Bez kategorii
Like

Tam, gdzie został pogrzebany duch pierwszej Solidarności.

17/10/2011
508 Wyświetlenia
0 Komentarze
20 minut czytania
no-cover

Dziś stoimy przed nowymi wyzwaniami. Po pierwsze, musimy zacząć rozmawiać o najlepszych dla Polski rozwiązaniach, a po drugie spotkać się ze sobą we wspólnej przestrzeni, tam, gdzie został pogrzebany duch pierwszej Solidarności.

0


 

 

Demokracja bez wartości, map, drogowskazów, przewodników… jest ślepa.  „Oburzeni“ uczestnicy antykapitalistycznych protestów, które przelały się przez największe aglomeracje światowych centrów zachodniego świata, raczej tego jeszcze nie zrozumieli. Oburzenie nie otworzyło im oczu, nie uwolniło od ślepoty. Gorzej: wiele wskazuje, że w tym oburzeniu nadciąga kolejna fala odurzenia ideologią New World Order.

 

Jeżeli czegoś nie uczynimy w duchu solidarności, to – najzwyczajniej w świecie –  autentyczne oburzenie 99% odrzuconych przez systemy neoliberalizmu,  zostanie przesterowane, wpuszczone w maliny lewackiej rewolucji. Bunt przeciw niesprawiedliwości wykona rewolucyjny lot nad ziemią i wyląduje w miejscach, gdzie  zrodzi się jeszcze więcej niesprawiedliwości z trzewi zniewolenia NWO.

 

Świat światem. W Stanach Zjednoczonych Barak Obama zawalczy, by stanąć na czele oburzenia i pewnie wygra bitwę o przywództwo, bo media pokażą ruch Tea Party jako drugi, związany z Republikanami biegun protestu. Demos znów zostanie podzielony przez władców marionetek, by rządzić mogli starzy pretorianie Cezara. Czy w Rzymie,  Atenach,  Barcelonie, Berlinie, Brukseli przy następnych demonstracjach, walki uliczne zastrzą się i poleje się krew? Nie, w każdym miejscu będzie inaczej, a o tym zadecyduje sytuacja gospodarcza i szereg innych czynników kulturowych oraz historycznych danego państwa. A w Polsce?

 

W Polsce  na ulice wyszedł kabaret. Uczniowie Wielokulturowego Liceum Humanistycznego im. Jacka Kuronia (czesne: ponad 800 zł miesięczne) mają oczywiście blade wyobrażenie o wykluczeniu i prawdziwych problemach milionów Polaków, żyjących w realnej biedzie poniżej minimum socjalnego. Pewnie niewielkie mają pojęcie o źródłach kryzysu i złożoności współczesnych teatrów geopolitycznych. Skrzyknięto ich na ten jeden dzień, bo lewicy wyszło z równania, że jest okazja, to trzeba stanąć  u steru, jak w roku 1968.

 

Ryszard Kalisz podjeżdża  swoim złotym jaguarem do garstki młodych licealistów i studentów, by stanąć przed kamerami oligarchicznych mediów i wyrazić własną solidarność z  oburzeniem. Czy takie oblicze musiała mieć hucpa, która w Polsce podłączyła się do światowego ruchu Porozumienia 15 Października? Nie wiem. Pewnie zobaczymy kolejne  oblicza gry na tych bębnach.

 

Spektakl to spektakl. Wkrótce, przy naszej obojętności i bezradności, na czele kolejnych  akcji odurzonych stanie Janusz Palikot i grupa oddelegowanych przez starszych i mądrzejszych. Media, na gwizdek kogoś zza kurtyny, nagłośnią życzliwie tylko to coś, co zorganizuje się pod skrzydłami Krytyki Politycznej, Gazety Wyborczej, TVN. Gdyby skrzykiwanie się   przez Facebook, Twitter, Skype i inne portale społecznościowe, na „"pokojowe“ demonstracje wymknęło się spod kontroli, nastąpi wściekły atak na demonstrantów i ujadanie potępienia. Nie wierzycie? To zorganizujcie własny protest, niezależny od macherów z Gazety Wyborczej.

