Tak na razie do poczytania. Nic wielkiego. Uwagi o tłumaczach i DJach.
Jak wiadomo przesądy działaja niezaleznie od tego, czy sie w nie wierzy, czy nie wierzy, Wszystko juz gotowe do wysyłki – ale poczekajmy do poniedziałki.
Z pozycji DJa
Czas ochrony patentów i „praw autorskich” wydłużył się ponad wszelką rozsądną miarę (do 70 lat od śmieci twórcy!!!). Patenty do 25 lat. Jest to kompletny skandal – ale ludzie nie zdają sobie z tego sprawy, a artyści – tacy mili ludzie – po cichu przekonują polityków, że to jeszcze za mało!!!
A ja mówię, że przy programach komputerowych chyba 3 lata byłyby w sam raz. A tak w ogóle to trzeba wrócić do zdrowych zasad: 7 lat – plus dokupywanie ochrony przez dalsze cztery.
Co śmieszniejsze: prawa „autorskie” porozciągano na wszystkie strony. Np. na tłumaczy.
Gdy artysta-stolarz zrobi mi stół – to ja go kupuję, płacę – i on jest mój: mogę mu skrócić nogi, pomalować w groszki… A gdy zapłacę za tłumaczenie to nie mogę go poprawić bez zgody tłumacza! Nie mogę np. wziąć dobrze przetłumaczoną połowę książki, drugą połowę dobrze przetłumaczoną przez kogoś innego (bo temu pierwszemu się znudziło i odwalał robotę) – i połączyć!
Tak nawiasem: robi to każdy DJ! Na dyskotece spowalnia lub przyspiesza ruch płyty, miesza ze sobą melodie – i nikt go jakoś za to nie ściga!
To dlaczego tłumacze mają mieć większe prawa?
Te ich prawa zdecydowanie szkodzą. Należy je też ograniczyć. Dobrze płacić za tłumaczenie – i: do widzenia!
Niech tłumaczą następne dzieło!