Polskie rodziny chcą mieć dzieci, ale ich nie stać
10/11/2011
591 Wyświetlenia
0 Komentarze
14 minut czytania
Rozmowa z profesorem Michałem Wojciechowskim
W Pana ocenie Kościół Katolicki w Polsce jest dziś atakowany z siłą porównywalną do wystąpień antysemickich przed II wojną światową. Dlaczego tak się dzieje?
– Nie użyłem takiego porównania. Natomiast od dawna porównuję mechanizmy antysemityzmu i antyklerykalizmu. W obu przypadkach chodzi o szukanie kozła ofiarnego, któremu stawia się absurdalne zarzuty na zasadzie odpowiedzialności zbiorowej. Polegają one bowiem na obciążaniu wszystkich winami bardzo nielicznych osób. Trafiają się wprawdzie księża niegodni, ale naprawdę rzadko.
Jakie to zarzuty?
– Na przykład nieuczciwego bogacenia się czy występków seksualnych. Propaganda hitlerowska zarzucała to kiedyś i Żydom, i księżom (o tym drugim się nie pamięta). Dziś szmatławce skupiają się na Kościele, jak kiedyś na Żydach.
W tej chwili w Polsce mamy do czynienia z paradoksalną chyba sytuacją, gdy zwolenniczka aborcji określa siebie jako etyka, a jej poglądy są reklamowane jako „wyzwolenie” społeczeństwa z „katolandu”…
– Złodziej bywa dobrym specjalistą od samochodów… Podważający etykę miewają uniwersyteckie kwalifikacje, aczkolwiek, jeśli mamy na myśli tę samą osobę, jej opublikowany dorobek naukowy jest bardzo mizerny, sprawdzałem na stronie uniwersytetu.
Tacy obecnie pod szyldem etyki propagują zabijanie dzieci przed narodzeniem – albo nawet w niemowlęctwie. Oraz dobijanie starych i chorych. Celem jest wyzwolenie, a mianowicie od obowiązków wobec słabszych. Faktycznie chodzi o najbardziej brutalną formę dyskryminacji i wykluczenia, a nie o etykę i wolność. Z kolei wyzwolenie od chrześcijaństwa oznacza oderwanie człowieka od Boga i oparcia w religii.
Przeciwnicy katolicyzmu sądzą, że jest coś złego w zasadach chrześcijańskich w życiu społecznym.
W przypadku aborcji są oni przeciwko wszelkim zasadom w ogóle, także świeckim, gdyż prawo do życia to podstawowe prawo człowieka, bez którego innych praw być nie może. Zakazy zabójstwa, kradzieży, rozbijania rodzin to zasady naturalne, znane rozmaitym kulturom – każdy je może odkryć rozumem i sumieniem, choć nie zawsze chce. Zdaniem wierzących Bóg ogłasza te prawa, gdyż są zgodne z naturą i przeznaczeniem człowieka. W życiu społecznym są więc niezbędne.
Jednocześnie mamy do czynienia z sytuacją, w której społeczeństwo „uwolnione” od Kościoła i jego wpływów jest poddawane permanentnej kontroli ze strony państwa. Dotyczy to wszystkich dziedzin życia i ma miejsce praktycznie od urodzenia… To chyba nie jest sytuacja ani normalna, ani zdrowa?
– Państwo prawie zawsze konkuruje z Kościołem, gdyż ma z natury zapędy totalitarne. Rządzący chcą więcej i więcej władzy, a niezależność Kościoła im zawadza. Analogicznie media z natury swej skłonne są atakować Kościół, gdyż dziennikarze chcą być słuchani i władać poglądami – tu zawadą jest wpływ księdza. Recepta to ograniczanie państwa: tu spotyka się chrześcijaństwo i aspiracje wolnościowe. Można tu dostrzec zbieżność chrześcijaństwa z klasycznym liberalizmem, ale taki sposób mówienia może być mylący, gdyż dziś pod nazwą liberalizmu kryje się ideologia postępowa o zabarwieniu lewicowym, czyli wręcz antywolnościowa.
Przy tej kontroli nad życiem obywateli państwo polskie niespecjalnie dba o ich wykształcenie. Polskich uczelni próżno szukać w światowych rankingach, a poziom edukacji zamiast rosnąć, spada. Dlaczego?
Polska jest dość biedna, a miejsce w rankingu wymaga długotrwałych przemyślanych inwestycji. W proporcji do nakładów na naukę i edukację wypadamy i tak całkiem nieźle – ale to zasługa ofiarnych nauczycieli, a nie państwa. Organizacja szkolnictwa jest nieadekwatna do potrzeb, a owe nakłady rekordowo niskie w proporcji do budżetu państwa. Zamiast dobrych szkół mamy potrojenie rozmaitej administracji przez kilkanaście lat. Do tego dochodzi psucie dyscypliny pod wpływem chybionych „postępowych” teorii pedagogicznych.
W Polsce przedsiębiorcy są niszczeni wysokimi podatkami i kosztami działalności, zwykli pracownicy także ponoszą gigantyczne koszty związane np. z ubezpieczeniami. Już wiadomo, że przy spadającym przyroście naturalnym emerytury osób dziś płacących składki będą bardzo nędzne. Czy jest jakaś recepta na rozwiązanie tej sytuacji?
– W kilka lat można by sytuację znacznie poprawić, a w kilkanaście uzdrowić. Węgry były w gorszej sytuacji niż my, a wystarczył rok, by się zaczęły odbijać od dna.
