W Rzymie i w innych wielkich miastach Włoch znalezienie taksówki graniczy w piątek z cudem, a na transport mogą liczyć niemal wyłącznie ludzie chorzy jadący do szpitala.
To rezultat protestu taksówkarzy przeciwko rządowym planom liberalizacji ich branży.
Niezapowiedziany strajk taksówkarzy rozpoczął się w czwartek wieczorem i rozszerzył następnego dnia wywołując chaos przede wszystkim w stolicy, gdzie taksówkarze zablokowali swymi samochodami kilka ulic w centrum, protestując przeciwko liberalizacji usług.
Strajkujący odmawiają kursów i urządzili pikietę przed Kancelarią Premiera. Media podały, że uczestnicy manifestacji wygwizdali nielicznych kolegów, którzy zdecydowali się pracować; doszło do bójek.
Akcje protestacyjne zorganizowano także w Neapolu, Mediolanie i Turynie. Taksówkarze sprzeciwiają się kategorycznie planowanemu otwarciu ich branży i zwiększeniu liczby taksówek, co w założeniach ma doprowadzić do wzrostu konkurencji.
Protest nie spotkał się z aprobatą większości Włochów nie tylko z powodu utrudnień, jakie wywołał, ale przede wszystkim dlatego, że taksówkarze nie mają we Włoszech dobrej prasy. W całej serii publikacji w gazetach i tygodnikach skrytykowano niedawno praktyki monopolistyczne, stosowane przez ten sektor, a także częste żądania podniesienia taryf ze strony kierowców. Tymczasem poziom usług taksówkowych w Rzymie został niedawno uznany za najgorszy w Europie.
Włoski urząd kontrolujący przebieg strajków nie wyklucza, że zwróci się do MSW i burmistrzów miast, sparaliżowanych przez protest taksówkarzy, aby wydano rozporządzenie nakazujące im powrót do pracy.
Liberalizacja handlu i usług jest jednym z fundamentów planu ożywienia gospodarczego, opracowywanego przez rząd Mario Montiego.
(PAP)
"Szef Dzialu Ekonomicznego Nowego Ekranu. Dziennikarz z 10-letnim stazem. Byly z-ca szefa Dzialu Biznes "Wprost"."