„Euro – maszyna z piekła rodem, której nie można wyłączyć”
22/02/2012
425 Wyświetlenia
0 Komentarze
12 minut czytania
Co uważają elity Niemiec i Anglii o walucie którą na siłe chcą nam wprowadzić nasi przywódcy?
Financial Times zdradził co tak naprawdę myślą o pomyśle euro elity brytyjskie i niemieckie. W artykule
„Germany faces a machine from hell” Gideon Rachman zrelacjonował swoje nieformalne rozmowy podczas kolacji z niemieckimi decydentami. Okazuje się, że Niemcy w przeciwieństwie do polskich władz, mają jednoznaczną opinię na temat funkcjonowania euro w nieoptymalnym obszarze walutowym. A oto kluczowa relacja Rachmana: „Dwa razy w zeszłym roku siedziałem na obiedzie koło wysokich urzędników niemieckich którzy powiedzieli mnie, że ta cała wspólna waluta była straszną pomyłką. Mówiąc o euro, jeden z nich powiedział: "Wydaje mi się, że wynaleźliśmy maszynę z piekła rodem, której nie możemy wyłączyć." Obraz był tak posępny jak Dr Strangelove że się zaśmiałem. Ale obawiam się, że to naprawdę nie jest wcale zabawne.” (“It seems to me that we have invented a machine from hell that we cannot turn off.”).
Grecja cierpi z powodu euro i pomocy jaką wydają europejscy podatnicy spłacający jej długi niemieckim i francuskim bankierom. Według odtajnionego raportu eurogrupy po przyjętym wczoraj pakiecie „pomocy” dla Grecji zadłużenie tego kraju w 2020 nadal będzie wynosiło 160% PKB. A Martin Wolf wprost obciążył euro odpowiedzialnością za bolesność greckiego kryzysu mówiąc, że albo Grecja wyjdzie z euro albo EU będzie jej „pomagać” przez następne 20 lat. Niemniej w sytuacji kiedy deficyt pierwotny (primary deficyt) w Grecji wynosi zaledwie 2,4% i w przyszłym roku ma zniknąć, oznacza że dyskusja o olbrzymim deficycie finansów publicznych tego kraju jest jedynie spowodowana obsługą jego długu. A w chwili zawieszenia płatności kraj może zignorować rynki kapitałowe gdyż nie musi się zadłużać na bieżąco. Podobnie jest z bilansem płatniczym, o ile jest on olbrzymi obecnie to po zawieszeniu obsługi długu jest równy jedynie wysokości importowanej ropy naftowej, nie wchodząc nawet głębiej w prywatne rozrachunki na rynku kapitałowym.
Dlatego rozważenie innej opcji polegające na „wyłączeniu maszyny z piekła rodem” mają sens dla Grecji. My w swoim własnym interesie powinniśmy wspierać solidarnościowe działania, aby podjęto konieczne decyzje przy jak najmniejszym dla Greków koszcie społecznym i to jak najwcześniej. I aby czasem nie dano Grekom pokazowej nauczki, aby inni się nie ważyli w przyszłości na kontestowanie decyzji Merkozego, lub innego oświeconego gremium.
W artykule Financial Times Tony Barber „Greeks direct cries of pain at Germany” rozpoczyna relację tym, że w jednej z greckich gazet Kanclerz Niemiec przedstawiona jest w nazistowskim mundurze, a pod zdjęciem tytuł “Memorandum macht frei”. Kończąc zaś przypomina, że na relacjach Niemiecko-Greckich nadal są niezabliźnione rany braku rozliczenia się Niemiec ze zbrodni w Grecji, o czym świadczy fakt że nawet w sytuacji kiedy w 1957 r. „administrator” Salonik Maximilian Merten został skazany na 25 lat więzienia to zaraz został uwolniony, gdyż było to warunkiem podpisania umowy gospodarczej z Niemcami. Jak jest doprecyzowane w książce „After the war was over. Reconstructing the family, nation, and state in Greece, 1943-1960” nastąpiło to na mocy tajnego aneksu (ujawnionego w 1990 r.) umowy gospodarczej z 13 listopada 1958 r. Problem poruszony jest zresztą głębszy, gdyż na mocy porozumienia z 1952 r. i roku 1956 około 900 przypadków zbrodni wojennych zostało przez Grecję przekazanych do ścigania przez niemiecki wymiar sprawiedliwości, który uznał przekazanie tych spraw jako ich zamknięcie (s.295). Nic dziwnego, że w takiej atmosferze nierozliczonych spraw dążenie do ratowania pieniędzy inwestorów środkami podatników, prowadzi do rozniecania konfliktów narodowych.
