Matka ziemia, jak mnie uczono w szkole, ma zgoła inne właściwości niż organizm człowieka. Stąd jedna nauka zajmuje się badaniem gleby, a druga człowieka. Dlatego w ziemi grzebiemy zmarłych, a nie odwrotnie.
Kiedy już strach zagości na dobre, to nic tylko się bać i czekać, kiedy przyjdą po nas rano.
Temat: „Pieprzenie w sprawie soli” (Link: http://wiktor-smol.nowyekran.pl/post/54796,pieprzenie-w-sprawie-soli) wywołał przysłowiową burzę w szklance wody. Ponad 50 komentarzy – nie jest to oszałamiająca liczba, a 3000 odsłon nie jest powodem do zachwytu, czy dumy. Ot taki sobie wynik, ale nie o wynik tutaj chodziło.
Przy okazji tematu mieliśmy sprawdzian wiedzy z chemii na poziomie nauczania podstawowego. Dyskusja oparła się na licytowaniu, czy sól była szkodliwa, czy nie.
Dyżurni rozmiękcza-cze (odsyłam do komentarzy) sprawnie zadbali, aby temat nie wyszedł poza główny nurt dalszego pieprzenia o soli. Podsumowując. Dyżurni zaczęli udowadniać, że więcej szkodliwych dla zdrowia i życia rozmaitych związków jest w powietrzu, którym oddychamy, że ta sól przeznaczona do posypywania dróg nie jest taka straszna – nie nosi zagrożenia dla roślin, no to więc o co chodzi. Gdzieś w dyskusji przewinął się wątek zazdrości, że ktoś pozazdrościł kasy i…
Okej. Zostańmy zatem na chwilę przy samej szkodliwości soli, tej zwyczajnej kuchennej – nie jakiegoś wynalazku wzbogacanego chemicznie. O szkodliwości soli dla ludzkiego organizmu wiemy sporo. Wiadomo, że nadmiar odkłada się tu i ówdzie i na dłuższą metę sól jest niebezpieczna dla naszego zdrowia.
W temacie szkodliwości soli swoje zdanie poparte naukowymi analizami mają dietetycy.
Jeśli kogoś temat nadal interesuje, odsyłam do odpowiednich publikatorów. Mnie zwyczajnie się nie chce mieszać powietrza.
Odpad poprodukcyjny skażony środkami chemicznymi, przeznaczony do posypywania zimą naszych jezdni, bez dwóch zdań jest szkodliwy dla naszego zdrowia około 100-300 razy bardziej niż zwyczajna sól spożywcza.
Tutaj pozwolę sobie na małą dygresję: w czasie zimowym, chwilę po tym jak naszych drogowców standardowo zaskoczy zima w samym środku zimy, wegetacja roślin o tej porze roku jest taka jaka jest – śpi. I zanim nastąpi jej cykl przebudzania całe to świństwo zostaje rozwodnione – podobnie jak temat wszystkich afer w Polsce – przez deszcze, słońce, wiatr i… czas.
Matka ziemia, jak mnie uczono w szkole, ma zgoła inne właściwości niż organizm człowieka. Stąd jedna nauka zajmuje się badaniem gleby, a druga człowieka. Dlatego w ziemi grzebiemy zmarłych, a nie odwrotnie.
Dla pełniejszego zobrazowania szkodliwości „wynalazków” jeszcze jeden przykład.
Różnego rodzaju paliwa produkowane przez Janów „chrzcicieli” wprowadza się do obrotu handlowego i zarabia na tym krocie. Najprawdopodobniej sami „producenci” unikają promowania własnych wynalazków i tankują prawdziwe paliwo ze sprawdzonego źródła.
O tym jak szkodliwe dla naszych pojazdów jest „wynalezione” lub (o)chrzczone paliwo, przekonało się większość naszych obywateli i obcokrajowców korzystając z dobrodziejstwa jakim niewątpliwie jest samochód. Niejeden raz nagle samochód odmówił posłuszeństwa – uparł się niczym osioł i stał jak wryty w połowie drogi do celu.
O tym, jak drogie są naprawy silników i układów zasilania po takich „eksperymentach” wie każdy, komu przyszło płacić za naprawę lub remont samochodu, w którym odłożyło się to czego nie udało się pozbyć w wyniku spalania.
O tym, ile kosztuje „naprawa” człowieka, któremu po latach spożywania nieprzyswajalnej przez organizm „soli” odłożyło się to i owo w nerkach, wątrobie, trzustce i gdzie indziej też, nawet nie chcę wspominać, aby nie napędzać spirali strachu. Ale kolorowo nie jest.
Kolorowe jest życie cwaniaków, którzy wpadli na genialny pomysł. Wspomnę tylko, że pomysłodawcą procederu był domniemany szef „pomorskiej ośmiornicy” blisko powiązany politycznie, koleżeńsko i biznesowo z czołowymi politykami SLD i PSL.
Rykoszetem afery paliwowej oberwało dziewięciu wysokich rangą, nie wzrostem, urzędników ministerstwa finansów: zostali aresztowani w piękny lipcowy dzień 2006 roku.
Czy ktoś to dziś jeszcze pamięta? Czy ktoś wie, gdzie się podziali i co porabiają?
Nie, nikt z gawiedzi tematem nie interesuje się, bo i po co. A media głównego nurtu? – popłynęły wyznaczonym kolektorem prosto do celu, do szamba jakim jest ściek informacji.
Zapewniam. Tamci panowie nie siedzą w pierdlu, jakby się można było tego spodziewać. W ich przypadku nawet nie doszło do procesu. Który z polityków tamtym tematem zajął się na poważnie? Poseł Gruszka. Jaką cenę zapłacił? Wiemy.
A reszta? Reszta jednomyślnie stwierdza, że ma tylko jedno życie, co jest niezaprzeczalnym faktem.
Wracając na podwórko tysięcy ton odpadów wprowadzonych do obrotu handlowego jako środek spożywczy, chciałbym zaznaczyć, że temat został skutecznie zepchnięty poza to, co autor miał na myśli, a mianowicie – zmianę kwalifikacji czynu, przy której pochyliły się zaledwie dwie osoby.
Nie upieram się przy swoim – nie zamierzam spierać na istnienie lub brak dowodów takiej, czy innej szkodliwości soli.
Moim jedynym, głównym celem było wskazanie jak uprawia się sztukę mielenia powietrza, robienia z czytelnika balona, rozwadniania i rozmywania tematu.