No i stało się… Internet aż huczy od komentarzy na temat proeuropejskiej deklaracji ministra Sikorskiego…
Zastanawiałem się, czy nasi główni rządzący (w większości historycy) nie szukają przypadkiem inspiracji w historii Polski właśnie… Być może za często zaglądają do Wikipedii…
W okresie przedrozbiorowym niefrasobliwe zarządzanie gospodarką, brak reform i stanowczości decyzji spowodowało m.in. upadek polskich banków. Zmuszało to polskiego monarchę do zaciągania pożyczek za granicami. Pożyczki te były chętnie udzielane – i to zarówno u zachodnich, jak i wschodnich sąsiadów Rzeczypospolitej.
I tak za Stanisława Augusta Poniatowskiego suma długów królewskich osiągnęła 40 mln złotych polskich. Wtedy można było za tę kwotę utrzymać 120 tysięczną armię…
Król Staś, światowiec, znany koneser i mecenas sztuki, ubierający się wg najnowszych trendów, hołubiony (oficjalnie) na zagranicznych dworach – był w rzeczywistości pośmiewiskiem europejskich władców; caryca Katarzyna II nazywała go wręcz „woskową lalką”. Wiedziała, co mówi – „sponsorowała” osobiście naszego monarchę (a prywatnie – swego kochanka), wpłacając pożyczki bezpośrednio do jego prywatnej szkatuły. Tym samym – groźbą natychmiastowej spłaty zadłużenia – skutecznie mroziła jego nieliczne porywy łączenia się z Narodem. Jak widać wybitne kobiety-politycy mają „cohones” i potrafią podporządkować życie prywatne sprawom państwowym…
Nieudacznictwo, chwiejność, niezdecydowanie i płaczliwość (dosłownie!) Stanisława Augusta Poniatowskiego, posługiwanie się notorycznie kłamstwem i najzwyklejsza zdrada interesów państwa polskiego (np. współdziałanie w wojskami rosyjskimi przy tłumieniu Konfederacji Barskiej) wystawiały mu najgorszą opinię już u współczesnych. W 1768 król Szwecji Gustaw III napisał w swoim dzienniku: „W Warszawie odbyły się dwie rady; rezultat był taki, że król i senat oddali się pod opiekę do Imperatorowej. To hańba. Ach, Stanisławie Auguście, tyś nie król, a nawet nie obywatel! Umrzyj w obronie niezależności ojczyzny, lecz nie przyjmuj niegodnego jarzma w czczej nadziei – zachować cień potęgi, którą zniesie jeden ukaz Moskwy…”…
Demoralizacja, korupcja, degrengolada, rozbicie jedności Narodu pociągnęły Rzeczypospolitą na dno.
I wtedy pojawił się ten zasadniczy, przełomowy dokument – Akt Abdykacji…
Polecam go p. ministrowi Sikorskiemu i całemu rządowi – to prawdziwy wzorzec z Sevres! Wystarczy tylko zmienić nagłówki, datę i podpis…
My, Stanisław August,
z Bożej Łaski Król Polski, Wielki Książe Litewski et c., et c., et c.
Nie szukając w ciągu królowania naszego innych korzyści lub zamiarów, jak stać się użytecznym ojczyźnie Naszej, byliśmy także tego zdania, iż opuścić należy tron w okolicznościach, w których rozumieliśmy, że oddalenie Nasze przyłoży się do powiększenia szczęścia współziomków Naszych lub też przynajmniej umniejsza ich nieszczęścia; przekonani teraz, że pieczołowitość Nasza na nic się ojczyźnie Naszej nie przyda, kiedy nieszczęśliwa zdarzona w niej insurekcja pogrążyła ją w teraźniejszy stan zniszczenia, i rozważywszy, że środki względem przyszłego losu Polski koniecznie potrzebne z powodu naglących okoliczności, a od Najjaśniejszej Imperatorowej Wszech Rosji i innych sąsiednich mocarstw przedsięwzięte, jedynymi są do przywrócenia pokoju i spokojności współobywatelom Naszym, których dobro zawsze było najmilszym przedmiotem starań Naszych — postanowiliśmy przeto z przywiązania do spokojności publicznej oświadczyć, tak jako też niniejszym aktem najuroczyściej ogłaszamy, że wolnie i z własnej woli wyrzekamy się bez ekscepcji wszelkich praw Naszych do Korony Polskiej, do Wielkiego Księstwa Litewskiego i innych należących do nich krajów, jako też znajdujących się w nich posesji i przynależytości ; akt ten uroczysty abdykacji korony i rządu Polski w ręce Najjaśniejszej Imperatorowej Wszech Rosji składamy dobrowolnie i z tą rzetelnością, która postępowaniem Naszym w całym życiu kierowała.
Zstępując z tronu, dopełniamy ostatniego obowiązku królewskiej godności, zaklinając Najjaśniejszą Imperatorową, ażeby macierzyńską swą dobroczynność na tych rozciągnęła, których królem byliśmy, i to wielkości Jej duszy działanie wielkim swym sprzymierzeńcom udzieliła.
Akt niniejszy dla większego waloru podpisaliśmy i pieczęć nań Nasza wycisnąć rozkazaliśmy.
Działo się to w Grodnie dnia 25 listopada, a roku 32 panowania Naszego
Stanisław August, król.
Ratyfikacja aktu skończyła się dla króla happy endem; Stanisław August Poniatowski znalazł cicha przystań (wraz z wysoką, dożywotnią rentą) w Pałacu Marmurowym w Strasburgu… Tfu! W Petersburgu…
A Naród czekał 123 lata na odzyskanie państwowości swej Ojczyzny…
Lech Makowiecki
P.S. Zastanawiam się, cóż jest takiego w tej Wolności. Szkoci, Walonowie, Katalończycy, Baskowie itp. już tyle lat żyją w swych nowych, europejskich, bogatych i wspaniałych ojczyznach. I ciągle się buntują…
Z cyklu – znalezione w sieci:
Jacek Kaczmarski – „Rejtan, czyli raport ambasadora…”.
Ponadczasowe!
Inzynier z wyksztalcenia, songwriter i grajek z wyboru. Niepoprawny romantyk, milosnik Historii - oceanu wiedzy o tym, co nas moze spotkac. Fan Mickiewicza i Pilsudskiego - ostatnich Wielkich Polaków majacych mega-wizje bez udzialu dopalaczy...