Bez kategorii
Like

Le Lepper est mort, vive le Palikot!

10/10/2011
429 Wyświetlenia
0 Komentarze
10 minut czytania
no-cover

Czy możemy powiedzieć o symbolicznej zemście Andrzeja Leppera zza grobu? I na ile tego typu porównania są uzasadnione?

0


Stanisław Cat-Mackiewicz przebywając na emigracji napisał swego czasu aforyzm o tym, że od angielskiego jedzenia gorsze są tylko angielskie kurwy. Coś musi być na rzeczy. Z miejsca (i szczerze) gratulując premierowi Tuskowi zwycięstwa w wyborach parlamentarnych, trzeba nadmienić, że dużo bardziej przygnębiająca jest jednak wiadomość nie o platformerskiej wiktorii, lecz o wyniku jaki uzyskał w głosowaniu Ruch Zaparcia Janusza Palikota.

To rezultat na wskroś symboliczny. Wydarzył się „tu i teraz”. W osiemnaście miesięcy po katastrofie smoleńskiej i narodowych rekolekcjach duchowych. Ale jednocześnie – co pewnie mało kto zauważył – w jedenastym dniu papieski, w niewiele ponad pięć lat po śmierci Jana Pawła II. Skończyło się pokolenie JP2, zaczęło JP („J** Policję”, albo jak kto woli – „Pokolenie Janusza Palikota”).

Co złożyło się na taki, a nie inny wynik wyborów? Czynników jest kilka. Najtrafniej opisała to chyba prof. Jadwiga Staniszkis. Polacy w ostatnim czasie trochę się przemodelowali. Stali się bardziej indywidualistyczni, prokonsumpcyjni i bogatsi. Większość z nas jest na materialnym oddechu, albo nawet drugim tlenie. Nie liczy na dodatkowy trening i tor przeszkód. Chce w spokoju dobiec do mety. To wszystko gwarantuje im na dzień dzisiejszy Donald Tusk. Nurt myślenia Jarosława Kaczyńskiego – z którym po wieloletniej obserwacji państwa i polityki również się utożsamiam – nakierowany jest na kompletne przemodelowania rzeczpospolitej. Politykę Platformy Polacy popierać mogę z miejsca, bo jest znośna i wystarczająca na życie w ciasnej, ale własnej kanciapie (i zbytnio się z niej nie wychylając). Kaczyńskiego zaś ludzie poprą dopiero w momencie, w którym zacznie brakować chleba.

Czy taki moment nastanie? Zobaczymy. Przykład Węgier pokazuje, że scenariusz taki jest do napisania.

***

Z pewnością przyjdzie jeszcze czas na analizowanie pojedynku i wyników dwóch największych partii. Trzeba jednak sporo miejsca oddać ugrupowaniu, które przełamało monopol betonowej czwórki. Jeśli w tradycyjnym rozdzielniku wyborczym partie centrowe określało się per „bagno”, to jedyny przyzwoity epitet dla Ruchu Zaparcia Janusza Palikota lokował by się gdzieś pomiędzy słowami „breja”, a „szambo”.

Biłgorajski poseł dokonał rzeczy w tym sensie niezwykłej, że nadał zbiegowisku przywdzianemu jego nazwiskiem atrakcyjne medialnie opakowanie. „Sami fantastyczni ludzie”, „fachowych w swoich dziedzinach”, „głównie przedsiębiorcy” – jak przekonywał Polaków Palikot. I okazuje się, że przekonywał skutecznie. Jak sprawa wygląda naprawdę. Zapiekły antyklerykał, transseksualista (albo transseksualistka – sam nie wiem od której strony się to opisuje), byli przestępcy, praktykujący geje i pomniejsze szumowiny. Jeśli rządy Platformy skojarzymy z obniżeniem standardów rządzenia państwem, to jak w takim razie określić wprowadzenie do parlamentu palikotowej wesołej gromadki?

Nie jest daleką od prawdy teza, że Ruch Palikota to przepoczwarzona wersja Samoobrony. Cóż za ironią losu jest fakt, że prawie równo w dwa miesiące po śmierci Andrzeja Leppera Palikot kalkuje jego wynik z najbardziej udanych wyborów z 2001r. Ziemkiewicz skonstruował kiedyś zasadę, zgodnie z którą to, nigdy nie należy przykładać miar ostatecznych do teraźniejszych polityków i wyzywać ich od najgorszych. Gdy bowiem wydaje się nam, że mamy do czynienia z kompletną kanalią to zawsze pojawić się musi jakieś bydle, przy którym poprzednik daje się jeszcze określić w kategoriach przyzwoitości.

