W światowej polityce mamy rzeczywiście, może na szczęście, sezon ogórkowy, w Polsce już nieco mniej z racji manewrów przedwyborczych i inauguracji nowej prezydentury. Wprawdzie to, co się dzieje w Polsce wokół tego, co nosi nazwę „sceny politycznej”, a raczej jest sceną tragifarsy jest zawsze pełne sztucznego napięcia z racji wydarzeń o kwalifikacjach rynsztokowych, ale ludzi to mało interesuje mając dość kłopotów ze związywaniem końca z końcem i skutkami upalnej suszy.
Mamy natomiast w pełni letni sezon sportowy, w którym jak zwykle sukcesy przeplatają się z porażkami, chociaż tych ostatnich jest jakby znacznie więcej.
Słabiutko wypadliśmy na światowych mistrzostwach pływackich, najwidoczniej nasze gwiazdy z Kawęckim, Czerniakiem i Korzeniowskim na czele nie za bardzo przygotowały się do tych mistrzostw.
Obiektywnie mogę stwierdzić, że biorąc pod uwagę szerokość naszej bazy technicznej tego sportu nie można się spodziewać zbyt wiele.
Znacznie gorzej to wygląda w wydaniu masowym, przerażająca jest informacja o dwustu kilkudziesięciu osobach, które utonęły od początku sezonu, w tym dużo dzieci i młodzieży. Niezależnie od jednostkowych przyczyn, wiadomo jest, że w Polsce mamy chyba jeden z najwyższych wskaźników udziału osób nieumiejących pływać.
Takiej statystyki nie prowadzi się, a szkoda, gdyż już starożytni Grecy uznawali, że pływanie jest podstawową umiejętnością obok pisania i czytania.
Tylko że w Polsce nie prowadzi się nauki pływania, bo nie ma gdzie i komu.
Czy ktoś może podać informację: ile mamy basenów w szkołach?
W moim przekonaniu świadectwo ukończenia szkoły podstawowej musi zawierać pozytywną ocenę umiejętności pływania, gimnazjum – jazdy na rowerze, a maturalne i równorzędne – prowadzenia samochodu.
Jest to znacznie lepsza gwarancja zmniejszenia liczby ofiar niż ulubione przez wszelkiej maści władze w Polsce – mandaty karne.
W rzekomo najpopularniejszym sporcie w Polsce – piłce nożnej, mamy tak naprawdę sezon ogórkowy, rozpoczęte rozgrywki ligowe nie budzą zbyt wielkiego zainteresowania, co widać naocznie z pustawych widowni, nie budzą też zainteresowania rozgrywki pucharowe.
Nasze drużyny tradycyjnie już wypadają słabo w rozgrywkach europejskich i nie pomaga masowe zaangażowanie cudzoziemskich graczy. Najprawdopodobniej z racji możliwości kupuje się byle jakich kopaczy, a swoi grzeją ławę. A jeżeli znajdzie się jakiś zdolniejszy to natychmiast sprzedaje się go za byle co zagranicę. A tam może jednemu z przynajmniej na kilkudziesięciu uda się przebić.
Z tego wszystkiego mamy chyba niezłą szkołę bramkarzy, tylko że grają oni z różnym skutkiem w klubach zagranicznych, a w Polsce trzeba wynajmować drugorzędnych z obcych krajów.
Może coś w tej piłce zrobi człowiek niezależny, jakim jest Boniek, ale przecież otoczony jest skorumpowaną mafią funkcjonującą w polskiej piłce od dziesiątków lat.
Nie znam się na piłce nożnej, ale miałem możność zetknięcia z nią przy okazji pełnienia funkcji zastępcy dyrektora zjednoczenia d/s. „nauki, techniki i rozwoju” z racji mego statusu naukowego. Umówiłem się z naczelnym dyrektorem, że nie będę go zastępował, niech te funkcje spełniają partyjni zastępcy. Okazało się jednak, że zdarzył się wypadek takiej konieczności.
Zgłosił się do mnie skarbnik klubu, którego mój naczelny był prezesem i bez większego skrępowania powiedział, że potrzebuje pieniędzy na „kupienie” meczu, niezbędnego dla utrzymania się w ówczesnej I lidze / obecna ekstraklasa/.
Powiedziałem mu, że pieniędzy dać nie mogę, ale z funduszu socjalnego możemy wykupić bilety i je za zgodą pracowników zwrócić kasie klubu.
Na co skarbnik mi odpowiedział, że to jest nieporozumienie, potrzebna jest po prostu walizka pieniędzy. Nie wiem, czym się to skończyło, ale chyba skarbnik dostał tę walizkę, bo mecz został wygrany i klub się uratował i gra do dnia dzisiejszego.
A było to czterdzieści lat temu.
Nasza reprezentacja piłkarska ma na koncie jeden niewątpliwy sukces, po raz pierwszy wygrała z Niemcami, bądź co bądź – mistrzami świata. Ten sukces jest nieco osłabiony informacjami, że Niemcy w obecnej formie przegrywały ze słabszymi przeciwnikami. Dla nas z kolei rozczarowaniem były wyniki remisowe ze Szkotami i Irlandczykami. Obydwie drużyny reprezentują typowy futbol wyspiarski: twardą grę, ale bardzo przeciętne umiejętności techniczne.
Nasza reprezentacja posiadająca w swym składzie gwiazdy futbolu europejskiego /Lewandowski, Krychowiak, Milik/ powinna sobie poradzić bez trudu z tymi osiłkami.
Niestety nasze „gwiazdy” najwyraźniej boją się twardej gry i unikają gry kontaktowej, widać to było nawet w wygranym wysoko meczu ze słabiutką Gruzją.