Co trzeba zrobić? Po pierwsze uprościć przepisy i ułatwić działalność gospodarczą, co zapewni wzrost nawet bez zastrzyku pieniędzy. Przy jasnym prawie większość administracji będzie niepotrzebna – wtedy można zwolnić urzędników! To da spore oszczędności. I pozwoli na redukcję podatków, a to jeszcze bardziej wzmocni wzrost. Tę redukcję należy zacząć od zniżek dla rodzin i ryczałtowego zwrotu VAT za wydatki na dzieci. Polskie rodziny chcą mieć dzieci, ale ich nie stać.
Wolność gospodarcza istnieje raczej w teorii niż w praktyce…
Rządząca partia, PO, wie, że wolność gospodarcza jest lepsza, ale w praktyce ulega presji własnej i europejskiej biurokracji oraz różnym sitwom. W warunkach gąszczu absurdalnych przepisów łatwiej im doić gospodarkę. Ale trochę się dziwię, gdyż uwolnienie gospodarki nie zagraża rządzącym, może nawet zwiększyć ich poparcie społeczne. Nawet niektórzy bystrzejsi dyktatorzy gospodarki nie krępowali – przykładem Franco, Pinochet, a dziś Chiny.
Wydaje się, że bez względu na opcję polityczną, działające dziś partie nie chcą zmienić obecnych „zasad” organizacji państwa polskiego. Czy politykom w gruncie rzeczy zależy na utrzymaniu obecnej sytuacji?
Zmiana niesie ryzyko, a oni mają dobre posady. Dotyczy to także opozycji. Co więcej, obie strony wierzą w potrzebę rozbudowanego państwa, które czyści kieszeń obywatela i w zamian się o niego troszczy. Punkt widzenia wyraźnie zależy tu od punktu siedzenia.
Czy w tej sytuacji w Polsce w ogóle jest dziś możliwa poważna debata społeczno-polityczna?
– Możliwa będzie, jak się sytuacja pogorszy. Wtedy może w końcu władza spożytkuje swoją wiedzę o tym, że wolny rynek jest lepszy. Wedle mojej wiedzy, o wyższości kapitalizmu partyjni świetnie wiedzieli na długo przed rokiem 1989. W końcu porzucili socjalizm…
W jednym z artykułów wspomniał Pan, że istnieje grupa osób zainteresowanych utrzymaniem obecnej sytuacji. Czy tą grupą może być agentura obcych państw?
– Agentura też, ale przede wszystkim masa polityków i urzędników na dobrych pensjach. Potężne lobby to także lewi biznesmeni, żerujący na styku państwowego z prywatnym. To oni, jak sądzę, wyperswadowali PO reformę gospodarczą.
Wpływy agenturalne oznaczałyby poważne zaniedbania, a może i zdradę na najwyższych szczeblach władzy…
Skoro nie słychać, by nasze służby specjalne chwytały agentów, oznacza to, że działają oni bez większych przeszkód. Ale na jaką skalę, nie wiemy. Być może rządzący Polską są obecnie tak słabi, że i bez tego ulegają presji silniejszych sąsiadów.
Komu w Europie może zależeć na utrzymaniu w Polsce obecnej sytuacji?
– Rosji i Niemcom. Francuzom i Brytyjczykom nie, ale dla nich Polska jest mniej ważna.
Europa odcina się od swych chrześcijańskich korzeni. Według Brukseli patriotyzm okazuje się rasizmem. Odchodzi się nawet od podawania narodowości, modne jest nazywać siebie Europejczykiem… W ten sposób, wynaradawiając poszczególne nacje, łatwiej kierować ludźmi…
– Jest to na razie powierzchowne. W obliczu kryzysu gospodarczego politura zaczęła złazić i państwa kierują się swoimi interesami narodowymi. W warszawskim zaścianku wiara w Europę jest silniejsza niż na Zachodzie… Niemniej jednak przyjaźń między narodami jest dla nas korzystna. Pierwszy etap budowania jedności Europy Zachodniej, wspólny obszar gospodarczy, był bardzo owocny dla wszystkich. Co więcej, kraje zachodnie skutecznie, jak dotąd, wyrzekły się wojen między sobą, trwających przecież od wieków. Niestety, Europę przechwytują biurokraci o poglądach etatystycznych i lewicowych.
Napisał Pan, że w Polsce potrzeba głębokich przemian. Skoro nikt z polityków nie jest zainteresowany ich wprowadzeniem, kto i jak może to zrobić? Społeczeństwo jest raczej dzielone, niż integrowane…
– Jeszcze jeden kryzys i ludzie się zaczną budzić. Na razie uśpił Europejczyków raczej dobrobyt niż propaganda. Gdy zacznie się dziać coś poważnego, znajdą się też energiczniejsi politycy. Oby nie za późno.
Jak długo potrwa obecna sytuacja? Mam tu myśli nie tyle sytuację polityczną, co związaną z samą organizacją państwa jako instytucji? I jaki scenariusz przewiduje Pan dla Polski na najbliższe lata?
– Na razie będziemy grzęznąć dalej. Małe pogorszenia, małe poprawy, bierni rządzący, tematy zastępcze. Aż coś rąbnie.
Rozmawiała Aldona Zaorska
Prof. dr hab. Michał Wojciechowski(ur. 1953r.) – pierwszy świecki katolik w Polsce, który otrzymał tytuł profesora teologii. Oprócz teologii na Akademii Teologii Katolickiej (obecnie Uniwersytet kard. Wyszyńskiego) oraz w Instytucie Katolickim w Paryżu studiował też fizykę na Uniwersytecie Warszawskim. Zajmuje się biblistyką, patrystyką, apokryfami i światem starożytnym epoki Nowego Testamentu. Jest kierownikiem katedry Teologii Biblijnej na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim i wykładowcą na Uniwersytecie Kardynała Wyszyńskiego. Ekspert Centrum im. Adama Smitha. Jako autor wielu artykułów i innych publikacji wielokrotnie opowiadał się za ideą wolnego rynku.