Odkąd pamiętam słyszę o tym, że Rosja się zmienia, że już, już, a będzie normalna, przewidywalna i taka jak wszyscy
Właśnie przysłano mi film o Litwinience, na koniec dam link. To jest wstrząsający film, ale ja nie będę go oglądał, tak samo jak nie będę czytał książki Cenckiewicza pod tytułem „Długie ramię Moskwy”. Patrzę na tego Litwinienkę – kawałek zacząłem oglądać – patrzę i widzę faceta, który skalkulował sobie ryzyko i postanowił pokazać się przed kamerami i powiedzieć jak to tak naprawdę u nich w tym FSB jest. Szalenie się to podobało. Było kontrowersyjnie, nowocześnie i prawie tak samo jak na Zachodzie, prawie bo Litwinienko musiał w końcu uciekać z Rosji kiedy okazało się, że człowiek przeciwko któremu wystąpił nie jest wcale tak słaby jak to się zdawało. Kiedy myślę o tym skąd się wzięła odwaga Litwinienki na myśl przychodzi mi tylko Borys Bieriezowski, który – jak przypuszczam – niedługo rozstanie się z tym światem.
Wszyscy pamiętamy co się stało z Litwinienką i ile to kosztowało Władimira Władimirowicza. Bardzo dużo. Nie cofnął się on jednak, bo na szali leżał prestiż jego samego i państwa, którym zarządzał. Władimir Władimirowicz wie bowiem, że te łapczywe świnie z Zachodu, zwące się dla niepoznaki politykami, wybaczą mu każdą podłość i każde świństwo, ale nie wybaczą mu słabości. Słabość kosztowałaby go drożej niż wszystkie zabójstwa polityczne świata. Nie jest to nic nowego w Rosyjskiej polityce i wie o tym każdy władca świętej Rusi od Ruryka poczynając na Władimirze Władimirowiczu kończąc. Tak już jest i to jest wiedza podstawowa.
Z tym filmem jest jednak tak, że on pełen jest ludzi, którzy mają w głowie tylko jedno – zmienić Rosję. Zrobić z niej kraj przewidywalny, kraj taki jak na przykład Niemcy, albo Francja, albo Wielka Brytania.
I co? Nie widzicie ironii? Niemcy są przewidywalne? Albo dwa pozostałe kraje? Są przewidywalne w perspektywie czasu, którą ogarnia przeciętny zjadacz chleba i złudzeń. Kiedy się spojrzy nieco głębiej w historię okaże się, że wcale nie są przewidywalne. A przynajmniej nie w taki sposób jak to sobie wyobrażają ludzie występujący w rosyjskich programach telewizyjnych i w polskim Sejmie. Świat proszę Państwa nie jest przewidywalny. Rosja w tym wszystkim jest może nawet najbardziej przewidywalnym organizmem, to znaczy wiemy, że nie należy się po niej spodziewać niczego dobrego.
Odkąd pamiętam słyszę o tym, że Rosja się zmienia, że już, już, a będzie normalna, przewidywalna i taka jak wszyscy. Rosja niestety nie zmienia się w ogóle, a to co za zmiany uchodzi to po prostu normalne umacnianie władzy. Takie jak za carów i bojarów. Zabili pułkownika FSB Litwinienkę, wolny świat zamarł ze zgrozy. Czy aby na pewno? Czy na pewno wolny świat zamarł, czy może ma to wszystko w nosie i nie ma zamiaru przejmować się żadnym zabójstwem. Może wolny świat uważa, że deklaracje padające z ekranu, o tym że trzeba zmienić Rosję są mu na rękę. Niech świry i maniacy opowiadają o zmianach w Rosji. Wolny świat wie, że żadnych zmian nie będzie, bo politycy wolnego świata nie są tym zainteresowani. Nie są tym zainteresowani przede wszystkim Niemcy. Bo Niemiec i Niemców nie ma. Są tylko wynajęci przez Władimira Władimirowicza ludzie mówiący po niemiecku. Jeśli jakichś zmian chcą we Francji lub Wielkiej Brytanii, to chyba tylko takich, by ta Polska wreszcie przestała się sadzić, a najlepiej, żeby zmniejszyć jej rolę w regionie. Ot, choćby przez odrąbanie paru kawałków.
Świat boi się Rosji i ogląda film o Litwinience, żeby bać się jeszcze bardziej, żeby wierzyć, że trzeba coś zrobić i ekscytować się tym w barze przy gorącej politycznej dyskusji. Rosja jest straszna – to prawda, ale kolejna prawda jest taka, że Rosji nie da się zmienić bezpośrednio. Można ją zmienić tylko zmieniając Zachód. W świadomości europejskiej Rosja żyje dopiero od 300 lat. Nikt nie zna jej historii i metod działania, one są dla przeciętnego obywatela Zachodu dopiero odkrywane, ale nawet odkryte i rozmontowane na elementy, nie pobudzają jego wyobraźni. Bo to daleko. Ten Litwinienko może trochę zbliżył perspektywę, ale nie na tyle, by się poważnie przejmować. Inni to samo – jakaś Politkowska, na przykład. Pamiętacie jak GW przejmowała się śmiercią Politkowskiej? A pamiętacie jak potem Michnik mówił w rosyjskich gazetach, że Smoleńsk to wypadek, który inspiruje paranoików i oszołomów. To nie Rosję trzeba zmieniać. Nie mamy takiej możliwości. Nikt nie ma. Można zmieniać jedynie Zachód, ale jest to coraz trudniejsze, bo Rosja także zmienia wiele wokół siebie. Zmienia na przykład Niemcy, zmienia Wielką Brytanię, a wkrótce będzie zmieniać USA.
