Na PSL zagłosował niekumaty lud, dodatkowo zrobiony w bambuko przez szacowne sędziowskie grono PKW.
1.
Dosyć.
Dosyć kpin ze mnie, z Ciebie.
I z Ciebie też, choć wzruszasz ramionami, że niby o Ciebie nie chodzi.
Chodzi.
Bez względu na to, po której stronie Ci się wydaje, że jesteś.
Bo znowu jesteśmy po tej samej.
2.
Wybory 2014 to piórko, które załamało mojego wielbłąda.
Już dalej nie pójdzie.
Parska, tupie nogami i odwraca się drugą stroną, jak tylko usłyszy po polsku słowo: DEMOKRACJA.
Bo demokracja, w której jakakolwiek partia zawdzięcza wynik pomyłce głosujących jest farsą.
Tak, jest farsą.
Bo żeby była choć trochę tragiczna, ludzie musieliby ginąć nie tylko z powodu słabej opieki zdrowotnej.
I samobójstw.
3.
Paweł Kukiz: – To, co wyczynił PSL (że o PKW nie wspomnę) to skandal. Na książeczce z komitetami wyborczymi nie było okładki. Od razu wyborca widział nazwiska. Z listy PSL (bo ona była „na okładce”). Wiele osób twierdzi, że były przekonane, iż to są wszystkie nazwiska kandydatów.
Wadim Tyszkiewicz, prezydent Nowej Soli (ten od ruskiego węgla): – Ludzie nie wiedzieli, co mają z tym robić. Powiedziano im, że trzeba postawić jeden znaczek, to wielu postawiło go na pierwszej stronie. Podobnie mówią zresztą inni samorządowcy cytowani w branżowym serwisie.
Andrzej Celiński: – Pierwsza, okładkowa strona, PSL. OK. Wylosowali jedynkę. Ale to dość gruba i duża książeczka. Mniej wyrobionym wyborcom sugeruje, że wyboru dokonuje się na tej stronie, która jest niczym karta do głosowania.
(za Onet.pl)
4.
Do tej pory słyszałem, a i czytałem również, że na PO głosują młodzi-i-wykształceni-z-wielkich-miast.
Z kolei na PiS miały głosować głównie babcie (słynne mohery), bezrobotni i, za przeproszeniem, prowincja.
Teraz wychodzi na to, że na PSL zagłosował niekumaty lud, dodatkowo zrobiony w bambuko przez szacowne sędziowskie grono PKW.
Bo wzór książeczki do głosowania został wprowadzony w sierpniu.
I nie uczyniono nic, aby ludziom wyjaśnić w ciągu najbliższych dwóch miesięcy, jak mają głosować, choć we wcześniejszych wyborach do bólu ukazywały się spociki pokazujące, że krzyżyk należy postawi raz.
I w kratce przy nazwisku.
5.
Jeśli więc wybór PSL jest spowodowany błędem, to takie wybory są psu na budę.
Nic nie wnoszą, poza kosztami.
I tymi kosztami powinno się obciążyć budżet Ministerstwa Sprawiedliwości, bo członkowie PKW stamtąd właśnie na co dzień pobierają wynagrodzenie.
6.
Ale książeczki do głosowania nie kończą jeszcze sprawy.
Bo trzeba mocno prześwietlić program, jaki rzekomo ma liczyć głosy.
Czy w nim nie kryje się jakaś tajna funkcja, dostępna wybrańcom?
No bo jaki to problem, aby gdzieś na odpowiednio wysokim szczeblu w prowadzać poprawki? Przecież fałszerstwa na dole nikt nie odkryje. Wystarczy tylko odpowiednio ukryta zakładka dla wtajemniczonych.
Głosowałem na Jasia, i Jasio jest radnym.
Ale gdzieś tam, pomiędzy wysoką komisją a jeszcze wyższą, część głosów Jasia, liczonych zbiorczo na listę partii, do której on należy, trafi na listę konkurencyjną. I w eter pobiegnie kolejny raz wesołe ujadanie, że oto Naród wybrał tych, na których przede wszystkim głosują młodzi-i-wykształceni-z-wielkich-miast.
Żeby móc wykryć takie fałszerstwo trzeba by na piechotę zliczyć wyniki wszystkich komisji.
Chce się to komuś?
Ktoś ma na to środki??
7.
Jak można w ogóle dopuścić do tego, aby rząd kontrolował program, od którego zależy pośrednio byt polityczny ugrupowania, do którego należą ministrowie?
Ja wiem, PKW teoretycznie jest niezależny.
Ale od pewnego czasu dzięki sędziemu Milewskiemu z Gdańska wiemy, jak wygląda prawdziwa niezależność przynajmniej części tego środowiska.
I dlatego wcale, ale to wcale nie zamierzam wierzyć, że akurat milewskość sędziów z PKW nie dotyka przynajmniej w jednostkowym przypadku.
Poza tym program odbierali informatycy, urzędnicy na państwowych w końcu PO-sadach. I ono też go obsługują.
8.
Mam więc dwa ważne pytania:
1. czy wprowadzenie „książeczek do głosowania” było celowe i stanowiło element strategii wynikającej z tego, że władza doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jak jest lubiana (vide: taśmy prawdy)? Za takim wariantem przemawia brak jakiegokolwiek instruktażu elektoratu przed wyborami;
2. czy program zliczający głosy w PKW posiada możliwości manipulacji?
Odpowiedź na oba te pytania razem oznacza, że rządzący układ zwarł szeregi i nie zamierza oddawać władzy raz zdobytej. Nigdy.
Szykuje się zatem ostra walka, łącznie z wyjściem na ulicę i okupacją budynków rządowych.
W innym przypadku nie ulega wątpliwości, że całe wybory należy powtórzyć.
Chyba, że do tradycji PO-lskiej demokracji oficjalnie dopiszemy, że można zostać wybranym robiąc wyborców w konia.
19.11 2014