 

Tak, tak. Oglądamy batalię o to, żeby protest przeciw bankierom, bezrobociu, wykluczeniu, beznadziei, śmieciowym umowom, niesprawiedliwości, dyskryminacji (…) ubrać w pawie pióra potomstwa rewolucji kulturalnej pokolenia 68. Przy pełnej nieświadomości 90 proc uczestników.

 

„Oburzeni” byliby zapewne mniej odurzeni, gdyby  ktoś pokazał im prawdziwe problemy wielu Polaków. Ale dziś mają to w nosie. Ważne, że znaleźli się na czołówkach newsów telewizyjnych, że o nich głośno, że mogli podłączyć się do medialnej Wielkiej Ściemy i bohatersko dać odpór wstrętnym kapitalistom. Grunt to dobrze małpować, imitować i tworzyć atrapę protestu, by nie doszło do prawdziwego protestu w Polsce.

 

Co jest przyczyną biedy i bezrobocia? Pazerność banków, czy  pazerność społeczeństw i polityków? Odpowiedź, że są to naczynia połączone wydaje się dostatecznie dobra, ale niestety nie jest ona pełna.Hipoteza, że jedną z pierwotnych przyczyn kryzysu gospodarczego współczesnego świata zachodniej cywilizacji była lewacka rewolucja z 68 roku, zostanie oczywiście wyśmiana przez mainstream. Mam tego świadomość, podobnie jak Michał Boni, Adam Michnik, Janusz Palikot, Ryszard Kalisz. Tyle, że staniemy po przeciwnych stronach barykady. Ale czy mają taką świadomość uczniowie warszawskich liceów społecznych i uczelni wyższych? Wątpię.

 

Cywilizacja zachodu rozkłada się, gdyż odrzuciła fundament aksjologiczny i duchowy chrześcijaństwa. Wybrała cywilizację śmierci, gdzie wolność bez odpowiedzialności i konsumpcja na kredyt uzyskała status złotego klucza do raju. Czy Ryszard Kalisz dojedzie do tego raju w złotym jaguarze? Oczywiście, bez przeszkód.

 

 A my, którzy nie stanęliśmy na areopagu dla złotoustych trybunów ludowych, zapomnijmy o sprawiedliwości. Sprawiedliwość jest dla wybrańców Wielkiej Ściemy – dla reszty świat ma pot, łzy i wyrzeczenia. Właśnie na szczytach wielkiej polityki światowej pracuje się nad formułami przesterowania protestu, by wszystko pozostało po staremu, pomimo pozorów zmian. Nikt nie ma pomysłu jak przebudować świat, jak pokonać nowotwór korporacjonizmu i inżynierii finansowych baniek banksterów. Demokracja w czasach rewolt społecznych staje się podwójnie ślepa i na dodatek może stracić słuch. Co wyjdzie z obecnych protestów, gdy wyjdziemy z ciemnego tunelu oburzenia? Najprawdopodobniej, za dziesięć, dwadzieścia lat nowa formuła starego fuedalizmu. Tym razem podstawa kulturowa dla piramid społecznych ma być ufundowana na ideologii świeckiego relatywizmu aksjologicznego i zbudowaniu przewagi zadowolonych z tego stanu rzeczy dzieci matriksu. Podobno to postęp.

 

Oburzeni przeciw Wall  Street  obywatele chcą ukarać wypasionych bankierów. Ale na tym kończy się ich kreatywność. Gdy zapytać liderów protestu o lekarstwa na raka, widać intelektualną pustkę. O tym jak uszczęśliwić zachodnie społeczeństwa, debatować ma więc znów stary establishment.  Co najwyżej  dokooptuje spośród protestantów kilku nowych złotoustych magików do własnego grona. Uwiarygodni siebie i uwolni od bicza gniewu ludu.

 

Jeśli jest tak, jak napisałem w diagnozie o nieuchronnym przesterowaniu autentycznego protestu społecznego, to mam prosty pomysł. W Polsce, ruch oburzonych powinny przejąć środowiska zgromadzone pod namiotem „Solidarnych", ale nie tylko te. Ludzi rozumiejących, gdzie został pogrzebany duch pierwszej Solidarności i jaka jest istota nauczania Jana Pawła II o cywilizacji życia, mamy w Polsce setki tysięcy, jeśli nie miliony. Pora obudzić się, bracia i siostry.

