Tradycja każe, a zwyczaj w dyplomacji to rzecz święta, wygłaszać świeżo odgrzanemu szefowi MSZ programowe oświadczenia w stolicy państwa – Sikorski wybrał Berlin.
Tu będę bronił Radosława Sikorskiego – po prostu chciał wygłosić swe orędzie we właściwym miejscu – tam gdzie się politykę robi, a nie o niej mówi. Nie w Warszawie, nie w Brukseli, a skoro już nie w Moskwie, to w Berlinie. Minister pozbawił nas złudzeń i za to mu dzięki. Inna kwestia, to
Polska
i Europa. Sikorski rozwinął wizję Unii, obcą prawicy, a tym samym spotęgował podział kraju. Teraz zabrał głos prezydent Bronisław Komorowski, usiłując sklejać porcelanę, rozbitą przez ministra. Że niby forum w Berlinie nie było oficjalne, że niby mówił do rzeczy, a nawet
bardziej
niż do rzeczy, że na tym forum w Berlinie nie zapadają decyzje (o, mało zna pan prezydent to forum, ten klub – Niemieckie Towarzystwo Polityki Zagranicznej – to arcyważna instytucja), że to, co mówił to istotne dla dyskusji, ale szkoda (ale to w domyśle) że nie zaczął od debaty w kraju.
Komorowski
uznał DGAP za „odpowiednie miejsce do debaty”. I tu będę bronił pana prezydenta, bo przyznaję, że Polska jest nieodpowiednim miejscem do debaty, zwłaszcza, kiedy rządzi Platforma Obywatelska, która zamiast debaty wolałaby grillowanie lub zadymę, jak 11 listopada w Warszawie.
http://marszniepodleglosci.pl/
Post scriptum: teraz wiemy, jak ważny i aktualny był Marsz Niepodległości. Teraz wiemy, dlaczego tak bardzo nie był on w smak Platformie. Teraz wiemy, dlaczego Tusk nie atakował „antyfaszystów” krajowych i z importu. Teraz wiemy, co tak naprawdę myśli on o niepodległości Polski, skoro każe roztaczać „wizje” swemu ministrowi z odzysku. Berlińskie expose Sikorskiego to była odpowiedź na 11 Listopada.
Pan prezydent powiedział (cytuję za onetem): „w wystąpieniu Sikorskiego był zawarty cały szereg elementów, które dotychczas nie mieściły się z sposobie wypowiadania się państwa polskiego”. Mówiąc po polsku – to się nie mieściło w pale.