Bez kategorii
Like

Po 11 Listopada: kilka refleksji o naturze niepodległości.

14/11/2011
422 Wyświetlenia
0 Komentarze
12 minut czytania
no-cover

Nie pojechałem w tym roku do Warszawy, by dołączyć do Marszu Niepodległości. Z niepokojem obserwowałem przygotowania „Porozumienia 11 Listopada” do konfrontacji i wojny z obozem narodowym.

0


Zastanawiałem się, jak bardzo musi być chora wyobraźnia dyktatorów relatywizmu lewackiego, żeby wymyślić, że polski patriota to faszysta i  wróg kolorowej Rzeczpospolitej. Całkiem niezrozumiała stała się dla mnie ta abberacja i alienacja wyznawców tolerancji, którzy niepostrzeżenie dla siebie zbliżyli się do przepaści terroryzmu. Zrozumiałem, że na prowincji  jest Polska, która godnie świętuje ducha Niepodległości. Polska dojrzała i mająca wielki potencjał zdrowego wzrostu. Tak.



W Rzeszowie 11 Listopada 2011 roku, w ustalonym dla obchodów święta miejscu, były tłumy dla niepodległości, które godnie spotkały się i –  w milczeniu lub prostych rozmowach o Polsce, w gronie rodziny i pośród znajomych –  zaznaczyły, że są patriotami. Bez rozgłosu, bez zwracania na siebie uwagi. Nikt nie wpadł na pomysł, żeby w czasach pokoju wyrywać z ulic bruk, zapraszać na pomoc dla blokady Marszu Niepodległości anarchistycznych bojówkarzy z Niemiec, knuć plan internacjonalistycznego uderzenia w narodową pamięć. Policja była zupełnie zbędna – nikt nie atakował polskich rodzin, bo nie dotarła jeszcze  na prowincję moda, żeby katolików i patriotów wyzywać od faszystów, stygmatyzować pieczęcią dla bydła.



Oby nigdy nie dotarła. Oby w takim Ciemnogrodzie, jak w tym Roku Pańskim Rzeszów, za rok budziła się do świętowania Dnia Niepodległości Polski Warszawa.



Rozmawiałem ze znajomymi, przejrzałem relacje medialne – podobnie jak w Rzeszowie świętowano w innych miastach w Polsce. Dlaczego nie w Warszawie?



Rzeszów, taki splot okazji dziejowych w zaborze austriackim   wykorzystali miejscowi patrioci z pokolenia naszych pradziadków, był niepodległy już przed 11 Listopada 1918 roku, lecz cierpliwie czekał na ukonstytuowanie się władzy polskiej w Warszawie. Dziś również poczekamy aż Warszawa zmądrzeje i zrozumie, że Niepodległość wymaga wzniesienia się ponad podziały ideologiczne – jednej mowy, która patriotyzm czyni wspólną wartością całego narodu.



Warszawa stała się poligonem dla lewackich bojówek, również dla niedojrzałych ekstremistów z innych obozowisk ideologicznych, zniewolonych bezsilnym gniewem wykluczenia lub/i przemocą. Warszawa stała się  ofiarą pychy władzy, która nie potrafiła zdecydować, po której ma stanąć stronie. I dla kogo jest – dla Polski, czy międzynarodowej ofensywy tęczowych mutacji patogenu cywilizacji śmierci – ukonstytuowana.



Niepodległość to nie podleganie niewoli – w wymiarze indywidualnym i wspólnotowym. Niepodległość to wiara, że wolność powstaje jak uwertura życia na pięciolini świętych wartości. Tych wartości jest więcej niż tylko Bóg – Honor – Ojczyzna, lecz te inne, jak prawda, wolność, solidarność, praca, nie mogą być negacją tych trzech. Bóg jest jeden. Honor pozwala obronić prawdę i godność przed przemocą i zdziczeniem obyczajów. A Ojczyzna ma wielką przyszłość, gdy zrozumiemy, że tylko umiłowanie własnej narodowej Ojczyzny wiedzie ku drodze, gdzie cała ziemia będzie naszą Ojczyzną i, że  nijak nie da się odwrócić  naturalnego porządku wzrastania  – od tego co małe ku temu co większe –   w historii ludzkości.



Wolność  jako monumentalna symfonia dziejów, pisana przez nas tu i teraz, uobecnia się tylko w przestrzeni prawdy. A ta prawda otwiera w każdym z nas wiele różnych okien i perspektyw do wspólnej rzeczywistości, ale jednocześnie jest dość prosta w kontekście historii narodu: jeśli chcemy by istniała niepodległa Polska, mamy obowiązek pielęgnować patriotyzm we wspólnej przestrzeni publicznej – w kulturze, w polityce, w praktycznych wymiarach codziennej aktywności, które budują naszą pomyślność gospodarczą i życiową. Mądrzy ludzie, nawet, gdy  różnią  się i spierają, nie oddalają się od jedności ufundowanej  na pokorze serca i szacunku dla drugiego człowieka. Tak  dzieje się, gdy duch ma zakotwiczenie w transcendencji, w rzeczywistości duchowej, która jest jedna dla nas wszystkich i z którą świadomie komunikuje się mistyk i poeta, a praktycznie również każdy człowiek pokornego serca, w takich chwilach, gdy dotyka go poczucie boskiej obecności lub choćby boskich znaków w  życiu.