 

Lewica chce zniszczyć narodowe państwo, chce zniszczyć chrześcijaństwo. Wraz z dokonaniem tego dzieła – a obecne protesty mają przyśpieszyć ten proces – demokracja podąży za kolejną fasadę. Stanie się potrójnie ślepa.

 

Będziemy musieli odrodzić w Polsce Wielką Solidarność przeciw Wielkiej Ściemie. Nadchodzi czas, w którym priorytet definiuje się prosto: odnaleźć drogę do zdrowego patriotyzmu, do wpólnoty, do modernizacji gospodarki i państwa. Przyznam się, że jak siarki z ognia, boję się rewolucji dyletantów ekonomicznych i paroksyzmów ideologicznych wychylonych ku skrajnościom biegunów. Szukajmy logicznie (jak Arystoteles) zasad złotego środka dla przebudowy polskiego państwa. W debatach, w ruchu, który postawi na pracę organiczną od podstaw – w parafiach, w społecznościach lokalnych, w pozarządowych organizacjach, w partiach politycznych, w ruchach społecznych –  w skali naszego powiatu, województwa i całej Polski.

 

Kto ma zmodernizować Polskę? W jakim czasie i po jakich kosztach? Przewaga obozu rządzącego wskazuje, że wcześniejsze wybory mogą pojawić się wyłącznie przy scenariuszu zatopienia zielonej wyspy i zaostrzenia kryzysu gospodarczego w Polsce. Nawet wrogowi nie życzyłbym takiego scenariusza. Dlatego priorytetem jest budowa Wielkiej Solidarności, a nie  wyczekiwanie na wielkie bum i upadek rządu Donalda Tuska.

 

Wprost przeciwnie: nadchodzi czas sprytnej zmiany podejścia opozycji do ekip rządzących: postarajmy się pomóc rządom PO i PSL, żeby z wielką powagą wzięli się wreszcie do budowy „Polski w budowie" i odeszli od polityki białej flagi. To szereg gospodarczych i prawnych konkretów: od polityki energetycznej po zmianę Kodeksu Wyborczego. Muszą poczuć na sobie oddech logicznego i konstruktywnego myślenia narodu, który wie, czego chce i gdzie jest interes Polski i Polaków.

 

Tak czy owak, kluczem do wielkiej zmiany będzie polityka i wymiana sporej części klasy politycznej. Dokonamy tego dzieła za cztery lata, a może wcześniej. Przygotujmy się do zmiany świadomości – z oburzonej i odurzonej na przebudzoną z letargu i wspierającą dobro wspólne. Zadbajmy o to, by tworzyć i stworzyć alternatywę realnego modelu rozwoju Polski przeciw kolejnej utopii, która może wykluć się z kukułczego jajka buntu przeciw bankierom. Nie, nie dlatego, że bunt jest niesłuszny, lecz dlatego, że politycy nie wymyślą nic interesującego. Pożar zechcą gasić benzyną.

 

Bankierów pozbawimy władzy nad światem tylko wówczas, gdy zbudujemy autentyczną alternatywę dla modelu , gdzie złoty cielec stanął na miejscu prawdziwego Boga. A kiedy tak się stanie? Niech każdy przemyśli na początek poniższe słowa Jana Pawła II:

"Nie ma wolności bez solidarności! Dzisiaj wypada powiedzieć: nie ma solidarności bez miłości – więcej! – nie ma przyszłości człowieka i narodu."

 

Paradoksalnie, nie mamy wielu powodów do lęku. Ryszard Kalisz w złotym jaguarze, Janusz Palikot walczący z krzyżem gumowym fiutem świeckiej ideologii, Piotr Stasiński plujący na Igora Janke tylko za to, że wypowiedział się krytycznie o Palikocie (…). Oni coraz mniej rozumieją, co przyniesie przyszłość – boją się, że jak inni uzurpatorzy, utracą swoją władzę.

 

W tej grze, gdzie władza establishmentu III RP zabetonowała się w pałacu, mamy z każdym mijającym rokiem coraz mniej wolnosci i praw obywatelskich. A to coś oznacza.

 

Oznacza, że czas wyborów życiowych zbliża się wielkimi krokami do każdego z nas i do granic Rzeczpospolitej. Albo się przebudzimy i zbudujemy ruch społeczny Solidarność XXI wieku im. Jana Pawła II, albo warci jesteśmy tego, żeby  Polska zniknęła z map Europy.