Sprzyja temu unikanie procesu demokratycznego jak i oddziaływanie na jego wyniki poprzez wspieranie „właściwych” z punktu widzenia bogatszych krajów polityków. Kiedy w zeszłym miesiącu niemiecka partia rządząca oficjalnie ogłosiła, że w tegorocznych wyborach będzie wspierać reelekcję prezydenta Sarkozego we Francji, w Europie zapanował popłoch. Niemniej okazało się że to nie była pomyłka gdyż wg Financial Times’a „Kanclerz wydaje się niewzruszona: uważa taką transgraniczną akwizycję i kooperację jako normalną w nowej, zintegrowanej Europie.” Jak jednak zauważa cytowany Ulrike Guérot z Europejskiej Rady Stosunków Międzynarodowych "wybory we Francji są istotne dla Niemiec" jednocześnie dodaje, że niemiecki przywódca nie powinien ograniczać swoje aktywności jedynie do Francji: "Uważam, że Merkel powinna jechać do Grecji", gdyż obecnie "Gramy Grecją przeciwko Niemcom. Nie powinno tak być.” Podczas gdy śledząc wypowiedzi medialne prasy niemieckiej od miesięcy trudno nie dojść do konkluzji że może właśnie na tym polega owa „gra”?
We wpisie w Wall Street Journal
“German Impatience With Greece Puts Merkel in a Corner” wprost zawarta jest przestroga przed zbyt ultymatywnym stawianiem sprawy dalszego uczestnictwa Grecji w strefie euro. Gdyż wszelkiego typu twarde stanowiska utrudniają późniejsze znalezienie innego optymalniejszego rozwiązania. Z tej perspektywy Thomas J. Sargent może się znacząco mylić, że doświadczenia tworzenia władzy centralnej w USA na przełomie XVIII/XIX wieku mogą być przydatne dla obecnej Europy, gdyż obecna „gra” staje się bardziej niemieckocentryczna. Przestroga z Wall Street Journal rzed zbyt ultymatywnym stawianiem sprawy względem Grecji w strefie euro w świetle analizy
FT wskazuje że
WSJ nie do końca właściwie odczytuje politykę europejską. Gdyż jest prawdą że wszelkiego typu twarde stanowiska utrudniają późniejsze znalezienie konsensusu, ale jedynie gdy się do niego dąży. A nie zamierza np. przetestować możliwość bardziej bezpośredniego sprawowania kontroli nad krajem peryferyjnym, kiedy bardziej właściwe staje się wysłanie własnego gubernatora.
W świetle greckich protestów do elit politycznych Europy coraz bardziej dociera, że rozwiązanie problemu w dotychczasowy sposób się nie uda. Zwłaszcza, że zaproponowana metoda poprzez ograniczenia budżetowe jest błędna, gdyż istotą kryzysu jest deficyt na rachunku bilansu płatniczego. I właśnie niekończąca się „grecka tragedia” jest przyczyną z powodu której nie spotykają się przywódcy Eurostrefy w celu zatwierdzenia ostatnich ustaleń, rozważając czy kryzys w Grecji nie wymknął się spod kontroli i czy inne rozwiązania niż dotychczasowe bezpośrednie zmuszanie Greków do oszczędności nie są wygodniejszym politycznie rozwiązaniem.
Z uzgodnień wynika, że Grecy muszą się przygotować na kolejne drastyczne cięcia w sektorze publicznym (redukcja zatrudnienia w sektorze publicznym o 150 tys. osób do 2015 roku), ale nie tylko. Płaca minimalna ma zostać zredukowana o 22 proc., do 590 euro miesięcznie, a w przypadku ludzi w wieku poniżej 25 lat jeszcze ostrzej. A płace w sektorze prywatnym mają zostać zamrożone do czasu, aż stopa bezrobocia, która wynosi 19 proc., spadnie do 10 proc. Przewidziano też kuriozum obcięcia o 15 proc. emerytur wypłacanych przez fundusze emerytalne banków, towarzystwa telefonicznego i przedsiębiorstwa energetycznego, co musi budzić niepokój. Czy nie oznacza to, że szykujące się do przejęcia prywatyzowanych przedsiębiorstw koncerny zagraniczne już obecnie chcą zaoszczędzić na wydatkach emerytalnych w przyszłości. Współbrzmi z tym krytyka zawarta w artykule
FT Kerin Hope i Joshua Chaffin „Thousands protest in Athens over cuts” mówiąca o brakach we wdrożeniu prywatyzacji na skalę €50 mld. (“Evangelos Venizelos, the finance minister, came under attack at the Brussels meeting not only on the budget cuts but over Greece’s sustained failure to deliver on structural and fiscal reforms, from improving tax collection to implementing a €50bn privatisation plan[!
cm], according to Athens media.”) Przy jednoczesnym dążeniu do ograniczenia nakładów na dokapitalizowanie banków z której konieczności już się obecnie zdaje sprawę. Nie jest również do końca jasne w jaki sposób obniżki świadczeń finansowanych przez fundusze emerytalne przełożą się na oszczędności budżetowe i to w wysokości €600 mln o czym napisano w artykule
WSJ „Greek Finance Minister Heads to Brussels; Loan Talks Stall”.
Na podstawie Cezary Mech