Minęło 400 lat od wypędzenia Polaków z Moskwy, ale pamięć o tym wydarzeniu siedzi Rosjanom w kościach do tego stopnia, że tracą głowę. Jak pop Cyryl, który porównał epizod na Kremlu ze zwycięstwem nad byłym sojusznikiem Rosji, Niemcami.
Oczywiście Rosjanie święcie wierzą w to, że Niemcy – które rozpoczęły wojnę w 1941 roku od napaści na pokój miłującą światową ojczyznę proletariatu – pokonała Armia Czerwona i tylko Armia Czerwona. Moja Matka opowiadała mi, że konserwy, którymi handlowali Rosjanie –
swinnaja tuszonka
po 2. wejściu do Polski (w 1945 roku) nosiły dyskretny napis made in U.S.A. .Sasza czy inny Wania wmawiał Matce, że to znaczy, że konserwy Rosja wysyłała na pomoc głodującym Amerykanom. Teraz pop Cyryl, patriarcha moskiewski i całej Rusi, wciska prawosławnym
kit
że Polska chciała zniszczyć Matuszkę 400 lat temu. Rocznicę wymordowania polskiej załogi na Kremlu Putin podniósł do rangi Dnia Jedności Narodowej, który zastąpił rocznicę rewolucji październikowej. Że Rosjanie obchodzą ten dzień 4 listopada? Nie szkodzi! W końcu
rewolucja
październikowa też była w listopadzie i nikomu to nie przeszkadzało. Że polska załoga Kremla skapitulowała 7 listopada? Nie szkodzi, mogła przecież skapitulować 4. , jakby chciała. A mogła nie skapitulować, gdyby nadeszła pomoc, i Rosja stałaby się państwem europejskim.
Dla przypomnienia:
Post scriptum: ale to już całkiem inna historia… Fakt, że Rosjanie muszą przypominać Polakom o ich (byłej) wielkości, świadczy o rosyjskich kompleksach i naszej głupocie.