Od przegranych wyborów sytuacja przypomina żywo tę, którą mieliśmy w Polsce po II wojnie światowej. Wszyscy czekają na cud,
Przeczytałem wczoraj tekst Jacka Karnowskiego http://autorzygazetypolskiej.salon24.pl/358397,archipelagi-polskosci i zamarłem. Oto na samym początku jest tam fraza, którą zacytuję w całości:
Obóz niepodległościowy dysponuje dziś tysiącami odpornych na presję i manipulację, świetnie przygotowanych ludzi, wśród których nie brakuje autentycznych autorytetów. Mamy kapitał, którego nie było w latach 90., gdy potęga salonu była właściwie nie do zakwestionowania.
Obóz niepodległościowy? Czyli kto konkretnie? Wokół kogo skupiony? Wokół Jarosława Kaczyńskiego? Wokół jakiej idei? Odzyskania niepodległości? Czy tylko odzyskania mediów? Jakimi sposobami? Autentyczne autorytety? To znaczy kto?
Od przegranych wyborów sytuacja przypomina żywo tę, którą mieliśmy w Polsce po II wojnie światowej. Wszyscy czekają na cud, choć wiedza, że cudów nie ma. Żeby jednak poprawić sobie samopoczucie tworzą różne scenariusze, „ku pokrzepieniu serc” i zbudowaniu maluczkich, który powinni im uwierzyć, jeszcze raz, jeszcze ten ostatni jeden raz. Po wojnie jednak strzelano powie ktoś, a dziś nie. Oczywiście, dziś strzelać się nie będzie, dziś wystarczy szantaż, wyrzucenie z pracy, jakieś szykany. Jak na razie odporny na presję okazał się Piotr Semka. To są te tysiące, wśród których nie brakuje autentycznych autorytetów? Semką będziemy walczyć, a „duch będzie nam hetmanił”?
Pisze dalej Karnowski tak: Wymieniając atuty, nie można też pominąć klubów „Gazety Polskiej”, o których wszyscy bywający na spotkaniach autorskich – a są ich setki – mówią w samych superlatywach, doceniając sprawność organizacyjną, dynamikę działania i profesjonalizm struktur.
Jednym słowem chce Karnowski postawić na organizacje sieciowe. Muszę więc jeszcze raz to powtórzyć; prawica, PiS, jak zwał tak zwał, ma do dyspozycji dwie jedynie organizacje sieciowe, bo na własne struktury nie ma co liczyć. Są to kluby GP i Rodziny Radia Maryja. Tak się składa, że blisko współpracuję z jednym z klubów. Jest to klub w Grodzisku Mazowieckim, zarządzany bardzo sprawnie i dynamicznie. Klub organizujący spotkania z „autentycznymi autorytetami” i ludźmi z samej góry PiS. Jest to jeden z nielicznych klubów działających w tak intensywny sposób. Drugi, podobnie sprawny, jest w Błoniu. Większość tych organizacji jest jednak fikcyjna i ogranicza się do zapraszania na spotkania redaktora Tomasza Sakiewicza, który namawia zebranych by kupowali jego gazetę. I to wszystko. Z tym grodziskim klubem kłopot jest taki, że wymienieni przez Karnowskiego „autoryteci” nie mają zamiaru tu przyjeżdżać. Profesor Krasnodębski mimo iż wielokrotnie zapraszany nie pojawił się. To samo Cenckiewicz, Mariusz Kamiński i wielu innych. A mówimy o Grodzisku Mazowieckim – 35 minut jazdy pociągiem z centrum Warszawy. W godzinach szczytu pociągi kursują co 10 minut, a wieczorem co pół godziny. Na Bemowo trudniej dojechać. Co mają powiedzieć klubowicze z Nowego Miasta nad Pilicą? Albo z jakiegoś Tomaszowa Lubelskiego?
