Andrzej Owsiński Doczekaliśmy się Prawdę mówiąc, od samego początku kadencji Bidena czekałem na jego kapitulację wobec Niemiec i Rosji. Rezygnacja z sankcji wobec kontynuowania NS2 jest poniżającym aktem nie tylko wobec rosyjsko niemieckiego spisku, skierowanego przede wszystkim przeciwko Stanom Zjednoczonym, ale przede wszystkim wobec własnego społeczeństwa, oczekującego od prezydenta trzymania wysoko gwiaździstego sztandaru. Cała sprawa rozgrywa się bowiem wyłącznie w kategoriach prestiżowych. Przez cztery lata kadencji Trumpa demonstrowano stanowczy sprzeciw, poparty sankcjami, a mimo to budowa rury wzmacniającej związki między Niemcami i Rosją posuwała się naprzód. Można było zatem bez zmian stanowiska czekać na jej zakończenie. Dawało to możliwość wyboru dalszego postępowania w zależności od potrzeb amerykańskich interesów. Czołobitny akt rezygnacji z zapowiadanych uprzednio sankcji nie przynosi Stanom Zjednoczonym żadnych korzyści. […]
Andrzej Owsiński
Doczekaliśmy się
Prawdę mówiąc, od samego początku kadencji Bidena czekałem na jego kapitulację wobec Niemiec i Rosji. Rezygnacja z sankcji wobec kontynuowania NS2 jest poniżającym aktem nie tylko wobec rosyjsko niemieckiego spisku, skierowanego przede wszystkim przeciwko Stanom Zjednoczonym, ale przede wszystkim wobec własnego społeczeństwa, oczekującego od prezydenta trzymania wysoko gwiaździstego sztandaru.
Cała sprawa rozgrywa się bowiem wyłącznie w kategoriach prestiżowych. Przez cztery lata kadencji Trumpa demonstrowano stanowczy sprzeciw, poparty sankcjami, a mimo to budowa rury wzmacniającej związki między Niemcami i Rosją posuwała się naprzód. Można było zatem bez zmian stanowiska czekać na jej zakończenie. Dawało to możliwość wyboru dalszego postępowania w zależności od potrzeb amerykańskich interesów.
Czołobitny akt rezygnacji z zapowiadanych uprzednio sankcji nie przynosi Stanom Zjednoczonym żadnych korzyści. Putin zatriumfuje i już zapowiada następne podskoki, a dla Niemiec jest to sygnał na możliwość uzyskania dalszych ustępstw ze strony amerykańskiej w celu umocnienia niemieckiego władztwa w Europie.
W najgorszym położeniu znaleźli się ci, którzy zaufali Ameryce, oczywiście z Polską na czele, zostali ze swoją wiernością sojuszu nie tylko na lodzie, ale wprost kopnięci. Dodatkowo jeszcze zapowiedziane było spotkanie prezydentów Polski i USA. Nie pozostaje nic innego jak tylko odpowiednio powybrzydzać z tym spotkaniem. W praktyce nie wiele możemy zrobić, ale rząd, a szczególnie prezydent, mogą zaprezentować swoją niezależność i kazać czekać na “lepsze czasy” dla amerykańskiej pozycji w Europie. Taka możliwość rysuje się już po wyborach w 2024 roku, a nawet wcześniej wobec nieuchronnego krachu prób Bidena zjednania sobie Niemiec.
W całej tej aferze widać wyraźnie sugestie ze strony niemieckiej w odniesieniu do reprezentowania interesów Stanów Zjednoczonych. Objawia się to przede wszystkim w demonstrowaniu stosunku do Rosji, traktowanej jak uczeń, którego można nie tylko pouczać, ale nawet zmusić do czynów uległości, jak ze ściągnięciem Nawalnego do Niemiec.
Biden może to traktować jako zaproszenie do negocjacji wspólnych ustaleń, ale dla Niemiec jest to znakomita okazja do podbicia swojej ceny i praktycznego umocnienia pozycji w Europie i na świecie. Putin z tego będzie miał to, co dla niego najważniejsze, podbudowanie prestiżu, Niemcy korzyści z dodatkowej rury i dalszego pogłębienia zależności od nich zarówno Rosji jak i UE. Zupełnie jak w futbolu: – grają wszyscy, a wygrywają Niemcy.
