Znamy już projekt porozumienia międzyrządowego, który został przygotowany w sekretariacie Przewodniczącego Rady Europejskiej i jeżeli pozostanie do marca w dotychczasowym kształcie, to Polska niestety nie znajdzie się przy stole tylko w karcie dań
1. Znamy już projekt porozumienia międzyrządowego, który został przygotowany w sekretariacie Przewodniczącego Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya i jeżeli pozostanie on do marca w dotychczasowym kształcie, to Polska niestety nie znajdzie się przy stole tylko w karcie dań, jeżeli trzymać się retoryki użytej w debacie nad tą sprawą przez Donalda Tuska.
Potwierdza to przede wszystkim fakt ,że umowa międzyrządowa jest zaadresowana do 17 krajów strefy euro, a kraje spoza strefy euro mogą się do niej ewentualnie dołączyć. Znamienne, że propozycja tego dołączenia, znajduje się dopiero w ostatnim punkcie tego projektu.
Umowa wejdzie w życie jeżeli ratyfikuje ją tylko 9 krajów strefy euro (a więc większość z 17 członków strefy euro. Trzeba jednak zauważyć, że Unia liczy aż 27 członków, a więc uruchomienie porozumienia międzyrządowego przez zaledwie 1/3 krajów UE z możliwością wykorzystania do jego realizacji wspólnych instytucji europejskich takich jak Komisja Europejska czy Europejski Trybunał Sprawiedliwości w Luksemburgu, dobitnie pokazuje podział krajów członkowskich na dwie grupy tych ,które podejmują decyzje i tych które jedynie mogą się do nich dołączyć.
2. Istotą podziału krajów członkowskich UE na dwie kategorie w zaproponowanym porozumieniu międzyrządowym są zapisy mówiące o obradach, przygotowaniach do nich, podejmowaniu decyzji w gronie członków Eurogrupy i tylko informowaniu pozostałych sygnatariuszy porozumienia o przygotowaniach i rezultatach szczytów.
Konsekwencją takiej konstrukcji porozumienia jest to ,że ewentualne sankcje wynikające z nieprzestrzegania ustaleń wspólnej polityki fiskalnej (unii fiskalnej), które wcześniej miały być automatyczne, teraz automatyczne już nie są ,a będą je mogły blokować tylko kraje należące do strefy euro.
Można sobie więc wyobrazić sytuację, że ewentualne sankcje za nieprzestrzeganie ustaleń unii fiskalnej wobec Niemiec, ten kraj w porozumieniu z Francją bezie mógł zablokować, natomiast ewentualne sankcje dla kraju spoza strefy euro (takiego jak Polska), zostaną uchwalone bez naszego udziału.
Wreszcie w porozumieniu jest zapisana dobrowolność przystąpienia do wspólnej polityki fiskalnej przez kraje spoza strefy euro (automatycznie obejmują one tylko członków tej strefy) ale w sytuacji kiedy widzimy daleko idącą spolegliwość Tuska, Sikorskiego i Rostowskiego, to nie można mieć wątpliwości, że zgłoszą oni już teraz, przystąpienie Polski do unii fiskalnej ze wszystkimi tego konsekwencjami.
3. I na koniec sprawa naszej wysokiej opłaty za to to wymarzone miejsce przy stole, choć jak wynika z powyższego wcale go nie będzie.
Teraz już wiemy ,że będzie ona wynosiła aż 6,27 mld euro (choć jeszcze może być wyższa jeżeli do porozumienia nie przystąpią W. Brytania, Czechy i Szwecja) i już ruszyła lawina potakiwaczy rządowych aby uzasadniać jaki świetny interes Polska zrobi przy tej okazji.
Rezerwy walutowe przecież lokowane w amerykańskich , niemieckich itp. papierach skarbowych więc nic nie stoi na przeszkodzie ,żeby ulokować je w MFW w końcu instytucji międzynarodowej mającej rating AAA. Ba ta instytucja da nam wyższy procent niż przynosi nam lokowanie w papierach amerykańskich czy niemieckich.
Usłużni ekonomiści cały czas przekonują jak pewne jest pożyczenie takiej instytucji jak MFW, bo przecież do tej pory było tak , że fundusz ten pożyczone pieniądze zawsze odzyskiwał, bo ma pierwszeństwo przed innymi wierzycielami.
Tyle tylko, że do tej pory fundusz nie pożyczał bankrutom albo krajom które w momencie starania się o wsparcie MFW już są częściowo niewypłacalne. Najbardziej przekonywującym w tej sprawie jest przykład Grecji której najpierw pożyczono (MFW i KE ) ponad 106 mld euro ale już w ramach II pakietu pomocowego dla tego kraju jest propozycja umorzenia 100 mld euro wcześniejszych długów.
Wygląda więc na to, że nie przy stole tylko w menu i to za bardzo duże pieniądze, taki jest prawdziwy rezultat brukselskich negocjacji Tuska, Sikorskiego i Rostowskiego.