Jakiś decydent polityczny postanowił, aby w miejscowości o nazwie Oświęcim główna ulica będzie się nazywała Aleją Adolfa Hitlera., ponieważ niedaleko znajduje się obóz KL Auschwitz, w którym nie tylko panowała doskonała organizacja…
Miasta, które w pewnych okresach naszej historii pełniły kluczową rolę (były stolicami) posiadają tak zwane "Trakty Królewskie" lub "Drogi Królewskie"(np.: Warszawa, Kraków). Natomiast Poznań posiada "Trakt Królewsko-Cesarski".
Zastanówmy się, skąd wzięła się ta część wyżej wymienionego określenia o nazwie "Cesarski". Uzasadnienia tej nazwy pojawiały się w TV lokalnej Poznania a obecnie znajduje się na stronach Wikipedii.
Otóż rzekomą podstawą do utworzenia takiej nazwy jest wizyta na przestrzeni ostatnich 1000 lat trzech cesarzy:
– Ottona III w 1000 roku,
– Napoleona Bonaparte na początku XIX w.,
– Wilhelma II – którego pobyt w Poznaniu, którego pobyt był nie tylko związany z tak zwaną wizytą ale przede wszystkim z tym, że był niemieckim cesarzem i królem Prus. Na dodatek zbudował w Poznaniu Zamek Cesarski.
Zatrzymajmy się przy postaci Wilhelma II oraz jego "osiągnięć".
Właśnie wybudowanie owego Zamku jest traktowane jako jedna z przyczyn, dla których Cesarz Wilhelm II zasługuje na to, by sponsorować ów Trakt swoją osobą. Zaproponował on, by Zamek został wzniesiony na planie nieregularnego wieloboku w stylu neoromańskim, uważanym przez cesarza za najbardziej germański i reprezentujący świetność Świętego Cesarstwa Narodu Niemieckiego. Wg niego nowa siedziba miała raz na zawsze potwierdzić przynależność Wielkopolski do Rzeszy.
Co do samego Zamku: Faktycznie, rozwiązania architektoniczne i konstrukcyjne zastosowane w budowli Zamku były na ówczesne czasy imponujące.
Mimo wszystko, nie uprawnia to do tego, by traktować tego osiągnięcia technicznego jako spuściznę kulturową Polaków czy ziemi wielkopolskiej.
Pojęcie "Traktu" jest czymś więcej jak tylko szlakiem turystycznym. Jest on symbolem dokonań wielu pokoleń na rzecz rdzennego narodu polskiego i niedopuszczalne jest wprowadzenie obcego elementu powodującego dysonans w przestrzeni świadomości narodowej. Jest on również jednym z elementów tak zwanego "kodu kulturowego", którego podstawową rolą jest budowanie spoistości i świadomości narodowej.
Przypatrzmy się, jak z tego typu sprawami radzą sobie inne narody, np.: naród żydowski. Oni nawet martyrologię powstania w Getcie Warszawskim podciągają pod tradycję tzw.: Powstania Machabejskiego i związanych z tym walk zbrojnych (168 p.n.e.), dbając w ten sposób o ciągłość swojej tradycji poprzez nawiązywanie tylko do osiągnieć swojej nacji.
Natomiast poznaniakom zafundowano germańską "żabę do zjedzenia".
Pikanterii nadaje fakt, że gdy Wilhelm II wstąpił na tron (1888 r.) polityka polakożercza uległa gwałtownemu nasileniu. Była ona przebogata w metody wybijania polskości z głowy, pozwolę sobie tylko wspomnieć o istnieniu Hakaty (utworzona w 1894 r.), której celem była ostateczna germanizacja ziem polskich w zaborze pruskim. Należy też wspomnieć o ustawie kagańcowej, rugach pruskich oraz o tym, że nauka religii była prowadzona w języku niemieckim.
Ale to nie wszystko, idolem Wilhelma II był Otto von Bismarck. Postawę Bismarcka w stosunku do społeczności polskiej najlepiej określają słowa:
„Bijcie Polaków tak długo, dopóki nie utracą wiary w sens życia. Współczuję sytuacji, w jakiej się znajdują. Jeżeli wszakże chcemy przetrwać, mamy tylko jedno wyjście – wytępić ich"(Guz Eugeniusz, "Winni szukają winnych", Wydawnictwo Śląsk,1984, str.13-14).
Gdybym był złośliwy, to bym stwierdził, że animatorzy obecnej wymowy propagandowej Traktu Królewsko-Cesarskiego tak wzruszyli się owym „współczuciem”, że nie chcieli być "wielkiemu" Kanclerzowi dłużni, i dlatego aby umilić pobyt w Poznaniu niemieckim turystom, nadali Traktowi swojsko dla nich brzmiącą nazwę.
Puśćmy w tym momencie wodze fantazji i wyobraźmy sobie, że jakiś decydent polityczny postanowił, aby w miejscowości o nazwie Oświęcim główna ulica będzie się nazywała Aleją Adolfa Hitlera. Motywował by tę decyzję tym, że niedaleko znajduje się obóz KL Auschwitz wybudowany przez Niemców, w którym nie tylko panowała doskonała organizacja ale zastosowano nowatorskie metody uśmiercania.
Wyobraźcie sobie Państwo te krzyki, które by się rozległy na całym świecie.
Analogiczna, czy wręcz taka sama sytuacja zaistniała w Poznaniu a jednak nie słychać protestu z kręgów historyków, członków Rady Miasta czy wreszcie samych poznaniaków.
Po przyjrzeniu się wyżej nakreślonemu problemowi ma prawo przyjść do głowy następująca myśl (wysoce niepoprawna politycznie), aby jednak sprawdzać "po życiorysie" kandydatów do Parlamentu oraz władz lokalnych. Mam na myśli sprawdzenie, z jakich rodzin pochodzą (jaki miały stosunek do Rzeczpospolitej w okresie międzywojennym oraz czy przypadkiem nie byli "utrwalaczami władzy ludowej" we wczesnych latach 50-tych).
Napisał oxar,
Pomimo ludobójstwa, niszczenia polskiego panstwa i kultury przez totalitaryzmy XX. wieku, problem dyskryminacji, oczerniania, zlych stereotypów na temat Polaków nie zostal w zinstytucjonalizowany sposób podjety. Problem ma nazwe: antypolonizm.