Pisze Karnowski, że trzeba stawiać na młodzież, jak Fidesz na Węgrzech. Tak mu podpowiedział Górny, który jest ponoć znawcą Węgier. No więc, czy ten znawca wie czym różni się węgierski system edukacji od naszego? Czy Górny wie jak na Węgrzech traktuje się tradycję? Chyba nie. W porównaniu z młodymi Węgrami młodzi Polacy to magma. Jogurt Bakoma w biało-czerwonym kubeczku. I niczego nie zmienią tu jakieś organizacje zakładane przez kilku pryszczatych młodzieńców celem upamiętnienia jakiegoś bohatera. Tu nie będzie Budapesztu, bo młodzi Polacy to nie młodzi Węgrzy. Nie ma takiej siły, która by obrzydziła Węgrom ich kraj. Z Polakami można to zrobić łatwo i bezboleśnie co też odbywa się na naszych oczach od lat dwudziestu.
I jeszcze jeden fragment: Trzeba liczyć wyłącznie na siebie. W dłuższej perspektywie inwestowanie we własne media musi się opłacić, ponieważ tylko własność daje wolność.
Inwestowanie we własne media? Własność daje wolność? Czy Karnowski coś ma? Poza mieszkaniem w bloku i samochodem? Czy Karnowski nie wie, że własność w Polsce to wcale nie żadna wolność, ale powolne osuwanie się w niewolę. W tym kierunku zmierza wszystko. I to jest najważniejsza rzecz dzisiaj. Obrzydzanie Polakom własności. Rozumiem, że Karnowski powtarza jakieś zasłyszane gdzieś slogany, którymi chce podeprzeć swój kulawy i wywód.
Dalej jest jeszcze lepiej: Musimy znów zarazić Polaków pojęciem służby; pojęciem, którego realizacja daje szczęście i radość życia. Cóż nam bowiem po kolejnych dobrach materialnych, skoro świat przestaje być naszym światem?
Proponuję, żeby Karnowski zaraził pojęciem służby swojego brata, który napisał książkę wespół z Erykiem Mistewiczem. Książka ta nazywa się „Anatomia władzy” i nie traktuje bynajmniej o służbie dla kraju.
Teraz napiszę co się kryje dziś realnie pod zaklęciami Jacka Karnowskiego. Oto zagrożona rozwiązaniem jednej z licznych, podpisanych przez siebie umów o pracę, grupa ludzi usiłuje określić się w powyborczej rzeczywistości jako „obóz niepodległościowy”. Liczą ci państwo na to, że niezadowoleni, bo przyznajmy jest z czego, pracownicy naukowi określani mianem „autentycznych autorytetów” przyłączą się do nich. Rzecz zostanie ogłoszona w tych nielicznych nośnikach, którą ludzie ci mają do dyspozycji czyli w salonie24, w niepoprawnych, i gdzieś tam jeszcze. Rachuby ich dotyczą także PiS i jej struktur, co jest niestety chybione, bo struktury te nie spełniają swojej funkcji statutowej. Wobec przejęcia „Rzeczpospolitej” przez tak zwanego „prywatnego inwestora” i utracie przez pana Lisickiego jednego z dwóch etatów, Karnowski próbuje nam wmówić, że etat Lisickiego to Polska i tradycja w jednym. Podobnie jest z programem Pospieszalskiego, którego ma nie być. Brak ten w zgodnej opinii „obozu niepodległościowego” doprowadzi do poważnego kryzysu moralnego i w konsekwencji do upadku kraju.
Wszystkie te „niepodległościowe” deklaracje jak również reakcja tak zwanych „naszych” mediów i naszych blogerów na rozmaite posunięcia systemu świadczą o tym, że jesteśmy podzieleni skutecznie i skutecznie rozgrywani. Oto pojęcie Polski i tradycji, a także niepodległości, sprowadza się do przekazu medialnego i jakichś niedoprecyzowanych działań oddolnych. Nie wiadomo na czym mających polegać. Żadna oddolna Polska nie istnieje. Polskę trzeba bowiem Polakom zaszczepić z góry w możliwie atrakcyjnej formie. Czy Karnowski z kolegami jest na to gotowy? Przypuszczam, że nie. Karnowski jak Pospieszalski może jedynie opowiadać o „poszumie husarskich skrzydeł” co kojarzy mu się z poezją niepodległościową. Ani przez moment nie wierzyłem i nie wierzę nadal w szczerość tych deklaracji i w szczerość intencji osób je wygłaszających. Wszystko trzeba robić inaczej. Napiszę jak, ale jutro. Poznęcajmy się dziś jeszcze trochę nad Karnowskim.
