółka dowiedli przede wszystkim jednego.

Oto historia zatoczyła koło.

Znowu jesteśmy MY, których traktuje się jak bezmózgą tłuszczę, zapędzaną od czasu do czasu do odpowiedniego kąta obory.

I są ONI, którzy pewnie brzydzą się nami, bo za każdym razem usiłują pokazać nam swoją wyższość.

A ich pretorianie mają monopol na bredzenie w imieniu państwa.

Ale MY mamy obowiązek ufać idiotom.

Idiota na stanowisku bowiem tylko umacnia zaufanie do państwa.

 

24.

 

Znowu wspomnienia.

Wybory, czerwiec 1989.

Niby wtedy poległa komuna.

Aktorka, która to wtedy ogłosiła, nie tak dawno wypięła w stronę reżysera gołą dupę.

Mam wrażenie, że tak samo wcześniejwypięła się na nas.

 

25.

 

Na szczęście mam antidotum.

W gruncie rzeczy tak idiotycznej monarchii, jak nasza, nie powinno być na świecie.

(Józef Szwejk)

 

 

 

5.04 2012

 

 

 

 

 

 

 

 

 

0

Humpty Dumpty

1842 publikacje
75 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758