Sadzawka Siloah (13)
23/02/2011
396 Wyświetlenia
0 Komentarze
6 minut czytania
Osobliwe love story w stanie wojennym. Wszelkie postacie i zdarzenia są zmyślone, a jakiekolwiek ewentualne podobieństwo przypadkowe. Gdyby ktoś wszedł, pomyślałby, że Grzegorz spił się i śpi teraz z głową na blacie biurka. Lecz on nie spał. Leżał bez ruchu i wtuliwszy złożone jak do modlitwy dłonie między kolana, ściskał je aż do bólu. Zacisnął mocno szczęki, usiłując opanować gwałtowne dygotanie mięśni policzków. W głowie czuł szum, jakby istotnie sporo wypił i chciało mu się na przemian jęczeć, to znów wyć w bezsilnej złości. Stracił zupełnie panowanie nad myślami, które harcowały sobie, igrając z nim tak, jak bezczelne myszy igrają ze zniedołężniałym kotem. Wśród tych myśli z pijackim uporem wracała wyciągnięta gdzieś z lamusa pamięci strofa wiersza Elliota: […]
Osobliwe love story w stanie wojennym.
Wszelkie postacie i zdarzenia są zmyślone, a jakiekolwiek ewentualne podobieństwo przypadkowe.
Gdyby ktoś wszedł, pomyślałby, że Grzegorz spił się i śpi teraz z głową na blacie biurka. Lecz on nie spał. Leżał bez ruchu i wtuliwszy złożone jak do modlitwy dłonie między kolana, ściskał je aż do bólu. Zacisnął mocno szczęki, usiłując opanować gwałtowne dygotanie mięśni policzków. W głowie czuł szum, jakby istotnie sporo wypił i chciało mu się na przemian jęczeć, to znów wyć w bezsilnej złości. Stracił zupełnie panowanie nad myślami, które harcowały sobie, igrając z nim tak, jak bezczelne myszy igrają ze zniedołężniałym kotem. Wśród tych myśli z pijackim uporem wracała wyciągnięta gdzieś z lamusa pamięci strofa wiersza Elliota:
Oto tak kończy się świat
Oto tak kończy się świat
Oto tak kończy się świat
Nie z hukiem tylko ze skowytem
Poderwał się nagle. Rozum, znajdujący się gdzieś w głębokiej defensywie, poraził go myślą: trzeba ją gonić, wytłumaczyć. Zachowujesz się jak imbecyl.
Podszedł do drzwi, lecz zawrócił. Gonić? I co jej powie? Nie, to bez sensu. Czemu wypadł stamtąd jak z procy? Na złodzieju czapka gore. A teraz będzie się tłumaczył? To jeszcze pogorszy sytuację. Nie, stanowczo trzeba więcej spokoju. Nie tylko jemu, jej na pewno także; nim dał nogę, dosięgło go jeszcze jej spojrzenie. Czuł je teraz, jak wypalone gorącym stemplem piętno.
Lecz co z nią? – zreflektował się i poczuł wstyd. Koniec końców to jego dziewczyna, więcej – obsesja, a on… Musieli ją nakryć albo co, trzeba Konrada pociągnąć za język.
Skrzypnęły drzwi i w progu, jak na zawołanie, stanął Konrad. Miał dziwną minę.
Spokojnie – pomyślał Grzegorz. Podszedł do biurka, wziął papierosy, zapalił, po czym, jakby sobie dopiero przypomniał obecność kolegi, wyciągnął paczkę ku niemu. Tamten też zapalił i usiadł, opierając nogi o blat biurka.
– Znasz ją – powiedział.
To nie było pytanie, lecz stwierdzenie. Grzegorz ociągał się z odpowiedzią. W głowie miał jeszcze szum i nie zdążył obmyślić strategii tej rozmowy.
– Uciekłeś, jakbyś diabła zobaczył – ciągnął Konrad, rozglądając się za popielniczką. – A ona – wpił nagle badawczo wzrok w Grzegorza – zmieniła się nie do poznania. W jednej chwili.
Skończył, wyraźnie czekając na odpowiedź. Grzegorz milczał jednak nadal. Cały swój wysiłek skoncentrował na doprowadzeniu się do jako takiego psychicznego ładu.
– No? Może mi wreszcie wyjaśnisz?
Grzegorz podniósł głowę. Nie stać mnie na żadną strategię teraz – pomyślał. – Trzeba iść na ryzyko.
– Konrad – rozpoczął ochrypłym głosem. – Co z nią jest.
– Nienajlepiej – odpowiedział tamten, obserwując Grzegorza spod przymrużonych powiek. – Zwłaszcza po twojej… wizycie – zaakcentował to słowo szyderczo – całkiem się rozkleiła. No i trochę wychlapała.
Grzegorz zerwał się gwałtownie i pochylił nad kolegą. Po chwili usiadł zrezygnowany, wzdychając. Konrad pokiwał głową.
– No tak. Już nawet nie potrzebujesz mówić skąd ją znasz. Wzięło cię stary. Kto by pomyślał. Grzegorz, taki twardziel…
– Konrad – powtórzył Grzegorz. – Wypiliśmy morze wódki. I jeszcze niejedno wypijemy. Daj mi taśmę i nie będzie sprawy.
– Chyba zwariowałeś – syknął tamten. Będzie sprawa, będzie. I to duża. Dla mnie to gratka, wiesz jakie mam tyły u Szefa.
Grzegorz westchnął.
– Taki z ciebie kumpel. Ile chcesz?
– Co? Chcesz mnie przekupić? – Konrad roześmiał się. – Nie, tobie ta mała naprawdę zawróciła w głowie. Coś ci powiem – nachylił się ku niemu, zniżając głos. – Nie dziwię ci się. Ona ma klasę. Jedna noc i nie ma sprawy.
Grzegorz patrzył na niego tępo, czując jak rozszerzają mu się nozdrza. Wreszcie z rozmachem strzelił go na odlew w policzek. Głowa nie przygotowana na to uderzenie odskoczyła do tyłu śmiesznie jak u szmacianej pacynki. Konrad zerwał się. Patrzył na Grzegorza płonącym, wściekłym wzrokiem. Po chwili widocznej rozterki zaklął i wybiegł z pokoju.