 

„Jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy“, ale czy obywatele zatopieni w oparach Wielkiej Ściemy nie są już martwi? Odpowiedzcie sobie na to pytanie samodzielnie. W każdym razie, martwe myśli z projekcji medialnych ściem, nie ożywiają człowieka współczesnego, nie skłaniają go do walki o prawa obywatelskie, o pracę, o sprawiedliwość, o odpowiedzialność za siebie i bliskich, o solidarność w we wspólnej przestrzeni kultury, gospodarki i polityki. Oddalają go od wizji i pamięci, wydziedziczają z dziedzictwa pokoleń. Zamiast własności przenoszonej z ojca na syna kreujemy dla siebie dług i zniewolenie. Dzieci, chociaż dziś ogłupione i chętne do poparcia dla własnych ciemiężców, nie wybaczą nam dorosłym  tej krótkowzroczności.

 

Tak czy owak, nadchodzi czas dla nowych przywódców. Środowiska wyklute przy okrągłym stole wkrótce utracą rząd dusz nad Polakami. Ten proces, pomimo kolejnych sukcesów środowiska Gazety Wyborczej, dziejowo jest nieuchronny. Decyduje o tym logika historii, która nie skończyła się, a wręcz nabiera przyspieszenia.

 

Ostatnie wybory parlamentarne jednym przyniosły zwycięstwo, zaś drugim porażkę. Czas zastanowić się, niezależnie, w którym  obozie umieściliśmy swój głos w urnie, co czynić nam trzeba dalej?

 

Donald Tusk na dotychczasowym kursie i ścieżce nie pociągnie zbyt długo. Teraz walczy o wzmocnienie własnej hegemonii w PO, ale to źle mu rokuje. Tam, gdzie niszczy się własnych towarzyszy w parciu do totalnej władzy, tworzy się armie starych wrogów, którzy w przyszłości nie zapomną upokorzenia. Gdy stopnieje spoiwo wspólnego koryta, skończy się też udawanie, że jesteśmy razem. 

 

Jarosław Kaczyński, pomimo przegranych wyborów, pozostanie na czele PiS, ale to stanowczo za mało. Jeśli nie znajdzie wspólnego języka z  szerokim obozem kontestacji i zmiany, przejdzie do historii jako przywódca, który walczył w słusznej sprawie, ale nigdy nie miał okazji pokazania, że wie jak zbudować prawą i sprawiedliwą Rzeczpospolitą, dla obecnie żyjących i przyszłych pokoleń Polaków .

 

Mniejsza o wodzów głównych partii, gdy chodzi o Polskę. Po wyborach potrzebujemy całkiem nowego wzoru aktywności obywatelskiej.  Osobiście skłaniam się do poglądu, że z wielu strumyków i źródełek ludzkiej godności wypłynie jeden strumień świadomości, który – jak Bóg da – połaczy się w ruchu Solidarności XXI im. Jana Pawła II. Alternatywy dla tego pomysłu są raczej ciemne  oraz mniej lub bardziej apokaliptyczne, gdyż nieprawość bankierów to tylko wierzchołek światowej piramidy nieprawości.

 

Jeśli rozbierzemy piramidę kawałek po kawałku, zrozumiemy, że przyszłość leży w sieciowych modelach narodów, kultur, gospodarek i polityk. To taka pieśń nowych idei, które w końcu nadciągną w burzach noosfery i po falach grozy spadnie na ślepców deszcz bożych błogosławieństw. Aż zrozumiemy, że nie jesteśmy ślepcami z przyrodzenia, lecz w wyniku  głupich wyborów cywilizacyjnych i kulturowych.  

 

Jaka jest kara za brak współczucia i miłości? Wysoka. Jest nią niepotrzebne cierpienie wielu i niesprawiedliwość.  Bo czy nie jest dokładnie tak: "Dzisiaj wypada powiedzieć: nie ma solidarności bez miłości – więcej! – nie ma przyszłości człowieka i narodu." (Jan Paweł II).

 

A ja zastanawiam się, co moglibyśmy uczynić, aby odnaleźć w sobie i  we wspólnej przestrzeni tego samego ducha, który pojawił się na polskiej ziemi ponad trzydzieści lat temu?

0

Piotr F.

101 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758