Rosyjski model demokracji przyjął się w Polsce. Tusk mianował się sam premierem. Prezydent się podobno dąsa, ale w PRL-bis szef rządu rozdaje karty, a prezydent pilnuje żyrandola.
Tusk nie chce zmian w składzie rządu, jak mówi, „na razie”, ale na razie może potrwać i cztery lata, po których poprosi wyborców o szansę na podjęcie reform, w czym przeszkadza mu faszystowska opozycja. Najpóźniej dzisiaj ci, którzy pytali o demokrację w Polsce, otrzymali
odpowiedź
z pierwszej ręki, że tak powiem. Ordnung muss sein, pomyślał sobie Wielki Gatsby (a może tylko Nikodem Dyzma) polskiej sceny politycznej. I sam się mianował premierem. Prezydent? A kto go mianował? Co on mi tu będzie… A wielkie zmiany? Te będą. Po wyborach w 2015 roku.
Post scriptum: tak, czy siak. A może nawet wcześniej. Mam nadzieję, że wcześniej. A że Donald mianował Tuska premierem? Szkoda. Byłoby lepiej, gdyby miał konia.