Rządzący uspakajają, że cały proces wyłaniania rządu jest pod kontrolą, ale każdy dzień przynosi w nim kolejne niespodzianki.
1. Rządzący uspakajają, że cały proces wyłaniania rządu jest pod kontrolą, ale każdy dzień przynosi w nim kolejne niespodzianki.
Taką niespodzianką było wczorajsze wezwane przez Prezydenta Komorowskiego do swojej Kancelarii Premiera Tuska i Wicepremiera Pawlaka na rozmowę o zamierzeniach i składzie rządu.
Zdaje się, że rozmowa nie należała do przyjemnych bo mimo ,że trwała aż 2 godziny to nikt z jej uczestników nie spotkał się z dziennikarzami, a ogólniki o treści tego spotkania przekazała tylko Pani rzecznik Prezydenta Komorowskiego.
Prezydent już od dłuższego czasu pokazuje opinii publicznej ,że nie jest tylko strażnikiem żyrandola (tak kompetencje prezydenta określił kiedyś Tusk, tłumacząc dlaczego nie wystartował w wyborach prezydenckich) ale aktywnym uczestnikiem życia politycznego.
Zresztą do aktywności pobudził prezydenta sam Premier Tusk, który tuż po wyborach ogłosił w wywiadzie udzielonym tygodnikowi Polityka, że jest premierem na drugą kadencję w sytuacji kiedy Komorowski rozpoczął konsultacje ze wszystkimi szefami partii politycznych jakie znalazły się w Parlamencie.
Dopiero po solidnej reprymendzie Premier Tusk przyznał, że się pospieszył i że uwzględnił sugestie prezydenta co do tempa powoływania nowego rządu i konieczności wymiany niektórych ministrów.
Wczorajsze rozmowy dotyczyły zapewne także pozycji Schetyny w nowym rządzie Tuska, którego ten ostatni chce maksymalnie zmarginalizować, a Komorowski upomina się o solidny resort i funkcję wicepremiera dla marszałka.
2. Wszystkie te korowody mają miejsce w sytuacji kiedy za naszymi granicami mamy wręcz trzęsienie ziemi, a spowolnienie gospodarcze a kto wie czy i nie recesja zbliża się do naszego kraju szybkimi krokami.
Potrzebna jest w tej sytuacji przemyślana poważna autopoprawka do projektu budżetu na 2012 rok, złożonego w Sejmie przez rząd 30 września.
Wprawdzie już w czerwcu tego roku projekt budżetu przyjęty po raz pierwszy przez rząd Tuska, był kontestowany przez większość ekonomistów ,nawet tych przychylnych rządowi.
Zwracali oni uwagę, że wzrost gospodarczy w 2012 roku, nie wyniesie 4% PKB jak przyjęto w budżecie, a raczej będzie bliższy 2% (wczoraj pojawiły się prognozy, że będzie niższy niż 2%) głównie ze względu na wyraźne spowolnienie gospodarek krajów strefy euro, a w szczególności gospodarki niemieckiej
Oznacza to ich zdaniem ni mniej ni więcej tylko zawyżenie dochodów podatkowych według ostrożnych szacunków o około 20 mld zł. A w projekcie budżetu minister Rostowski przewidywał wzrost wpływów podatkowych aż o 9% w stosunku do roku 2011.
Jeżeli weźmiemy pod uwagę wpływy podatkowe w latach 2008-2010 to w każdym roku były one mniejsze od tych planowanych choć mieliśmy do czynienia ze wzrostem gospodarczym i wyższą niż planowana inflacją ,a nawet podwyżką stawek podatku VAT, to optymizm Rostowskiego w szacowaniu wpływów podatkowych na rok 2012, już wtedy wyglądał wręcz kuriozalnie.
3. Ale tych nierealistycznych wielkości w projekcie budżetu było znacznie więcej. Wskaźnik bezrobocia miał wynieść na koniec grudnia 2012 roku 10%, bo zdaniem Rostowskiego bezrobocie na koniec tego roku będzie wynosiło 10,9%, choć na koniec sierpnia wynosiło 11,6%, a w ostatnim kwartale tego roku będzie już tylko rosło.
Kompletnie nierealistyczne są średnioroczne kursy złotego w stosunku do euro i dolara wynoszące odpowiednio 3,87 zł i 2,85 zł. W sytuacji ucieczki inwestorów zarówno z rynku giełdowego jak i walutowego trudno sobie wręcz wyobrazić osiągnięcie przez złotego takich średnich poziomów kursów.
Konsekwencją tego będzie wyższy poziom tej części długu publicznego, która jest wyrażona w walutach obcych. Dewaluacja złotego o 10% jak to się stało ostatnio, to przyrost wartości tej części długu aż o 20 mld zł, a więc blisko 1,5% PKB, a to z kolei może powodować gwałtowne przekroczenie przez dług publiczny tzw. progów ostrożnościowych czyli 55% PKB i 60% PKB.
Jeżeli dołożymy do tego nierealistyczny poziom deficytu budżetowego (35 mld zł), a w konsekwencji zakładanego długu publicznego, który na koniec 2012 roku ma wynieść 836 mld zł ,podczas gdy już w połowie tego roku wynosił 812 mld zł, a do końca roku prawdopodobnie przekroczy poziom przewidywany przez ministra finansów dopiero za rok., to już wtedy widać było, że rząd Tuska przygotował optymistyczny dokument tylko na wybory.
4. Widać z tego, że tylko w sprawach budżetowych jest tyle poważnych problemów, że wygląda na to iż w nowy rok wejdziemy bez uchwalonego budżetu a to oznacza poważne kłopoty nie tylko dla sfery budżetowej ale dla wszystkich podmiotów powiązanych z budżetem choćby dotacjami.
Niezwykle pilna jest również ustawa o rolniczych składkach na ubezpieczenia zdrowotne (bez jej uchwalenia rolnicy będą musieli od marca płacić ją sami), a także przygotowanie posunięć w sytuacji kiedy na koniec roku dług publiczny przekroczy poziom 55% PKB.
W tej sytuacji korowody z nowym rządem i kompletny brak strategii rządzenia na kolejne 4 lata kolalicji PO-PSL są w najwyższym stopniu niepokojące.