Polska “niezależność” z powodu gazoportu staje się zupełnie marginalna wobec dodatkowych 50 mld m3 gazu dostarczanego do Niemiec i rozsyłanego po całej Europie. Ile trzeba byłoby importować ze Stanów i po jakiej cenie żeby zneutralizować skutki tego przedsięwzięcia?
Biden zapowiada pomoc w rozwoju Międzymorza, jeżeli nawet zdobędzie się na te parę miliardów dolarów, to wobec potrzeb sięgających setek miliardów i zależności handlowej od Niemiec, nie ma to żadnego znaczenia.
Będzie tak jak już w XX wieku mieliśmy trzykrotnie:
Ileż trzeba jeszcze takich pustych obiecanek? Z tych trzech jedynie Bush zasługiwał na wiarygodność, ale na własne życzenie przegrał reelekcję z tandetną demagogią.
Kiedy miałem możliwość powiedzieć to ambasadorowi Reyowi, akcentującemu swoje polskie pochodzenie i demonstrującemu biegłą znajomość języka polskiego wraz z całą rodziną, to wprawdzie przyznał mi rację, ale nie omieszkał ostrzec przede mną szefostwa AWS, o czym “życzliwi” nie zapomnieli mnie powiadomić.
Biden powinien spotkać się ze zdecydowanym stanowiskiem amerykańskiej Polonii, a w ślad za nią i imigracją z innych krajów Europy środkowej. Nie chodzi nawet o ukaranie go, ale o wykazanie Amerykanom do jakiego upadku doprowadza ich tego rodzaju prezydentura.
Posłuszeństwo wobec wyraźnie antyamerykańskiego lobby, a raczej mafijnego układu, reprezentującego dążenia do ubezwłasnowolnienia mas ludzkich w całym “zachodnim” świecie, a nie tylko w Stanach Zjednoczonych, to jest jedyna cecha, która zdecydowała o jego prezydenturze.
Jest szansa na możliwość wytłumaczenia Amerykanom, jakiego mają prezydenta i do czego może on doprowadzić. Ważne, żeby ta informacja nie docierała z kręgów Trumpa, któremu wielu nie ufa, ale z ośrodków niezależnych. Jeżeli uda się stworzyć taki system informacyjny w obronie zarówno godności i pozycji Stanów Zjednoczonych, ale przede wszystkim w obronie interesów amerykańskich obywateli, miejsc ich pracy, zarobków i pewności jutra, będzie to działanie również dla dobra i innych narodów.
Przy tej okazji dotykamy podstawowego problemu walki o naszą kulturę. Przeciwnik posługuje się bardzo perfidną taktyką, utożsamiając jej obrońców z najsłabszymi ogniwami tej kultury, a szczególnie z postawą niektórych, wybranych przedstawicieli hierarchii kościoła rzymsko katolickiego, lub skrajnych nacjonalistów. Brakuje ciągle głosu najpotężniejszej masy ludzi przywiązanych do tradycji chrześcijańskich, ale pozbawionych cech wszelkiej wojowniczości.
Stworzenie silniejszych, społecznych więzi między tymi ludźmi ponad wszelkimi podziałami politycznymi i grupowymi, pozwoli na sprowadzenie do właściwego rozmiaru reprezentacji nihilizmu moralnego, dla którego osoby takie jak Biden stanowią tylko mylącą fasadę z hasłami wszechobecnej “tolerancji”.
Walka zasadnicza toczy się o coś znacznie ważniejszego niż tylko o pozycję jednego kraju, czy nawet grup w rodzaju UE, jej celem jest życie według przyjętych w naszej kulturze zasad, lub oddanie rządów “mniejszościom”, czyli zburzeniu całego naszego dorobku kulturowego. Są to usiłowania nie od dziś występujące, a skutki ich przeżyliśmy w ostatniej wojnie. Obecnie występują pod bardziej perfidną postacią oferując nieograniczona swobodę wyboru organizowania życia ludzkiego. Jest to oczywiście złudzenie, ale niewątpliwie chwytliwe dla ludzi pozbawionych pionu moralnego, osadzonego w chrześcijaństwie.
Ludzie pokroju Bidena nie są wcale wojownikami, burzącymi istniejący świat, ale przez swoje służalstwo stanowią gładką drogę do sukcesu dla agresywnego zła. I na tym polega ich niebezpieczeństwo, a także nieodzowność usunięcia ich z życia politycznego i społecznego.