Zachód nie ma nic do zaproponowania Rosji. Za to ona ma do zaproponowania Zachodowi bardzo wiele. Może mu na przykład zaproponować gaz, albo wykupienie upadających klubów piłkarskich, albo jeszcze coś innego równie fantastycznego. I Zachód się na to zgodzi. Bo i czemu nie, w końcu to biznes, w dodatku długofalowy, a śmierć to tylko chwila. Nawet śmierć Litwinienki. To moment, o którym szybko się zapomina.
Zmieniajmy więc polityków Unii, o ile jeszcze się da, bo możemy się dnia pewnego obudzić w świecie, w którym jedyną władzą nie będzie ta w Brukseli, ale ta w Moskwie. I wszyscy będą z tego powodu niewysłowienie wprost szczęśliwi. Bo gaz, bo kluby piłkarskie, bo coś tam innego.
Litwinienko nie żyje, toczy się śledztwo i co? Ktoś zamierza w tej sprawie coś przedsięwziąć. Nie. Ponieważ miast politycznego bojkotu, protestu i demaskacji dostaliśmy film. I nic więcej nie dostaniemy.
Teraz o książce, której nie przeczytam. Spotkałem dziś znajomego. – Co jest fajnego w tej książce – pytam. – O Kiszczaku, na przykład – odpowiada – o tym, że Kiszczak był słaby i nie mógł zrobić tego wszystkiego czym groził. – No i co? Skoro był słaby to teraz jest jeszcze słabszy i powinni go wsadzić bez problemu? Czy coś mi się miesza? – No nie, to nie jest takie proste. Wsadzić go nie możemy. Ciekawe dlaczego?
Fantastycznie, że Cenckiewicz napisał tę książkę, ale pamiętam jak ją zapowiadał. Mówił, że wszyscy źli zawyją z wściekłości kiedy się ona ukaże. Może mam coś ze słuchem, ale żadnego wycia nie słyszę. Wiem za to, że nikt z tych słabych, nieudolny i biednych przestępców w mundurach nie odpowiedział za swoje czyny. Może więc nie byli tacy słabi i może nadal nie są? Może miast realnego załatwienia spraw i wsadzenia Kiszczaka do więzienia podsuwają nam książkę znanego historyka? – Macie – mówią – poczytajcie sobie, jacy byliśmy podli i jak kradliśmy wasze pieniądze, i tak nam gówno zrobicie. Kiszczak i jego koledzy to jest temat dla sądu, a nie dla biografa i historyka. Oczywiście ludzie będą się tą książką ekscytować tak jak ekscytuje ich film o Litwinience. Tylko, że na ekscytacji się skończy. Bo działanie jest niestety poza zasięgiem tak zwanego świadomego obywatela. Co innego kanapa i ciepłe światło lampy, które nie męczy oczu przy czytaniu, co innego telewizor i wygodny fotel. O tak, to są rzeczy, na które świadomy i politycznie dojrzały obywatel porwie się na pewno, bez sekundy wahania.
Myślę sobie właśnie o tym w jak nędzną sytuację daliśmy się zagnać, jak nic nie znaczymy i jak dajemy sobą powodować poprzez tę całą publicystykę, przez to gadanie i międlenie w kółko tego samego. Jak biednymi jesteśmy przez to ludźmi i jak niebezpiecznym złudzeniom ulegamy. „Długie ramię Moskwy”? W 1768 roku Kazimierz Pułaski kazał porwać króla. Zamach się nie udał i jego inspirator i zleceniodawca musiał uciekać z Europy. Najjaśniejsza Imperatorowa potrafiła załatwić mu wilczy bilet, nawet z Turcji. Co jeszcze można dodać w temacie długiego ramienia Moskwy? Pokazać jakieś dokumenty? Świetnie. Pokażmy je. Pokażmy wszystkie dokumenty jakie mamy? Nie można pokazać wszystkich? Jaka szkoda. Ciekawe dlaczego.
Zamiast otwartych archiwów, jawności i lustracji mamy książki historyczne przedstawiające dramaty sprzed niewielu przecież lat, w sposób taki, jak to się zwykło czynić z historiami płaszcza i szpady. Nieznośny odór telewizyjnej sensacji unosi się nad tym wszystkim i nie rozwiewa się wcale. To nie jest nic dobrego. Przekonacie się, Być może wkrótce.
Ja oczywiście wiem, że zaraz zjawi się tu duża grupa osób, które z tego tekstu zrozumiały tyle, że ja atakuję Cenckiewicza i czynię to z zazdrości lub jakichś innych równie poważnych powodów. Proszę bardzo, niech osoby te zaprezentują swój sposób rozumienia pisanego tekstu bez ograniczeń. Banów nie będzie.
Chciałem jeszcze raz tylko napisać o czymś co powoli zamienia się u mnie w obsesję. Dlaczego mianowicie Cenckiewicz porzucił pracę nad biografią pułkownika Matuszewskiego? Człowiek ten został w USA zniszczony przez dwóch ludzi – Oskara Lange i Bolesława Geberta, sowieckich szpiegów. Obaj leżą dziś w alei zasłużonych na Powązkach. Zostali wycofani z USA po śmierci Matuszewskiego, a w Polsce zrobili kariery polityczno-naukowe. Bolesław Gebert jest ojcem Konstantego Geberta, znanego jako Dawid Warszawski. No więc dlaczego Cenckiewicz porzucił tę biografię, bo jakoś nie mogę usłyszeć tego zapowiadanego wycia sił ciemności po opublikowaniu jego najnowszej książki? Dlaczego? Jest cisza. Może więc zawarte tam sensacje nie są wcale tak sensacyjne, jak to się zdaje?
swiatlo szelesci, zmawiaja sie liscie na basn co lasem jak niedzwiedz sie toczy