Ale na tym podobieństwa się kończą. Samoobrona zawsze (aż po sznur b. wicepremiera z gabinetu na Marszałkowskiej) kojarzyła się ze wsią, obciachem i polactwem. Ruch Palikota utkał sobie etykietkę nowoczesności i antyobciachowości. Nie przez przypadek – jak pokazują wyniki ankiet OBOP-u – wśród młodych tyle samo zwolenników mają PiS i Palikot (po 24%). To właśnie te fejsbókowe armie, „młodzi, wykształceni”, których poczęcie mogliśmy obserwować w sierpniu 2010r. na Krakowskim Przedmieściu, wyniosły Janusza Palikota do Sejmu.

Co to za ludzie? Czy jest to symboliczny odnośnik paryskiego maja ’68, którego nad Wisłą zabrakło? Dzieci z bogatych domów, skupione na zwulgaryzowanym hedonizmie, minimalizmie, nihilizmie i nienawiści do Kościoła, które z racji materialnego uprzywilejowania mogą swoje chore zachowania przeszczepiać na zdrową tkankę społeczną (podobnie jak miało to miejsce wiosną ’68 na Zachodzie)? Czy już niebawem podobne „happeningi”, jak te które miały miejsce pod „smoleńskim” krzyżem, rozleją się na całą Polskę? Wszak to młodzież jest zarzewiem rewolucji. A podobne zjawiska (agresji i buntu wyzutej z wartości młodzieży) mogliśmy obserwować ostatnio na Wyspach, w Hiszpanii, Niemczech i we Francji. Czy polityczne mordy lub co najmniej ataki agresji doczekają się następnych aktów?

***

Co oznacza zwycięstwo Platformy w wyborach? W mojej ocenie dalsze zamykanie kraju przed jego obywatelami. Kurczenie się sfery wolności oraz praw obywatelskich. Nie chodzi mi w tym momencie o takie skandaliczne precedensy, jak zmiany w ustawie o dostępie do informacji publicznej, czy „wyjaśnianie” katastrofy smoleńskiej. Mam na myśli założenie blokady awansu społecznego i zawodowego na Polaków. Uniemożliwienie dostępu do pomocy prawnej, rozprzestrzenianie się obszarów biedy systemowej itp. Mi osobiście nie robi to wielkiej różnicy. Od małego nauczony jestem zapieprzania, a każde bodziec negatywny motywuje mnie dwukrotnie solenniej, niż pozytywny. I pewnie gdybym nie był na Zachodzie i nie widział, że ludzie z kilkukrotnie mniejszym urobkiem i zdolnościami mogą kilkukrotnie szybciej osiągnąć to samo co ich odpowiednicy w kraju, to przystał bym na państwo Tuska, Komorowskiego i Palikota. Niestety, zauważam że do standardów Zachodu odbijamy coraz wyraźniej. A przecież nie tylko ja jeden jestem w podobnej sytuacji.

Wracając późnym wieczorem do domu (ok. 23.40) jak zawsze mijałem ustawiony w mojej miejscowości pomnik smoleński. Malutki, z kawałka zwyczajnego kamienia, z tradycyjną do bólu lastrykową płytą. Tliły się przy nim dwa znicze, jeden dogorywał. Miasto już zdążyło przywdziać się jesienią i burą pospolitością. Jeszcze siedem, osiem lat temu tętniło życiem. Dzisiaj się wyludniło. Ludzie wartościowi uciekli do wielkich miast lub zagranicę, stając się materiałem na Zaparcie Palikota. Zostały dresy i blachary. Pomnik nijak do nich nie pasuje. Nikomu nie jest potrzebny, niczego nie musi przypominać. Nie zmusza do zabawy w takie śmiesznostki, jak swąd sumienia.

Polacy wybrali. Jeszcze kilkanaście miesięcy wcześniej przed tym samym pomnikiem żarzyła się lawa ognia. Tak samo w kwietniu 2005r. Po śmierci papieża młodzież z kilku liceów zorganizowała symboliczne marsze. Ile z tego zostało? Czy ktoś zwrócił dzisiaj uwagę na Dzień Papieski i zbiórki na stypendia dla zdolnej, ale nie uprzywilejowanej społecznie młodzieży? Organizowanej przez ten sam Kościół, który teraz będzie przez część parlamentarnej junty regularnie atakowany i opluwany? Chyba nikt.

Dziesiątego kwietnia miałem szczerą nadzieję, że coś się w Polsce zaczyna, wykluwa i ma przegarniającą ochotę żyć. Teraz wiem, że był to konwulsyjny zgon Polski Prawej. Symboliczne (któryż to raz używam tego słowa?) pogrzebanie na Wawelu tych wszystkich, którzy w Nowej Polsce – Palikota i Tuska – nie mają prawa się zmieścić.

W osiemnaście miesięcy po smoleńskiej hekatombie Polacy wybrali. Pogratulować wyboru!

0

sed3ak

o polityce (a reszta wyjdzie w praniu)

14 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758