D. Tusk zapomniał skąd „mu nogi wyrastają” i stawiając się „Europie” ściągnie nieszczęście na nas wszystkich.
Premier polskiego rządu po powrocie z urlopu zaczął się nadymać i puszyć, kopiąc grób nie tylko sobie, ale także nam wszystkim. Nieoczekiwane wolty zdumiały ludność kraju nad Wisłą.
A to nagle oświadczył, że interes unijny niekoniecznie musi mieć priorytetem Warszawy, a to równie nieoczekiwanie stanął po stronie Węgier premiera Urbana w ich sporze z Komisją Europejską.
Po co, Tusku, Ty to robisz? Odbiło Ci? Ktoś w Dolomitach przejechał Ci nartą po głowie?
Przecież politycznemu trupowi, jakim jesteś od chwili bezwarunkowego poparcia ruskich kłamstw smoleńskich, nie wolno ani myśleć, ani cokolwiek robić samodzielnie. Najmniejsza próba poluzowania smyczy w najlepszym razie skończy się ostrym szarpnięciem i przywołaniem do porządku. A jeśli naprawdę byś spróbował „wybić się na niepodległość”, to koniec Twój będzie żałosny. Te same siły, które Cię namaściły na premiera, zwolnią Cię z tej fuchy. Tak jak nie pozwoliły Ci kandydować na prezydenta, pamiętasz?
Ze co? Ze wyborcy? Ze z „woli narodu”…?
Przecież dobrze wiesz, że po to latami pierze się narodowi mózg sondażami, żeby, kiedy trzeba, potulnie zaakceptował ogłoszony mu rezultat wyborów. I nie po to zakłócano pracę serwerów PKW w noc wyborczą, aby nie wyskoczyły z nich „pożądane” wyniki, niezależnie od danych z komisji.
Dlatego należy się teraz spodziewać sankcji dyscyplinujących „naszego” premiera. A przy okazji oberwiemy wszyscy, bo pajacowanie p. Tuska niestety nie jest wyłącznie jego prywatną sprawą.
Podobnie było przed rokiem, gdy buńczucznie odważył się poddać w wątpliwość pewne tezy rosyjskiego MAK. No to oberwaliśmy wszyscy – w świat poszedł przekaz o „pijanym polskim generale, który naciskał na pilotów i spowodował katastrofę”. I ten przekaz b. mocno się utrwalił na świecie, zapewniam Państwa.
Ciekawe, co nam teraz spadnie na głowy z powodu fanfaronady p. Tuska?
Tak to już jest, gdy naród pozwala sobie na utratę suwerenności, tolerując łatwych do szantażowania ludzi na szczytach władzy. Wtedy decyzje o jego losie podejmowane są poza jego granicami.
A wbrew bredzeniom PO-wskich elit Polska nie ma przyjaciół w „zaprzyjaźnionych” stolicach, bo w polityce międzynarodowej liczą się interesy, a nie sentymenty. Bo mądrość ludowa mówi, że „Jak świat światem nie będzie Niemiec Polakowi bratem”. A poeta pisał, „Niech kto powie, że Moskale przyjaciółmi są Lechitów, temu pierwszy łeb rozwalę POd kościołem Karmelitów"
No, dobrze, ale co ma Moskwa do Brukseli, czy Berlina? Gdzie Rzym, a gdzie Krym?
Zapewniam państwa, że dopóki nie pojmiemy, że pozornie sprzeczne ideologie, i pozornie wrogie sobie potęgi, są w gruncie rzeczy ramionami tej samej dialektycznej triady, tak długo będziemy padać ofiarą obcych manipulacji, jak w 1939 roku, gdy jak dzieci daliśmy się im „wpuścić w maliny”, płacąc za swój błąd do dnia dzisiejszego.
A dotarcie Donalda Tuska aż do fotela Prezesa Rady Ministrów to kolejny dowód na brak polskich elit w naszym kraju – no, bo, jakie byłyby losy polityka w jakimś poważnym kraju, gdyby ów gromko deklarował, że kultura jego kraju to „nienormalność”?
Nie umiemy odczytywac znaków czasu, i dlatego jestesmy bezlitosnie ogrywani przez "starszych" i "madrzejszych". I dlatego piszę, jak jest...