Najgorzej zarabiają kucharze
21/09/2011
442 Wyświetlenia
0 Komentarze
4 minut czytania
Opowieści o świetnych zarobkach szefów kuchni to mit. Kucharz to ma pieskie życie. Ile tak naprawdę zarabiają pracownicy gastronomii?
Szef kuchni w Polsce – po odliczeniu składek na ZUS, NFZ i podatku – może liczyć jedynie na 1627 zł miesięcznie – wynika z danych portalu moja-pensja.pl. To i tak dużo w porównaniu z barmanem, który dostaje na rękę średnio 1291 zł. Wydawca posiłków (bufetowy) otrzymuje 1267 zł, dostawca potraw – 1258 zł, a pomoc kuchenna – 1244 zł. Prawie dogania ich zmywacz naczyń, z pensją 1188 zł netto.
– Jestem studentką bez zobowiązań, więc mogę sobie pozwolić na takie stawki. Ale gdybym już miała własną rodzinę, nigdy nie zgodziłabym się zasuwać przez cały miesiąc za niecałe 1300 zł – mówi Ewelina, która pracuje przy zmywaku w jednym z pubów w Łebie.
W hotelach też kicha
W hotelach czy pensjonatach również nie jest różowo, jeśli chodzi o zarobki. Pensja inspektora hotelowego przekracza 1303 zł. Boy hotelowy zarabia 1267 zł, intendent – 1250 zł, zaś bagażowy – 1246 zł netto. Windziarz również nie ma kokosów (1235 zł). Ani pokojówka (1198 zł), łazienkowa (1176 zł) czy palacz pieców zwykłych (1165 zł).
– Denerwuję się, widząc, że niektórzy klienci za dobę płacą więcej, niż ja dostaję za cały miesiąc ciężkiej harówy. Zdana na łaskę i niełaskę szefa oraz humorki gości – mówi Katarzyna łazienkowa w ekskluzywnym hotelu w Sopocie.
Elita zarobkowa
Powyżej „dwójki” na rękę ma organizator usług kateringowych (dokładnie jest to 2279 zł). A prawie „trójkę” specjalista ds. organizacji usług gastronomiczno-hotelarskich (2833.69 zł). Nie najgorzej opłacany jest kierownik lokalu gastronomicznego. Co miesiąc jego konto jest zasilane kwotą 3136 zł. Na wynagrodzenie nie powinien narzekać też kierownik pensjonatu (3198 zł), a już tym bardziej dyrektor hotelu (3512 zł). W tym samym przedziale płacowym plasuje się kierownik centrum konferencyjnego (3229 zł).
Do elity zarobkowej wśród pracowników gastronomii należą za to kelnerzy. Oficjalne wynagrodzenie przedstawiciela tego zawodu to zaledwie 1280 zł. Tyle że do tej kwoty trzeba dodać od 3 do 5 tys. zł z napiwków.
Kasa pod stołem
Czy rzeczywiście hotelarstwo i gastronomia tak podle płacą pracownikom (nie licząc oczywiście kadry menedżerskiej)? Kucharka w jednym z pensjonatów w Darłówku, sceptycznie odnosi się do oficjalnie podawanych stawek. Jej zdaniem, są to kwoty zaniżone, bo pracodawcy w tej branży chcą zapłacić jak najniższy podatek.
– Sezonowi pracownicy rzadko mają normalne umowy o pracę. A jeśli nawet je dostają, to między wynagrodzeniem wskazanym w takim dokumencie a tym prawdziwym jest przepaść. Część pieniędzy szefowie wypłacają nam pod stołem – ujawnia.
I dodaje, że w wakacje „na ośrodkach” w Darłówku i pobliskich Dąbkach pracuje wiele okolicznych rodzin, w których często nikt nie ma stałego zatrudnienia i dochodu. A to, co zarobią podczas sezonu, pozwala im przeżyć nawet przez 5-6 miesięcy.
– Zapewniam, że żadna kucharka czy kelnerka nie męczyłaby się za 1300-1500 zł miesięcznie. To samo dotyczy zmywaczy naczyń, sprzątaczy, łazienkowych i innych – podkreśla pracownica.