Nie wiem czy istnieją dziś w Polsce jakieś „niezależne” stowarzyszenia i „niezależne” organizacje społeczne. Przypuszczam, że nie, bo System przejął już wszystkie. Zakładanie nowych spowoduje jedynie to, że będą one przejmowane już na samym początku. Karnowski nie potrafi nawet napisać czym miałby się takie organizacje zajmować, nie dysponując własnością, budżetem ani nawet dobrymi chęciami. Polsce potrzebne jest dziś coś, co czasem w korporacjach nazywają piarem wewnętrznym. System zaplanowanych i celowych działań, mających przekonać duże grupy Polaków do Polski, bynajmniej nie chodzi mi tu o grupy najbiedniejsze i najmniej zadowolone ze swojego losu, bo one są już zagospodarowane przez lokalnych kacyków przy pomocy licznych balów seniora i wieczorków z galaretką. Nie chodzi mi o młodzież, która niczego nie rozumie. Chodzi mi o ludzi, którzy jeszcze coś mają i boją się to stracić. To jest teraz target prawicy i do niego trzeba kierować ofertę, którą rzeczywiście powinien przygotować jakiś think thank złożony a „autentycznych autorytetów”. Tylko czy te autorytety, którymi rzekomo dysponuje „obóz niepodległościowy” potrafią to zrobić? Czy są zarażone pojęciem służby? Nie wiem. Wiem, że na pewno nie zrobią tego bez wyraźnej zachęty z jakiegoś centralnego ośrodka i bez budżetu. Musimy przestać działać społecznie, bo to wywołuje jedynie chęć pasożytowania na nas i nic więcej. Jest przeciwskuteczne i zniechęca ludzi. Cały ten rzekomy obóz niepodległościowy, o którym myśli Karnowski musi mieć pieniądze i być dla swoich współpracowników atrakcyjny także finansowo. Inaczej nic z tego nie będzie.
Tymczasem jesteśmy rozgrywani przez system. Każda puszczona w eter bzdura spotyka się z natychmiastową i przewidywalną reakcją „naszych”. Niemcy przyjadą na 11 listopada! O Jezusie! Hitlery idą! Ktoś w ogóle zadzwonił do tych Niemców, spróbował się czegoś dowiedzieć od nich? Nie metodą Karnowskiego ani innych „naszych” dziennikarzy, ale starą, wypróbowaną metodą prowokacji i podpuchy? Czy oni w ogóle wiedza, że mają tu przyjechać i nas pobić? Nie wiadomo. Telefony przestały działać. Jak zjawi się tu T-rex to poproszę go, żeby do tych Hitlerów zadzwonił i wypadał sprawę. On gada po teutońsku.
To nie my wychowujemy naszą młodzież. Robią to Sierakowski z Michnikiem metodą „na pośrednika”. Każda bzdura jest odpowiednio silnie nagłaśniana i obudowywana komentarzami. Nie mamy żadnego własnego, interesującego ludzi przekazu. „Obóz niepodległościowy”, prawica, PiS to dziś pudło rezonansowe, w które wali kto chce. Odpowiadamy jedynie i czynimy to dokładnie tak, jak tego oczekuje System. Niczego nie tworzymy. Bieda z nędzą. I jeszcze te „autentyczne autorytety”, które dzielnie stają w obronie etatu redaktora Lisickiego, a nie chce im się przyjechać do Grodziska i pogadać z ludźmi.
Mimo nieodmiennie ponurego nastroju zapraszam wszystkich na stronę www.coryllus.pl o zachęcam do kupowania moich książek „Baśń jak niedźwiedź”. „Dzieci peerelu”, „Atrapia”. Zachęcam też do kupowania książki Toyaha „ O siedmiokilogramowym liściu” oraz tomiku poezji Ojca Antoniego Rachmajdy „Pustelnik północnego ogrodu”.
swiatlo szelesci, zmawiaja sie liscie na basn co lasem jak niedzwiedz sie toczy