Życie rozciąga się w nas i na nas wszystkich, póki żyjemy  – i… jest współzależne.  Horyzontalnie tworzymy  wspólnotę osób tu i teraz obecną,  a, jeśli ma ona rosnąć, potrzebuje uwagi dla tego, co wspólne i dobre. Wertykalnie pielgrzymujemy w naszym Kosmosie od tego świata do następnego.  Nie tylko w historii –  od przeszłosci w przyszłość, od pamięci po nadzieję, że pozostanie po nas ślad dobra,  lecz przede wszystkim w ukrytym porządku  wieczności – od wiary do miłości.



Miłość coś tworzyć a nie coś niszczyć chce. Miłość obejmuje wiele wymiarów i horyzontów – zawsze przekracza ten ukształtowany na wiedzy i ignorancji świat. Bóg nam dał naszych przodków, żeby oni w nas przeżyli również tu na ziemi. Bóg  dał nas naszym dzieciom, żeby one zainspirowane naszym przykładem opowiedziały i poświadczyły,  tu na ziemi, jak najbarwniejszą hagadę i poznały dotyk miłości. Dziedziczymy po naszych przodkach i jesteśmy dziedzicami dla nadchodzących pokoleń. W kronikach życia Królestwa Niebieskiego zapisują się przede wszystkim słowa tych dusz, które dotknęły miłości. Taka jest teologia daru.



Idźmy naszą polską drogą, bo innej nie mamy. Pracujmy na rzecz Rzeczpospolitej z całych sił i według takiego pomysłu, że Polska silna i budowana na wartościach cywilizacji życia, Polska wierna nauczaniu Jana Pawła II, wniesie do Europy powiew nadziei i ducha innowacyjności. Niech w kolejnych latach Święto Niepodległości służy wzmocnieniu i gruntowaniu naszej tożsamości narodowej. Ani to wstyd ani uchybienie, że chcemy żyć zgodnie z duchem naszej tradycji, kultury i religi. A i nic nie mamy przeciw temu, żeby inne narody tak samo żyły.

Świat oparty na zrozumieniu zasady, że różnorodność, która jest siłą witalności biosfery, wnosi również moc i przestrzeń dla miłości do noosfery całej ziemi, do światowej kultury, gospodarki i polityki – przetrwa. Taki świat trzeba odzyskać dla świadomości obywatelskiej Polaków i innych narodów świata.



Wiele ścieżek i doświadczeń indywidualnych i narodowych prowadzi do wejścia na wspólną drogę ludzkości. Nikogo nie wolno zniewalać  dla przyspieszenia nadejścia utopi nowego porządku świata.

Metodologia uzasadniająca  koncentrację władzy i kapitału w rękach samozwańczej oligarchii, która uzurpuje sobie, że ma prawo i zasoby do tworzenia rządu światowego,  doprowadzi do kolejnej wojny lub, w najlepszym razie, do zniewolenia większości przez mniejszość.  Paradygmat prymatu pychy światowego establishmentu nad narodami doprowadzi do degeneracji człowieczeństwa i wyrwania korzenia korzeni świadomości –  prawdy w jej bogactwie form i przejawień – z naszego wspólnego świata.

Prawda na poziomach biologicznych, społecznych i kulturowych rozwija się poprzez rożnicowanie form i dopuszczalnych przez Boga wyborów ścieżek do samorealizacji, by  koniec końców – wyniknęła z tego głębsza jedność. Dyktaturze relatywizmu trzeba przeciwstawić holograficzne perspektywy aksjologii opartej na cywilizacji miłości, która ma wielką tolerancję dla zasady: raduję się, to dobrze, że jesteś inny i niepowtarzalny, gdyż dzięki temu nasze my ma szansę współtworzyć  nową synergiczną  jakość w obrębie wspólnoty naszego narodu, a w rezultacie – dodać coś istotnego również dla światowej cywilizacji i kultury. 



Nie ma wolności poza prawdą i nie ma prawdy  w zdegerenowanych formach różnych mutacji  ideologii cywilizacji śmierci. Prawda człowieczeństwa wyrasta z głębszej rzeczywistości, którą dla cywilizacji współczesnej najpełniej symbolizuje Chrystus razem z całą pełnią drogi i pełnią człowieczeństwa. Gdy ktoś podważa ten fundament ludzkiego przeznaczenia, wyznaczony dla naszej ery przez nauczanie i  osobę Jezusa Chrystusa, to jakby kopał dla siebie grób wprost w otchłani piekła.

Gorzej, gdy chce w tym grobie zakopać Bogu ducha winne ofiary własnej choroby umysłowej i zacietrzewienia ideologicznego.


Polska milcząca w końcu obudzi się z letargu i przestanie wsłuchiwać w medialny dysonans mowy nienawiści celebrytów i władzy omotanej wsteczną i zacofaną ideologią lewackiego oświecenia. Zrozumie, że to bełkot lub w najlepszym razie złowroga dla naszej przyszłości propaganda, czerpiąca inspiracje od złego. 

 

 
0

Piotr F.

101 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758