Niestety we współczesnym futbolu jak i w innych sportach czynnik siłowy odgrywa pierwszorzędną rolę, nie wspominając już kolosalnej różnicy poziomów cechujących naszą kadrę piłkarską.
Wynika to chyba z faktu, że nasi „krajowi” piłkarze grają drugorzędną rolę w lidze naszpikowanej cudzoziemcami, zresztą też nie najwyższego lotu.
Dla dobra i rozwoju naszej piłki byłoby chyba znacznie lepiej / i taniej/ zrezygnować z większości cudzoziemców i dopuścić do gry młodych, dobrze zapowiadających się piłkarzy. W poziomie niewiele to zmieni, a i tak na sukcesy na arenie międzynarodowej trzeba czekać aż przyjdą rezultaty nowego systemu szkolenia młodzieży.
Choroba najmowania cudzoziemców opanowała też koszykówkę i stąd jej słabe wyniki w wydaniu reprezentacyjnym, a i klubowym też, bo podobnie jak i w futbolu nie stać nasze kluby na wynajęcie najlepszych.
Ostatnio ta choroba opanowała też najbliższą mi dyscyplinę gier zespołowych: – siatkówkę. Nasze dotychczasowe sukcesy na arenie międzynarodowej zawdzięczaliśmy faktowi, że w naszych najlepszych klubach czołową rolę odgrywali gracze krajowi. Obecnie coraz więcej w nich cudzoziemców i to podobnie jak w poprzednich – nie najwyższych lotów. Boleśnie odbiło się to zarówno na składzie I reprezentacji w konfrontacji finału ligi mistrzów po odejściu najlepszych /Wlazły, Zagumny, Winiarski/, a już zupełnie kompromitująco w lidze europejskiej.
Najwyraźniej młodym i zapewne zdolnym zawodnikom brakuje właściwego ogrania gdyż nie mają zbyt wielu możliwości występowania w dobrych klubach i w dobrym towarzystwie. Uderzają też braki w wyszkoleniu i przygotowaniu sprawnościowym, co jest o tyle dziwne, że mamy z pewnością bardzo dobrą kadrę trenerską, ale wolimy sięgać po miernych trenerów z zagranicy.
Podobnie jak w futbolu można w piłce siatkowej wiązać nadzieje z wyborem nowego prezesa, którym został najlepszy polski siatkarz – Papke / szkoda tylko, że tak wcześnie odszedł z czynnej gry/.
Niezależnie od konieczności podniesienia jakości szkolenia począwszy od podstawowego poziomu, przydałoby się ograniczenie i zaostrzenie kryteriów naboru graczy cudzoziemskich. Stworzyłoby to lepsze wzorce i dało miejsce dla naszej zdolnej młodzieży.
W boksie po odejściu mistrzów Adamka i Włodarczyka zaistniała posucha, miarą jej jest głoszenie triumfów w „amatorskim” boksie / dziw, że coś takiego jeszcze istnieje/ z powodu zdobycia srebrnych medali w „mistrzostwach Europy”.
Nie ma to najmniejszego znaczenia dla prawdziwego boksu. Ciekawe, że we wszystkich innych dyscyplinach nastąpiło zrównanie sportu wyczynowego i nie ma już sztucznego podziału na „amatorów” i zawodowców, objęło to nawet sport olimpijski, a jedynie w boksie utrzymywany jest relikt w postaci dyscypliny rzekomo amatorskiej.
W prawdziwym boksie mamy natomiast do odnotowania duży sukces na skutek zdobycia w imponującym stylu tytułu mistrza świata w solidnej wadze junior ciężkiej przez Krzysztofa Głowackiego. Malkontenci mogą wybrzydzać, że organizacja WBO nie jest najwyżej notowaną, ale przeciwnik ma dobrą renomę i miał z „Huckiem” odprawić kolejnego, nie bardzo znanego kandydata.
Obok sukcesów w sporcie wyczynowym najważniejsze jest wciągnięcie do uprawiania sportu młodzieży, której przez dziesiątki lat obrzydzano wysiłek fizyczny. Jeżeli chcemy mieć zdrowe fizycznie, ale też i duchowo społeczeństwo znaczenie wychowania fizycznego musi być wyraźnie podniesione.
Musi się mu poświęcić zarówno więcej czasu, przestrzeni i środków jak i prowadzenia w atrakcyjnej dla młodych ludzi formie. Gwarantują to umożliwienie nauki dobrego pływania, ćwiczeń terenowych i gier zespołowych.
Gimnastyka na sali, aczkolwiek niezbędna, szybko się nudzi i nie stwarza odpowiednich możliwości osobistej satysfakcji z osiągnięć i zaangażowania emocjonalnego.
Tak się jakoś składa, że największe sukcesy wyczynowe odnoszą ci, którzy wdrażają sportowe wychowanie całego społeczeństwa. Powszechne uprawianie sportu jest też dobrym lekarstwem na współczesne zagrożenia: – choroby, nałogi i deprawacje.
Mamy w Polsce w tym względzie zaległości z kilkudziesięciu lat i odrobienie ich jest pilnym zadaniem. Musi to jednak kosztować, zapewne nie tak wiele jak utrzymywanie szerokich kadr „prerorian” podtrzymujących reżim, ale też i samo społeczeństwo z pewnością zechce uczestniczyć w ponoszeniu przynajmniej części kosztów, jeżeli odpowiednio się je przygotuje, rezultaty będą widoczne i co najważniejsze, coraz powszechniej dostępne.
2 komentarz